Kamil Maćkowiak

Świętujemy! Gramy dla WAS już dziesiąty sezon

Koniec narzekania w felietonach i użalania się nad sobą. To moje pourlopowe postanowienie. Dość!

Nie napiszę, że urlop za krótki, w Portugalii fale za wysokie i kąpać się nie mogłem, do tego złapaliśmy jakąś setną mutację covida i pół urlopu zdychaliśmy w łóżkach. Nie będzie słowa o wysokich cenach, że w Lizbonie akurat trafiliśmy na Dni Młodzieży i dwa miliony dodatkowej populacji zatkało całkowicie miasto, a zwłaszcza Alfamę, czyli najstarszą i najciaśniejszą jej część, w której zapragnąłem zarezerwować apartament. Nie wspomnę też o tym, że był on na poddaszu, czego w ogłoszeniu nie podano, na czwartym piętrze, na które właściwie prowadziła drabina, nie schody o szerokości 50 cm, że wejście z walizką trwało pół godziny, a gdy już się doczołgałem, okazało się, że apartament ma jeszcze jedną zaletę — trudno  w nim zmarznąć, zwłaszcza że temperatura wewnątrz była wyższa o tej zewnętrznej o jakieś dziesięć stopni, a sierpień w Lizbonie był wyjątkowo upalny.

Po co o tym pisać, skoro już się zaczął nasz dziesiąty, jubileuszowy sezon, całą energię trzeba wrzucić w projekty niespodzianki, a jest ich całkiem sporo.

Trudno mi uwierzyć, że to naprawdę już dziesięć lat, a jeszcze bardziej, że ten jubileusz naszego teatru zbiega się także z moim własnym, czyli dwudziestopięcioleciem pracy artystycznej. Dokładnie tyle lat minęło od uzyskania dyplomu tancerza-baletmistrza, głównej dyplomowej roli na scenie Opery Bałtyckiej, a także rozpoczęcia kolejnego twórczego etapu życia, czyli drogi ku byciu profesjonalnym aktorem.

Od tych jubileuszy może faktycznie zakręcić się w głowie, ale szczęśliwie nie ma za wiele czasu na euforyczne podsumowania, trzeba skupić się na Widzach, z myślą o nich przecież jest to wszystko, bez nich ani jubileusze, kolejne premiery, goście, etc. — to wszystko nie miałoby sensu.

Zatem całą ekipą wzięliśmy się do pracy, gramy każdego miesiąca po kilkanaście spektakli, organizujemy pospektaklowe spotkania z publicznością, by móc zderzyć się z opiniami Widzów i wiedzieć, w którym kierunku rozwijać się dalej.

Nasz jubileuszowy spektakl, czyli druga część DIVY nabiera rozpędu, wszystko się robi jeszcze bardziej spektakularne, niż zakładałem, ale to zobaczycie już zimą na scenie, w tym wyjątkowym projekcie, który tylko przez rok będzie w ofercie Teatru Maćkowiaka.

No i na koniec najważniejsze, dla mnie — osobiście spełnienie gigantycznego marzenia. Krystyna Janda wystąpi u nas w teatrze ze swoim kultowym monodramem „Shirley Valentine” w ramach pierwszej edycji naszego Festiwalu Teatru Kameralnego. A obok niej inne wspaniałe artystki ze swoimi jednoosobowymi sztukami, czyli Jowita Budnik, Maria Seweryn i Julia Wyszyńska.

Dlatego nie narzekam, nie płaczę, bo dotąd to, co było nierealne, zaczyna się dziać, cudowna łódzka publiczność wypełnia widownie po brzegi, a zbliżająca się jesień i zima jeszcze bardziej sprzyjają teatralnej frekwencji, zatem czas pomyśleć o „dostawkach” i wszystkich Was zaprosić na nasze niezwykłe teatralne święto.