RICHARD BONA i ALFREDO RODRIGUEZ wystąpili w Łodzi na zakończenie kolejnej edycji „Spirit of Łódź. Music festival”. Ich koncert w Monopolis, który zgromadził tłumy fanów, można śmiało nazwać najważniejszym wydarzeniem muzycznym tego roku. Obaj z ogromną pasją opowiadają o muzyce i wspólnym koncertowaniu.
Czy koncert w Monopolis, to Wasz pierwszy występ po przerwie spowodowanej pandemią?
Richard Bona: Nie, byliśmy już w sześciotygodniowej trasie, ale teraz każdy koncert po pandemii zarówno dla nas muzyków, jak i widowni to wielkie wydarzenie. W Monopolis graliśmy po raz pierwszy.
Podobało się Wam?
Alfredo Rodriguez: Oczywiście. To jest fantastyczne miejsce, w którym przyjęto nas entuzjastycznie. Zawsze podkreślam, że lubię wracać do Polski, ponieważ słuchacze są tu niesamowici. Bardzo lubię też waszą kulturę.
Richard Bona: Polubiliśmy Łódź i na pewno będziemy tu wracać.
A teraz dokąd ruszacie?
Richard Bona: Do końca listopada koncertować będziemy w Europie. Nie snujemy dalekich planów, ponieważ wiadomo, że sytuacja przez pandemię zmienia się bardzo dynamicznie. Teraz chcemy grać jak najwięcej, korzystając z tego, że nie ma obostrzeń. Co będzie dalej? Czas pokaże.
Cieszycie się w Polsce wyjątkową popularnością. Co sprawiło, że tak gorąca muzyka jest lubiana w naszym, dość chłodnym kraju?
Richard Bona: Trudno powiedzieć, ale może w chłodnym kraju ludzie są gorący. A może po prostu lubicie taką muzykę. Młodym muzykom zawsze mówię, że trzeba dużo koncertować i pokazywać się, bo wtedy publiczność nie tylko słyszy, ale też może nas zobaczyć. A na żywo
muzykę inaczej się odbiera, bardziej bezpośrednio. Miałem szczęście wystąpić w bardzo popularnym programie kulinarnym i ci, którzy go widzieli, przychodzili potem na koncerty i festiwale jazzowe, żeby mnie zobaczyć i posłuchać. Wystąpiłem również z Anną Marią Jopek, a moja płyta zdobyła tu status złotej. I oczywiście muzyka, którą gram nie jest najgorsza (śmiech). Nie policzę, ile w sumie koncertów w różnych składach zagrałem w Polsce, było tego trochę.
Na pewno, bo koncertujesz u nas już od ponad 20 lat. Jak odbiera nasz kraj, teraz i dwadzieścia lat temu?
Richard Bona: Zaszło wiele pozytywnych zmian, chociażby podróżowanie z jednej miejscowości do drugiej nie zabiera już tak dużo czasu. Miasta wyładniały, powstało wiele nowych miejsc. Dużo zmieniło się na korzyść, również w muzyce. Zmieniła się także nasza publiczność i zdecydowanie przybyło nam jej. Na szczęście pierogi, żurek i polska wódka wciąż są doskonałe.
Jak się spotkaliście na muzycznej drodze?
Alfredo Rodriguez: Pracowaliśmy z tym samym producentem muzycznym Quincy Jonesem. Z Richardem poznaliśmy się dziesięć lat temu w Szwajcarii i uznaliśmy, że jako duo pojedziemy w trasę po Azji. Graliśmy razem dużo koncertów, współpracowaliśmy też przy jednym z moich albumów. Razem koncertowaliśmy też w Polsce kilka lat temu, na pewno graliśmy wówczas w Warszawie, Krakowie i Katowicach. Teraz uznaliśmy, że zrobimy coś nowego i założyliśmy zespół Richard Bona & Alfredo Rodriguez Band, w którego składzie znalazło się jeszcze czterech muzyków. I tak trafiliśmy na koncert do Łodzi.
Jak się uzupełniacie? Co nowego odkrywacie podczas wspólnej gry?
Richard Bona: On jest z Kuby, ja jestem z Afryki z małej pipidówy w Kamerunie. Nasze pochodzenie już nas łączy. Artystycznie, Kuba i Afryka są mocno połączone, dlatego, to co gramy nazywa się Afro-Cuban.
Skąd znasz słowo pipidówa?
Richard Bona: Będąc kiedyś w Polsce, usłyszałem je od kogoś. Jest bardzo dźwięczne, a jak jeszcze zrozumiałem, co oznacza, to włączyłem je do swojego słownika. Dobrze charakteryzuje miejscowość w Kamerunie, w której się urodziłem.
Lubicie być na scenie?
Alfredo Rodriguez: Na niej mogę być naprawdę sobą. Pokazać swoje uczucia i wyrazić je. To najprzyjemniejsza część bycia muzykiem.
Richard Bona: Na scenie muszę robić wszystko naraz, inaczej nie czułbym się dobrze. Lubię grać i śpiewać w tym samym czasie. Dorastałem w Afryce, gdzie koncepcja muzyki jest nieco odmienna od tej europejskiej. Tutaj ludzie skupiają się na jednej rzeczy, chcą perfekcyjnie na przykład grać na pianinie, skrzypcach czy śpiewać barytonem. A muzycy w mojej wiosce byli równocześnie komediantami, śpiewakami, grajkami, tancerzami.
Podsumujcie swoją muzykę w kilku słowach.
Richard Bona: Good music (śmiech).
Alfredo Rodriguez: Moje całe życie.
Richard Bona: W każdej muzyce jest zawarte szczęście, nawet jeśli jest nostalgiczna. Jest ona najczęściej używaną formą sztuki w naszym społeczeństwie. Nie każdy ogląda piłkę nożną, nie każdy chodzi do kina, ale uwierzcie mi, każdy słucha muzyki.
Alfredo Rodriguez: Nasza muzyka bazuje na naszych doświadczeniach, doznaniach, na tym, co przeżyliśmy, co czujemy.
Skąd czerpiecie inspiracje?
Alfredo Rodriguez: Z wielu stron. Dorastałem otoczony muzyką, mój tata jest wokalistą. Moja świadomość muzyczna ukształtowana była wieloma gatunkami muzycznymi. Słuchałem muzyki z niemalże całego świata. Bardzo interesuje mnie folklor z różnych stron świata, ale staram się znajdować muzykę, dosłownie w każdej chwili życia. Znajduję ją więc w każdym tchnieniu, w każdej podróży, w otaczającej przyrodzie. Każde z doświadczeń staram się przeistoczyć w muzyczne brzmienie i dźwięki.
Kiedy muzyka pojawiła się w Waszym życiu?
Richard Bona: Moja mama, dziadek, wujkowie – wszyscy byli muzykami. W Afryce jest tak, że jeśli żyjesz wśród ludzi zajmujących się muzyką, cały czas czujesz ją w sobie. Widzisz kogoś, kto skacze, kto rusza się w jakimś rytmie i zaczynasz robić to samo. Byłem świadkiem takich zachowań jako mały chłopiec, dlatego starałem się naśladować moją rodzinę. Środowisko, w którym dorastamy, kształtuje nas. Nie byłbym dobrym architektem.
Alfredo Rodriguez: Wspomniałem już, że od dziecka otoczony byłem muzyką. Urodziłem się na Kubie i od siódmego roku życia studiowałem muzykę klasyczną. Kilka lat później odkryłem muzykę popularną i jazz, dzięki płycie Keitha Jarretta, którą podarował mi wujek. Od tego czasu oczarowała mnie improwizacja i zacząłem z nią eksperymentować.
Jakie przesłanie niesie Wasza muzyka?
Alfredo Rodriguez: Najważniejsze jest dla mnie, by być szczęśliwym. Myślę, że każdy człowiek powinien walczyć o coś takiego, co czyni go ekstremalnie szczęśliwą istotą. Dla mnie czymś takim jest muzyka, jest nierozerwalną częścią mojego życia, jest zjawiskiem, które kocham najbardziej. Moje przesłanie w muzyce jest więc takie, by dzięki niej odnajdywać to, co kochamy w życiu. Myślę, że przesłaniem powinien być również pokój, miłość, połączenie. Szczególnie w tym czasie, w którym tak trudny stał się nasz świat. Jest sporo kryzysów, nie radzimy sobie z klęskami żywiołowymi. Sądzę więc, że nasza muzyka jest naszym skromnym wkładem w pokojowy rozwój świata i jego szczęście.
Co chcecie osiągnąć w muzyce?
Alfredo Rodriguez: To jest trudne pytanie. Wydaje mi się, że gramy muzykę, bo po prostu jest dla nas wszystkim w życiu. Jest jak picie wody. Mogę śmiało powiedzieć, że jeśli nie mielibyśmy muzyki, moglibyśmy umrzeć. Jest ona częścią nas, częścią naszych serc. Jest z nami od zawsze i na zawsze.
Richard Bona: Jest po prostu strawą dla naszych dusz. To zdecydowanie coś więcej niż granie koncertów, czy nagrywanie albumów. Jest dla nas misją, chcemy sprawiać, by nasza publiczność była po prostu szczęśliwa. Chcemy polepszyć życie ludzi. My znaleźliśmy w życiu coś, co nas uzupełnia i jest to muzyka. Dlatego myślę, że jeśli ludzie to zobaczą, to może sami znajdą coś, co przynosi im szczęście.
Co jest dla Was ważne w realizowanych projektach?
Richard Bona: Muzyki nie da się zaprogramować. Czasami dostajemy olśnienia, gdy po prostu coś robimy, moglibyśmy na przykład wpaść na świetny pomysł, wychodząc z tej kafejki. Czasami wchodząc do studia, nie jesteśmy w stanie nic nagrać, a następnego dnia znajdujemy inspirację, nowy pomysł i wtedy przychodzi nam to z łatwością.
Czy moglibyście wykorzystać w jakimś projekcie polską muzykę ludową?
Alfredo Rodriguez: Kocham polską muzykę. Dorastając, grałem muzykę klasyczną, więc znam Chopina, Paderewskiego, Ogińskiego i od najmłodszych lat lubiłem polską muzykę. Uwielbiam muzykę ludową z każdego kraju. Słucham dużo muzyki, niektóre piosenki lubię, niektórych nie, ale powiem jedno – słuchając muzykę ludową obojętnie jakiego kraju, zawsze jestem nią zainteresowany. Choć sam nie wiem czemu…
Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcia Magdalena Kaczmarek, Ukryte w Kadrze