Promocja dół

Jerzy Maciej Koba: Teraz się tylko „pstryka”

Jerzy Maciej Koba: Teraz się tylko „pstryka”

Fotografia to nie tylko technika i technologia, to praca z ludźmi, umiejętność obserwacji i interpretacji, to chwile szczególne, wiele emocji, wyzwań, poszukiwań i realizacji.  O sztuce fotografii opowiada Jerzy Maciej Koba, łódzki artysta fotografik.

LIFE IN. Łódzkie: Jerzy Stuhr śpiewał kiedyś, że „śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej”. Dziś to samo można powiedzieć o fotografii, bo dziś każdy, lepiej lub trochę gorzej, potrafi robić zdjęcia. To dobrze?

Jerzy Maciej Koba: To można powiedzieć o wielu dziedzinach naszego życia, byłoby dobrze gdyby to stanowiło inspirację do pracy, rozwoju, szukania wzorców i mistrzów. Dzięki rozwojowi technologii fotografia przeżywa swój niewątpliwy sukces, jest obecna i dostępna wszędzie i dla każdego, ale jest tylko technologią rejestracji obrazu tak jak pióro, które służy nam do pisania i przy pomocy którego można napisać zarówno powieść, poezję lub… donos. Fotografia to z jednej strony technika i technologia a z drugiej sposób na oglądanie i interpretację otaczającego nas świata.

Kiedyś, żeby mieć dobre zdjęcie w albumie szło się do zawodowego fotografa. Teraz wystarczy poprosić kogokolwiek, żeby pstryknął focię. Czy można mówić, że sztuka fotografii dewaluuje się, czy to my staliśmy się mniej wymagający?

Coś, co staje się ogólnie dostępne, traci na wartości zarówno materialnej jak i moralnej. Dawniej wyjście do fotografa było czymś szczególnym, poprzedzały je przygotowania, fryzjer, koszula, krawat, zdjęcia były traktowane z atencją i stanowiły wartość, wklejone do albumu lub oprawione, budowały rodziną tradycję, do której często z sentymentem wracamy. Teraz się tylko „pstryka”. Ktokolwiek, gdziekolwiek, setki zdjęć i populistyczne wzorce bardzo niskiej jakości. Ulegliśmy modzie i staliśmy się mniej wymagający, a przecież tradycja w każdej dziedzinie życia i sztuki jest fundamentem do budowy nowych wartości. Myślę, że trzeba wracać wracać do klasyki i czerpać z niej to, co najlepsze, korzystając z możliwości jakie dają nam współczesne technologie.

No właśnie, sztuka, rzemiosło, hobby? Czym dla Pana jest fotografia?

Artystą się bywa, rzemiosło się ma, a hobby to czysta przyjemność. Czym jest dla mnie fotografia? Drogą życia, z której czerpię przyjemności.

Napisał Pan na swojej stronie, że Pańska podróż z fotografią trwa już od prawie 50 lat. Jak by Pan podsumował te pół wieku po drugiej stronie obiektywu?

Mój profesor, Aleksander Zakrzewski mówił o fotografii tak: Fotografia to nie tylko technika i technologia, to praca z ludźmi, umiejętność obserwacji i interpretacji, to chwile szczególne, wiele emocji, wyzwań, poszukiwań i realizacji. Był 1969 rok, profesora już nie ma, ale fotografia pozostała taką, jaką była w jego definicji. Zmieniają się technologie, a fotografia jest dla mnie doskonałym narzędziem artystycznego wyrazu, który doskonalę od 50 lat.

Nie wiem, czy w przypadku fotografa można mówić o specjalizacji, ale Pan najlepiej czuje się w portrecie. Od wielu fotografów słyszałem, że dobry portret, czy nawet dobre zdjęcie twarzy człowieka to trudna sztuka…

Tak jak w wielu dziedzinach życia, w fotografii również jest specjalizacja i dzieje się tak z wielu powodów. Z jednej strony oświetlenie, atelier, aparaty, czyli sprawy techniczne, a z drugiej wiedza o temacie, który się realizuje. Portret to to, czego głównie uczono mnie w szkole, tam też poznałem podstawy oświetlenia i pracy z modelem. Od tego czasu technologicznie wiele się zmieniło, ale podstawy pozostały. Tak naprawdę w szkole niezbyt lubiłem zajęcia w atelier i retuszu, a tymczasem stało się to moją pasją, nad którą ciągle pracuję, doskonaląc warsztat.
Portret to rzeczywiście trudna sztuka, bo oprócz wielu zmiennych technicznych, zależy od dwojga ludzi – fotografa i modela. Od relacji między nami, odrobiny chemii i chęci bycia razem przez jakiś czas. Potem jest praca w samotności, wybór ujęć, „wywołanie”, obróbka i retusz. I w końcu spotkanie z modelem i chwila prawdy. A na końcu trzeba wybrać papier, wydrukować zdjęcie, oprawić i dopiero wtedy przychodzi satysfakcja, bo nigdy zdjęcie nie wygląda tak jak w danej chwili. Oglądają go na monitorze, inaczej widzimy obraz. Dopiero wydruk i oprawa są kompletnym dziełem.

Dobry portret, dobre zdjęcie… Co to znaczy dla fotografa?

Dla mnie to chwila, w której ja i model mamy radość ze wspólnie spędzonego czasu i wybieramy to jedno najważniejsze dla nas zdjęcie.
Ocena portretu to rzecz subiektywna, znamy się przecież tylko z lustra, gdzie w rozproszonym oświetleniu widzimy swoje odbicie. A co dostajemy? Interpretację naszego wizerunku i zatrzymany czas. Wszyscy miewamy z tym problem. Poza tym ocena wizerunku to złożony problem socjologiczny i kulturowy. Wybierając fotografa, musimy sami wiedzieć, jakim chcemy się zobaczyć, porozmawiać, poznać się nawzajem porozmawiać o fotografii i fotografiach, które obejrzymy w portfolio i pracowni, a potem podjąć decyzję, czy chcemy razem spędzić „tę chwilę”.

Ostatni Pana projekt, to cykl „Rycerze XXI wieku – Maski”. Na portretach prezentowani są znajomi i przyjaciele, o których mówi Pan, że w tym trudnym czasie „zarazy” nie poddają się „unifikacji” i zachowują swoją osobowość. Będąc ukrytym pod maską, można zachować osobowość?

Czas pandemii COVID-19 to czas szczególny. To, czego doznajemy, będzie miało wpływ na naszą psychikę, kulturę, wiele innych zachowań społecznych i osobistych relacji międzyludzkich. Dla fotografa zajmującego się portretem to okres niełatwy, ludzie zamykają się w domach i w sobie, ograniczają kontakty i zakrywają twarze maskami. Postanowiłem wykorzystać ten trudny czas do stworzenia serii portretów pod prowokacyjnym tytułem „Rycerze XXI wieku” i postawienia kilku pytań: Czym jest twarz? Czym jest maska? Czy dziś maska jest twarzą? Czy raczej twarz jest maską? Przez zasłonę na twarzy wszyscy wyglądamy tak samo, ale przecież ona nie pozbawiła nas osobowości. Jesteśmy dziś, jak rycerze z opuszczoną przyłbicą. Zasłaniając twarze, nie poddajemy się i cały czas manifestujemy swoją osobowość i niezależność.
Moich modeli zapraszałem do zrobienia portretu w maskach, w których przyszli, są to ludzie z różnych środowisk i profesji. Pozbawiłam ich emocji, zunifikowałem poprzez fotografowanie profilu twarzy i nadanie jednakowego tła i faktury, znanych z malarstwa Piero della Francesca. Chcąc spersonalizować moje portrety, wyposażam je w imię i profesję modela, na przykład Józef – socjolog.
Maski są znane w wielu kulturach i epokach, odgrywają one jednak różne role, bo czym innym jest maska w teatrze greckim, a czym maska karnawałowa czy rytualna? Również inaczej wpływa na zachowanie. Twarz bez maski, zwłaszcza w obecnej kulturze masowej, też bywa maską. W tym trudnym czasie chciałem zmierzyć się z tematem portretu fotograficznego i pozostawić ślady dokumentujące ludzi i ich dążenie do zachowania swojej indywidualności i niezależności. Zacząłem ten projekt w marcu 2020, teraz zaczynam nowy „nabór”, w którym tytuł „Rycerze XXI wieku” nabrał zgoła innego wydźwięku, początkowo był trochę ironiczną oceną zaistniałej rzeczywistości.

Ten cykl złożył się na wystawę, z którą ruszył Pan w Polskę. Teraz w Białymstoku, a kiedy pokaże Pan ją w Łodzi?

Na razie „Rycerze” utknęli na wystawie w Europejskim Centrum Sztuki w Białymstoku, zorganizowanej przez Rotary Art Fellowship. Fragment projektu, cztery prace, pojawił się w listopadzie w Hotelu Andels w Łodzi, podczas prezentacji prac Janusza Reszki pod patronatem Rotary Art.

Robi Pan nie tylko portrety na wystawę. Można u Pana również zamówić profesjonalną sesję. Jest zainteresowanie?

Jeżeli powiem, że zainteresowanie portretem bywa, to będzie właściwe określenie. Oczywiście zapraszam zainteresowanych do pracowni, chętnie przyjmę zamówienie na sesję, ale zapraszam też towarzysko zawsze możemy porozmawiać o tym, co robimy, pokazać jak robimy, zobaczyć moje prace i portfolia, wywołać zainteresowanie. Dodam, że wszystkie portrety robię tak, jakby były na wystawę.

Fotograf, a oprócz tego profesjonalny oprawca… Tak nazywa Pan sam siebie. Dlaczego?

Ponieważ wspólnie z moim wspólnikiem zajmujemy się artystyczną oprawą fotografii, obrazów i grafik. Profesjonalni Oprawcy to też galeria, gdzie można pokazać swoje prace, ale pod jednym warunkiem – muszą być przez nas wydrukowane. Zajmujemy się też wydrukami artystycznymi fotografii na najwyższej jakości urządzeniach i materiałach.

Czyli taki chwyt marketingowy, a ja już myślałem, że kryje się za tym coś okropnego. A propos marketingu, jak w czasach pandemii radzi sobie sztuka?

Sztuka w czasach pandemii jest w… kwarantannie. To trudny okres dla sztuki, bo ona żyje tylko wtedy, gdy ma odbiorców, a oni z nią kontakt bezpośredni. To bardzo trudny czas dla wszystkich, nowe doświadczenie społeczne, które zapewne da artystom wiele twórczych inspiracji. Wszyscy jesteśmy teraz „Rycerzami XXI wieku”.

Jest Pan aktywnym przedstawicielem łódzkiej społeczności. Wspiera Pan łódzkich artystów, działa w Rotary Club, prowadzi własny biznes. Można powiedzieć, że jest Pan człowiekiem o wszechstronnych zainteresowaniach.

Nie jestem człowiekiem renesansu, jestem rzemieślnikiem, mieszkańcem miasta, które lubię, członkiem małej społeczności, którą wspieram, robię to co potrafię i lubię. Moja aktywność jest wynikiem moich tęsknot i marzeń, a marzenia są, by je realizować.

Rozmawiał Robert Sakowski
Zdjęcia Jerzy Maciej Koba