Kultura

Na ścieżkach dźwiękowych pasji

Na ścieżkach dźwiękowych pasji

O nowym studio nagraniowym, tworzonych płytach, muzyce płynącej z wnętrza, rozmawiamy z pianistą Maciejem Tubisem.

 

Własne studio nagraniowe, o tym chyba marzy każdy muzyk?

Oczywiście, że własne studio nagraniowe było moim marzeniem od zawsze, ale stworzenie takiej przestrzeni nie jest tanie. To nie tylko kwestia dobrego i drogiego sprzętu, ale także odpowiedniego przygotowania pomieszczeń, muszą mieć bardzo dobrą akustykę. Więc owszem studio nagraniowe było w planach, ale raczej bardziej odległych.

Co się wydarzyło, że jest już teraz?

Szczęśliwy zbieg okoliczności. Jesienią ubiegłego roku, po bardzo intensywnej trasie koncertowej, kiedy wracałem do domu, zadzwoniła do mnie z niezwykłą propozycją Ola Giska. Powiedziała, że chce komuś przekazać pod opiekę jej nowopowstałe studio nagraniowe w Łodzi. Rozważania zajęły mi dosłownie kilka sekund. I tak oto spotykamy się teraz w tej niezwykłej przestrzeni, akustycznego studia, w którym możliwe jest nagrywanie kilku instrumentów przy pełnej separacji dźwięku, nagrywania prawdziwego akustycznego fortepianu YAMAHA (tego, który słyszymy na mojej płycie Komeda: Reflections), przestrzeni, która czasem zamienia się w małą salą koncertową. Nie ma w Łodzi, drugiego takiego nowego miejsca z takimi możliwościami. Jednak decydując się na ten niezwykły prezent od losu, w pierwszym momencie, nie myślałem w ogóle o jego komercyjnym przeznaczeniu, bardziej jako miejscu, w którym w idealnych warunkach mogę tworzyć własną muzykę o dowolnej porze dnia i nocy (śmiech). I tak się dzieje i jest to naprawdę niesamowite.

Z tego, co wiem, to chyba jednak głównie w nocy znajduje Pan czas na tworzenie w Tubis.Studio.

W nocy komponuje mi się doskonale. To taki czas tylko dla mnie i mojej muzyki. Mam dużo zobowiązań – koncertuję z dwoma projektami, własnym, czyli pierwszą solową płytą Komeda: Reflections oraz wspólnie z Radkiem Bolewskim z projektem Bolewski & Tubis grają Ciechowskiego, uczę także w Akademii Muzycznej w Łodzi oraz prywatnie. Nie idę też samotnie przez życie, mam wspaniałą rodzinę, żonę oraz syna i córkę, z którymi bardzo lubię spędzać czas. A tymczasem doba nijak nie chce się wydłużyć do czterdziestu ośmiu godzin.

Czy to oznacza, że na horyzoncie nowa płyta?

I to nie jedna. Na początku marca ukaże się pierwsza z nich – Bolewski & Tubis – Tak, tak, to my. To zapis z koncertu live, który odbył się w łódzkim klubie Wytwórnia podczas ubiegłorocznego festiwalu producentów muzycznych Soundedit23. Wystąpiliśmy wówczas dla prawie tysięcznej widowni z naszym projektem Bolewski & Tubis grają Ciechowskiego, a w dwóch utworach na gitarze zagrał sam Zbyszek Krzywański z Republiki. Ta płyta to takie zwieńczenie dwuletniego koncertowania z tym projektem, a jednocześnie pretekst do kontynuacji podczas tegorocznych tras koncertowych. Zaczynamy oczywiście w naszej rodzinnej Łodzi. Gramy 9 marca w nowopowstałej sali koncertowej w Akademickim Ośrodku Inicjatyw Artystycznych dzięki wsparciu Łódzkiego Centrum Wydarzeń Artystycznych.

Pracuje Pan nad kolejną solową płytą?

Zaplanowałem, że pojawi się na przełomie września i października. Pierwszą autorską płytę Komeda: Reflections wydałem w ubiegłym roku, najpierw wyszła płyta CD, a jesienią odbyła się premiera płyty winylowej. Znajdujące się na niej utwory, to moja interpretacja znanych wcześniej dzieł Krzysztofa Komedy. Obecnie pracuję nad autorskimi kompozycjami, gdzie ponownie głównym ich składnikiem jest fortepian akustyczny poszerzony o syntezator analogowy i elektroniczną maszynę perkusyjną.

Niektórzy mają to szczęście, że mogą już wysłuchać tych kompozycji.

Tak, jak już wspomniałem w Tubis.Studio znajduje się też kameralna sala koncertowa, nazywana przeze mnie piano roomem. Mogę w niej organizować koncerty maksymalnie dla pięćdziesięciu osób. Już odbyły się dwa i zapraszam serdecznie na kolejne. Wszyscy podkreślają, jak bardzo unikatowe jest to przeżycie, bliskość artysty i instrumentu, absolutna cisza, studyjne warunki odsłuchowe, akustyczny fortepian na wyciągnięcie ręki. I właśnie podczas tych kameralnych koncertów, gdzie wymiana energii z publicznością jest tak niesamowita, prezentuję nowe kompozycje. Mam ich w szufladzie chyba ze trzydzieści. Sam się z nimi przy okazji osłuchuję, ale ważna jest dla mnie też reakcja publiczności. Czuję dzięki reakcji słuchaczy, że niektóre z nich wzbudzają większe emocje, czyli wiem, że warto nad nimi dalej pracować, aby znalazły się ostatecznie na nowej płycie.

Czy te koncerty w studio przy Żniwnej też Pan nagrywa?

Oczywiście, mam tu tak rozbudowane możliwości, że grzechem byłoby z nich nie skorzystać. Tak zresztą zrodził się pomysł na kolejną płytę, która ma być zapisem najlepszych fragmentów z tych koncertów realizowanych tutaj w studio, pokazująca proces jej powstawania. Takie wydawnictwo byłoby dostępne tylko i wyłącznie podczas koncertów, jako uzupełnienie płyty studyjnej.

Porozmawiajmy teraz o tym, kto może korzystać z przestrzeni studia, kogo by Pan tu chętnie zaprosił?

Studio nagraniowe kojarzy się głównie z miejscem, do którego przychodzi zespół, aby nagrać piosenki. Tymczasem przestrzeń przy ulicy Żniwnej w Łodzi ma o wiele większe możliwości, jak chociażby organizacji kameralnych koncertów, podcastów, nagrań live sessions, koncertów rodzinnych, spotkań edukacyjnych dla dzieci i młodzieży. Jedna z fundacji wspierająca artystów, chciałaby zrealizować projekt dedykowany młodym twórcom, nagranie audio-video kilku utworów w naszym studio. Wspólnie z żoną uczymy tu także gry na instrumentach, ona na gitarze klasycznej, ja na fortepianie. Pomysłów i możliwości jest tak dużo, że niestety doba nie jest w stanie ich pomieścić.

No właśnie, przecież ten rok znowu zapowiada się mocno koncertowo.

Tak, zdecydowanie, praktycznie brakuje mi już wolnych weekendów, a codziennie spływają kolejne zaproszenia i propozycje współpracy.

I pomyśleć, że kiedyś wyjście na scenę przyprawiało Pana o ból głowy.

Kiedyś jak grałem muzykę klasyczną, musiałem zagrać dokładnie określone dźwięki, co mnie bardzo stresowało, w głowie od razu pojawiały się pytania, co może pójść nie tak, czułem się sparaliżowany. Teraz wychodząc na scenę, grając swoje interpretacje, w ogóle nie czuję stresu, a wręcz euforię. Co przekłada się na cały koncert i to jakie dźwięki i jak bardzo swobodnie wyimprowizuję.

Tę samą euforię czuje Pan komponując nowy utwór?

Zdecydowanie tak. Są takie momenty, że gdy siadam do fortepianu, muzyka sama płynie z mojego wnętrza. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Siadam, gram i czuję, że to jest to. Niestety czasem muszę czekać miesiącami na tak dobry moment. Jedna z najnowszych ballad powstała pierwszej nocy, której przyszedłem tworzyć do Tubis.Studio. Niesamowita historia. Usiadłem do fortepianu i zacząłem ją po prostu grać. Już Pani kiedyś mówiłem – muzyka to radość, to cały mój świat.

Rozmawiała: Beata Sakowska
Zdjęcia: Paweł Keler

 

O artyście

Maciej Tubis – pianista, który swój unikalny styl wykreował poprzez autorskie kompozycje jako lider zespołu Tubis Trio. Pianista poszukujący, który nie stroni od nietypowych rozwiązań autorskich i aranżacyjnych. Ten wykształcony klasycznie pianista, zakochany w tym instrumencie i oddany wrażliwości, jaką daje solowe obcowanie z nim, wydał we wrześniu 2022 roku swoją pierwszą autorską płytę: Komeda: Reflections. Muzyk obronił w łódzkiej Akademii Muzycznej im. G. i K. Bacewiczów doktorat o wpływie muzyki klasycznej na estetykę improwizacji i postanowił nagrać utwory Krzysztofa Komedy, aby zaprezentować własne poszukiwania oraz wizję pianistyki solowej szerszej publiczności i fanom swojej twórczości.

 

Kolejny kameralny koncert w Tubis.Studio już 24 marca o godz. 18.