Przy Kominie w Monopolis to najnowsza łódzka restauracja, w której można spróbować dań kuchni polskiej, napić się wina z podłódzkich winnic, a także pobyć w wyjątkowym i klimatycznym miejscu. O restauracji, menu i doskonałej atmosferze powiada Aleksandra Pintara-Smoczyńska, szefowa kuchni Przy Kominie.
Z jednej strony czerwona cegła, z drugiej przeszklony pawilon. Wszystko w nowoczesnym designie i z wyjątkową kuchnią. Restauracja Przy Kominie, to nowy punkt na kulinarnej mapie Łodzi. Dlaczego warto tu przyjść?
Powodów jest co najmniej kilka, wymienię tylko dwa, ale za to najważniejsze. Po pierwsze to fantastyczne miejsce, w którym industrialny charakter udało się nam połączyć z wyjątkową atmosferą. Lustra, doskonałe oświetlenie, a przy tym dużo zieleni aż zachęcają do spędzenia czasu w miłym towarzystwie. Po drugie, wyjątkowa staropolska kuchnia serwowana przez naszych kucharzy. Drugi tak udany mariaż nowoczesności i tradycji trudno znaleźć w Łodzi.
Do tego przeszklona oranżeria…
Prawda, że świetnie wygląda. Oranżerię upodobały sobie zorganizowane grupy, które zaglądają do Monopolis. W komfortowych warunkach może w niej biesiadować kilkadziesiąt osób. Oranżeria pozwala oderwać się od gwaru restauracji, podobnie zresztą, jak antresola, która zachęca do spotkań biznesowych. Można powiedzieć, że Przy Kominie to trzy przestrzenie zamknięte w jednej restauracji.
Otwarta jest za to kuchnia, co świetnie wygląda i tworzy przyjazną atmosferę.
Taki był zamiar, bo przestrzeń, z której można obserwować, jak kucharze przygotowują zamówione dania, ma wielu fanów. Panuje tu gwar typowy dla restauracji, z głośników płynie muzyka, słychać rozmowy prowadzone po sąsiedzku. Jest jak w domu.
Otwarta jest też piwniczka z beczkami i butelkami z winem. Można tam zajrzeć i samemu wybrać wino?
Można, a nawet trzeba. Do pomocy jest dwóch sommelierów, którzy podpowiedzą i doradzą jaki trunek wybrać, aby pasował do zamówionych potraw. Tam odbywają się także degustacje, na które serdecznie zapraszamy.
Restauracja mieści się w bezpośrednim sąsiedztwie komina górującego nad Monopolis. Pewnie stąd nazwa?
To też, ale nie tylko. Bardzo dużo osób odwiedzających Monopolis, na pytanie, gdzie się spotykamy odpowiada, że „przy kominie” albo „do zobaczenia przy kominie” czy też „szukaj mnie przy kominie”. Nie trzeba było wymyślać nazwy restauracji, bo sama się wymyśliła.
Rzeczywiście, gdy umawiałem się w Monopolis z fotografem, to trafił bezbłędnie choć nie wiedział gdzie jest Przy Kominie.
No właśnie… Nazwa jest prosta, łatwa do zapamiętania i charakterystyczna dla tego miejsca. Nasi goście też ją dobrze przyjęli.
Gdybyśmy chcieli Przy Kominie zdefiniować dwoma, trzema zdaniami, to jaka to jest restauracja, czym szczególnym się charakteryzuje?
Można powiedzieć, że jest tu symbioza pomiędzy z jednej strony industrialnym wnętrzem z charakterystyczną dla Łodzi czerwoną cegłą, a z drugiej polską i staropolską kuchnią, którą wyróżniają łódzkie akcenty. Zastanawialiśmy się, czy takie połączenie jest w ogóle możliwe, ale jak widać doskonale się sprawdza i, co najważniejsze, podoba się także naszym gościom, szczególnie zza granicy. Mogą zobaczyć, jak kiedyś wyglądała fabryczna Łódź i poznać smaki, które na co dzień trudno znaleźć w naszych restauracjach.
Stawiacie na gości biznesowych czy grupy zorganizowane, a może priorytetem będą spotkania rodzinne?
Przy Kominie to miejsce otwarte dla wszystkich, podobnie jak całe Monopolis. Nie nastawiamy się na jeden rodzaj gości. Już teraz widać, że biznes odwiedza nas w ciągu tygodnia, podobnie, jak grupy zorganizowane. Z kolei weekendy to czas dla rodziny, u nas również gościmy wtedy bardzo dużo rodzin z dziećmi. Jesteśmy na to przygotowani, mamy nawet menu dziecięce, bo dzieci bywają najbardziej wymagającymi gośćmi. Wspominałam już wcześniej, że Przy Kominie to trzy różne przestrzenie tworzące jedną restaurację. Każdy znajdzie u nas swoje miejsce.
A jak cenowo pozycjonuje się restauracja?
Ceny w restauracji, która jest otwarta dla wszystkich gości, nie mogą być tylko dla wybranych. Menu jest zatem zróżnicowane i każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Na przykład ceny dania głównego zaczynają się już od 48 złotych.
Nie ma bardziej szczerej miłości niż miłość do jedzenia – mówił George Bernard Shaw. A jakie dania, w których można się zakochać, proponuje szefowa kuchni? Zacznijmy od przystawki…
U nas wszystko jest wyjątkowe, bo wszystkie potrawy robimy z uczuciem. Wkładamy w nie tyle serca, że trudno wybrać jedno danie. Ale skoro pan nalega, to na przystawkę zaproponuję Bliny z kawiorem ze ślimaka albo Tatar z jelenia. Może być też Pasztet z gęsi, śledź czy bukiet z warzyw. To na zimno. Z ciepłych przystawek proponuję Pierogi z kaszanką i Pierożki z buraka. Są też sałatki Kozi ser i Dzika kaczka.
No to teraz poproszę o zupę.
Podać Polewkę rakową czy Zalewajkę? Może być też Bulion z ogonów wołowych.
Sam nie wiem… Polewka kusi, a Zalewajka zachęca. Którą najczęściej wybierają goście?
Zalewajkę i Polewkę.
A co na główne danie?
A co pan woli: ryby czy mięso? Z ryb jest Sandacz w papilocie i jesiotr. Mamy też Pęczotto, czyli pęczak z marynowanymi kurkami i duszonymi na maśle ślimakami.
Chyba jednak coś mięsnego.
W takim razie proszę wybierać, jest Maczanka po łódzku, czyli pajda chleba naszego wypieku, szarpana wieprzowina, piklowany ogórek, domowy majonez i surówka z białej kapusty. Mamy pyszne Zrazy wołowe z sosem grzybowym, karmelizowanym burakiem i zasmażanymi kopytkami. Jeżeli lubi pan golonkę w marynacie miodowo-piwnej, do tego kapusta z grzybami i pieczone ziemniaki w ziołach to też jest. Są poliki wołowe w ciemnym sosie żurawinowym, podawane z puree chrzanowym, brukselką na maśle i zasmażanym szpinakiem z fermentowanym czosnkiem i comber z sarny z musem z kalafiora, do tego prażone kasztany, kumkwat, marynowana śliwka w occie, zapiekanka z ziemniaków z tymiankową śmietaną, musztarda z jabłek i sos z marynowanym zielonym pieprzem.
A z drobiu co można posmakować?
Jest kaczka czyli kacze udo z dyniowymi kluskami śląskimi, modrą kapustą, pieczonym jabłkiem i konfiturą z żurawiny, polane sosem pomarańczowo-rozmarynowym. Jest też perliczka, a dokładnie pierś z perlicy sous vide z babką ziemniaczaną, w towarzystwie puree z batata, figi i sosu pieczeniowego z kumkwatem.
Wegetarianie też znajdą coś dla siebie?
Dla nich mamy na przykład Stek z kalafiora podawany ze smażonym czerwonym ryżem i bułką prażoną na maśle. Nie mamy jeszcze oddzielnego menu wegetariańskiego, ale jeżeli gość zażyczy sobie taką potrawę, to na bieżąco zaproponujemy mu coś, co na pewno będzie smaczne i wartościowe. Warto dodać, że dbamy też o osoby, które nie akceptują laktozy albo są uczulone na jakieś składniki. Wystarczy powiedzieć o tym podczas składania zamówienia, a na pewno zostanie to uwzględnione.
No to teraz czas na jakiś deser…
Szarlotka z lodami z banana, Suflet czekoladowy z konfiturą z agrestu czy Kogel-mogel ze śliwkami. Na co ma pan ochotę?
Menu Przy Kominie jest dość kompaktowe. Niektórzy mogą mieć wrażenie, że jest mały wybór dań.
Jest w sam raz. Kiedy zaczęliśmy je tworzyć, to miało być mniejsze. Takie karty dań proponuje się dziś gościom najlepszych restauracji. Finalnie powiększyliśmy je jednak do obecnych rozmiarów. Klienci są zadowoleni, nie gubią się w nadmiarze pozycji, a jednocześnie nie mają wrażenia, że w menu czegoś brakuje.
Jak często będzie zmieniane menu Przy Kominie? Planujecie sezonowe dania, związane z aktualną porą roku, czy bardziej stawiacie na stałą kartę dań?
Stała karta dań to podstawa. Nie można zaskakiwać gości częstymi zmianami, bo nikt tego nie lubi. Sezonowe dania będą na pewno i już o nich myślę, ale najpierw chcemy, żeby goście Przy Kominie poznali naszą stałą propozycję. Do menu sezonowego wrócimy po Nowym Roku. Za to w okresie świąteczno-karnawałowym zaproponujemy odrobinę szaleństwa. Planujemy live cooking, czyli gotowanie na żywo przy stoliku gości. Na przykład będzie można zamówić całą gęś, albo kaczkę. Z ryb dołożymy jesiotra albo szczupaka. Dzielenie na porcje i nakładanie na talerze będzie się odbywało w obecności gości.
Restauratorzy narzekają na brak ludzi do pracy. Przy Kominie też ma ten problem?
Udało się nam stworzyć świetny zespół zarówno w kuchni, jak i obsługę kelnerską. Cała ekipa angażuje się w pracę i dba, żeby wszystko było smaczne, szybko podane i w miłej atmosferze. Jest super i cieszę się, że mam przyjemność pracować z fantastycznymi ludźmi.
Rzadko się zdarza, że kobieta dowodzi kuchnią. Jak się zostaje szefową kuchni?
O tym, że zacznę pracować w kuchni zadecydował przypadek. Miałam 16 lat, gdy trafiłam na praktyki do czterogwiazdkowego hotelu Mazurkas w Ożarowie Mazowieckim. Przeszłam tam całą drogę od pomocy kuchennej do szefa kuchni zimnej, potem zostałam szefem zmiany, a w końcu szefem kreatywnym. Mieliśmy najlepszy catering w Polsce, obsługiwaliśmy wielkie wydarzenia.
Do Łodzi jak Pani trafiła?
Mam tu znajomych i kiedyś pomagałam im przygotować ważną imprezę. To było dwa lata temu. Od tamtej pory bywałam w Łodzi regularnie pomagając przy różnych wydarzeniach. Do Przy Kominie trafiłam przypadkiem, ale po rozmowie z właścicielem dostałam propozycję poprowadzenia kuchni, którą przyjęłam.
Nie ma dobrej kuchni bez dobrze zaopatrzonej piwnicy z dobrymi winami. Jakie wina proponujecie gościom?
Tylko dobre, a tak konkretnie to mamy doskonałe wina francuskie, włoskie, hiszpańskie. Mamy też półkę win z Polski, zaopatrują nas również dwie nasze lokalne winnice Smolis z Brzezin i Jantoń z Dobronia. Wybór jest naprawdę duży, a nasi sommelierzy doradzą, który trunek będzie najlepiej pasował do zamawianego posiłku.
Niebawem święta, a zaraz po nich karnawał. Czy Przy Kominie planuje jakieś karnawałowe szaleństwa kulinarne i imprezowe?
Jak najbardziej. Mieliśmy już próbkę na Halloween z pomalowanymi i przebranymi za wampiry kelnerami. Goście dopisali, też byli poprzebierani i doskonale się bawili przy muzyce specjalnie przygotowanej i miksowanej na tę okazję przez DJ-a. Warto dodać, że planujemy, aby od piątku do niedzieli muzykę Przy Kominie proponował DJ, który będzie także zabawiał naszych gości.
Przy Kominie
Monopolis, Łódź, ul. Kopcińskiego 60/62
tel. 726 110 210
e-mail: restauracja@przykominie.pl