Styl życia

Obiektyw(ne) piękno zatrzymane w kadrze

Obiektyw(ne) piękno zatrzymane w kadrze

W każdej kobiecie potrafi uwydatnić piękno, zrobiła ponad 150 sesji dla Dilmaha na całym świecie, prowadzi warsztaty i działa charytatywnie. Rozmawiamy z Izabelą Urbaniak, fotografką, która opowiada o początkach przygody z aparatem, wygranych konkursach i pasji do pracy z człowiekiem, z którego na fotografii wydobywa to, co mu w duszy gra.

 

Pamiętasz swoje pierwsze zdjęcie?

Pierwsze zdjęcia, które przedstawiają dla mnie jakąś wartość fotograficzną, to są zdjęcia mojego starszego syna, który skończył już dwadzieścia jeden lat. Chciałam uwiecznić to, co się działo w świecie malucha i wówczas nie zdawałam sobie jeszcze sprawy, jak wpłynie to na moją zawodową przyszłość.

Czyli można powiedzieć, że zdecydował o niej przypadek?

Owszem. Gdy byłam w ciąży, dostałam od rodziców aparat fotograficzny, to był taki spontaniczny prezent, pomyśleli, że chciałbym po prostu uwiecznić pierwsze chwile w życiu malucha. Wielu z nas tak przecież robiło i nadal robi. I świetnie. Dla mnie ta przygoda z aparatem zapoczątkowała zupełnie nowy etap w moim życiu. Wcześniej pracowałam dla amerykańskiej firmy, która produkowała materiały dla stomatologów. Zajmowałam się promocją, organizowałam wykłady, prowadziłam prezentacje, a z wykształcenia jestem psychologiem zarządzania. Ale miłość, jaką zapałałam do fotografii, kompletnie przewartościowała moje życie. A że jestem zodiakalnym bykiem, które jak wiadomo mają artystyczną duszę, gdzieś podświadomie zdawałam sobie sprawę, że prędzej czy później musi to zaowocować jakąś pasją.

I tę Twoją pasję postanowiłaś doskonalić w Szkole Filmowej w Warszawie.

To był kolejny spontaniczny moment. Mówią, że jestem urodzona pod szczęśliwą gwiazdą. Wysłałam zdjęcia na konkurs fotograficzny i wygrałam stypendium w Szkole Filmowej w Warszawie na Wydziale Fotografii. Sama pewnie nie podjęłabym tak odważnej decyzji, będąc wówczas mamą dwójki dzieci, która jak wiadomo, zbyt dużo wolnego czasu nie miała. Ale jak już wygrałam to stypendium, stwierdziłam, że szkoda by było zmarnować taką szansę. I udało się, wykorzystałam na sto procent to, co los mi podarował.

Co takiego wydarzyło się w Twoim życiu, że poczułaś, iż chcesz poświęcić się fotografii?

Praca w poprzedniej firmie przestała mnie w ogóle cieszyć. Potrzebowałam czegoś nowego, bardziej współgrającego z moją artystyczną duszą. Tym była oczywiście fotografia. Ludziom coraz bardziej zaczęły się podobać moje zdjęcia, miałam coraz więcej zleceń na płatne sesje fotograficzne, wygrywałam kolejne konkursy fotograficzne. Na co było czekać. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że podjęłam najlepszą z możliwych decyzji. Czego chcieć więcej?

Warszawska Szkoła Filmowa zapewne daje solidne podwaliny do tego zawodu, ale potem własny styl kształtujesz przez lata. Jesteś znana przede wszystkim z artystycznej fotografii kobiecej. Skąd taki wybór?

Ja generalnie kocham każdy rodzaj fotografii. Reaguję też na potrzeby rynku. Wykonuję również całkiem sporo zdjęć produktowych, które też sprawiają mi wielką frajdę. Jednak zdecydowanie człowiek w fotografii to jest ten element, który niesie ze sobą jakąś historię, i ja tę historię lubię pokazywać.

Co kobiety przyciąga na takie sesje?

Chcą się dowartościować, są trochę zagubione w swojej codzienności, mają za dużo obowiązków. Często są to sytuacje życiowe, które skłaniają do spojrzenia na siebie innym okiem. Zmiana pracy, rozwód, zmiana partnera, ciąża, różne sytuacje życiowe. Kobiety chcą taki moment ważny w ich życiu uwiecznić. Ewentualnie chcą też same na siebie spojrzeć innym okiem, bardziej łaskawym. Jesteśmy bardzo krytyczne wobec siebie, 95 procent pań ma sobie coś do zarzucenia.

Wiesz, co robią potem z tym zdjęciami?

Wieszają w domu, niektóre dają w prezencie mężowi, partnerowi, niektóre chowają do szuflady. Nie mam kontroli nad tym, co się dalej dzieje ze zdjęciami. Czasami widzę, że udostępniają je w social mediach, ponieważ oznaczają mnie jako fotografa. Widać, że mają taką potrzebę wewnętrzną, żeby się pokazać z innej strony. Pod takimi zdjęciami często są miłe, fajne komentarze.

Czyli działasz trochę jak terapeuta dla kobiet?

Zdecydowanie i terapeutycznie nie działają tylko moje zdjęcia, ale także samo spotkanie ze mną. To nie jest tak, że pani przychodzi, a ja mówię – proszę, robimy zdjęcia, dziękuję, do widzenia. W moim studio mieszczącym się w kamienicy przy ulicy Sienkiewicza nieraz toczą się wielogodzinne rozmowy, o życiu, bieżących sprawach, wartościach. Tak się doskonale składa, że mam łatwość w nawiązywaniu dobrych relacji, może pomogła mi w tym skończona psychologia zarządzania (śmiech). Jak widać, nic nie dzieje się bez przyczyny. Czasami sama sesja trwa zdecydowanie krócej, niż toczące się rozmowy.

Czy płeć oddziałuje na aparat? Czy ma wpływ na robienie zdjęć?

Myślę, że tak. Mam wrażenie, że mężczyzna inaczej patrzy na kobietę, kobieta kobiecie też zrobi inne zdjęcia. Czasem mówię, że możemy zrobić test, pokażcie mi jakieś zdjęcia, a ja w 80 procentach jestem w stanie określić, czy to zdjęcie zrobił mężczyzna, czy kobieta. Mówię o zdjęciach sensualnych, nie o portretach. Zdjęcia robione przez kobiety są bardziej kojące, zmysłowe, delikatne w ujęciach.

Co chcesz na sesji wydobyć z fotografowanych kobiet?

Piękno, kobiecość, delikatność, zmysłowość. W każdej to jest. Ja nie robię „plastikowych” zdjęć, chcę, żeby każda kobieta czuła się wyjątkowo. Na fotografii wszystko widać, każdy mankament. Trzeba czasem coś zatuszować kadrowaniem, pozą, ubiorem. Zależy mi na tym, aby później kobieta patrząc na te zdjęcia, była z siebie zadowolona.

Gdy umawiasz się na sesję, masz na nią z góry określony plan, czy raczej nastawiasz się na spontaniczność?

Nie mam wizji, ponieważ w większości przypadków w ogóle nie znam pań, które przychodzą do mojego studia. Często umawiamy się przez telefon, czy messengera lub inne media. Nie widzę ich na żywo, a ze zdjęcia profilowego niewiele można wywnioskować. Z reguły działamy więc spontanicznie. Najważniejsza jest dobra atmosfera i to, żeby czuła się swobodnie. Panie przywożą ze sobą różne stroje, same wiedzą najlepiej, w czym czują się dobrze i chcą byś sfotografowane. Wiedzą czego chcą, są przygotowane do sesji, czasem pokazują mi jakąś inspirację, ale też zdają się na moją wizję, na to, co ja proponuję. Wydobywam z każdej z nich delikatność i piękno.

Czasem jednak Twoja bądź co bądź artystyczna dusza musi zmierzyć się z biznesowym wyzwaniem. Co w tego rodzaju fotografii jest dla Ciebie najważniejsze? Co chcesz w takim przekazie opowiedzieć?

Najważniejsza jest dla mnie naturalność, dlatego moje zdjęcia biznesowe bardzo różnią się od tych, nazwijmy je tradycyjnych, nieco sztucznych, koniecznie z założonymi rękoma, które do mnie w żaden sposób nie przemawiają. Jak klient chce być sztywny, dobrze, zrobię go w taki sposób, ale staram się zawsze zaaranżować taką sytuację, pozę, żeby to wyglądało jak najbardziej naturalnie. Zdecydowanie wolę taki ludzki obraz człowieka. Na szczęście większość moich klientów zgadza się z moimi pomysłami i z efektów pracy są potem bardzo zadowoleni. Robiłam też zdjęciach politykom, na banery, plakaty, ale nawet tam do tej poprawności wprowadzałam trochę luzu.

Od czasu do czasu na Twoim profilu na FB dostrzegam cudne fotografie z odległych niesamowicie urokliwych zakątków świata. Czy te kadry powstają również na jakieś zlecenie, czy to uchwycone niezwykłe chwile z wakacji?

Zależy, o które fotografie pytasz, jedne z nich są kadrami uchwyconymi podczas wakacji, inne faktycznie powstają na zlecenie. Wiesz, jaki jest mój największy koszmar senny – znajduję się w pięknym miejscu i mój aparat nie działa. Bez aparatu nigdzie się nie ruszam, zawsze mam go przy sobie, nie wiadomo, kiedy się przyda, tyle cudownych chwil można nim uchwycić. To właśnie te ulotne momenty uchwycone w kadrze sprawiały, że wygrywałam wiele konkursów fotograficznych. Wówczas zrozumiałam, że moja fotografia jest naprawdę wartościowa. I te wygrane konkursy stały się moją przepustką, otworzyły przede mną wiele drzwi. W jednym z takich konkursów organizowanym przez National Geographic nagrodą był wyjazd na Sri Lankę organizowany przez firmę Dilmah. To był rok 2008, od tego czasu byłam tak już czternaście razy i wykonałam ponad sto pięćdziesiąt sesji dla tej firmy. Nie tylko na Sri Lance, ale też w Amsterdamie, Dubaju, Paryżu, Lyonie, w różnych miejscach na całym świecie.

Polubiłaś tę współpracę?

Bardzo, to jest też fajna przygoda, poznajesz nowe miejsca, nowych ludzi. Czasami fotografuję widoki na plantacjach herbaty, innym razem robię zdjęcia podczas eventów, które organizują. Bardzo często moje zdjęcia można zobaczyć na opakowaniach herbaty Dilmah.

Organizujesz również warsztaty. Lubisz dzielić się swoją wiedzą, czy to bardziej odpowiedź na potrzeby rynku?

Lubię dzielić się moją wiedzą, a to, że organizuję warsztaty, jest odpowiedzią na zapotrzebowanie rynku. Wiele osób pisało do mnie w tej sprawie. Warsztaty prowadzę w różnej formie, w trakcie spotkań indywidualnych, ale też grupowych na konkretne zaproszenia organizatora. Ostatnio często spotykamy się w Złodziejowie. Trafiają na nie osoby, które znają moją fotografię i chcą po prostu poznać lepiej techniki, które stosuję. Niektórzy z nich bywają na początku swojej przygody z fotografią, inny mają już całkiem bogate portfolio i taki sprzęt, że czasami sama nie wiem, w czym mogę im jeszcze pomóc. Ale jednak potrzebują jakiejś inspiracji, podpowiedzi jak zrobić zdjęcia „po mojemu”.

Na jakie fotografie Twoim zdaniem jest największe zapotrzebowanie?

Patrząc na ten rynek, jaki ja znam, wiem, że duże jest zapotrzebowanie na sesje kobiece, to jest często taka dobra forma terapii dla wielu osób. Słyszę dużo miłych słów od klientek, które przyjeżdżają z różnych zakątków Polski, specjalnie na sesje do mnie. I bardzo mnie to cieszy.

Interesuje mnie jeszcze Twoje zaangażowanie w różnego rodzaju działania społeczne. Chętnie bierzesz udział w akcjach na rzecz zwierząt, przygotowując, chociażby fotografie z artystami do kalendarza Wielcy Małym. Skąd w Tobie taka dusza społecznika?

Jestem osobą wrażliwą na nieszczęścia, uwielbiam zwierzęta i dlatego angażuję się w różne akcje pomocowe dla nich. Zdjęcia do kalendarza Wielcy Małym, w którym to występują artyści w towarzystwie psiaków ze schroniska, robię już ósmy rok. W tym roku moimi modelami byli między innymi Janusz Chabior z Agatą Wątróbską, Małgosia Królikowska, Antek Królikowski, Olga Bończyk, Renata Dancewicz, Jaga Hupało. Pomagałam fotograficznie też ostatnio mojej stałej klientce, która ma dziecko z zespołem Downa i zakłada fundację. To wynika z potrzeby mojego serca, a przy tym dzielę się tym, co kocham najbardziej – fotografią.

Rozmawiała: Beata Sakowska
Zdjęcia: Izabeli wykonał Paweł Keler, zdjęcia kobiece Izabela Urbaniak