Biznes

O bezrobociu, inflacji i zadłużeniu

O bezrobociu, inflacji i zadłużeniu

Marcin Ślawski, doradca, analityk finansowy i właściciel firmy Superior Investment wyjaśnia, w jakim stanie na koniec roku jest polska gospodarka i co nas czeka w przyszłym roku.

 

Jest bardzo źle, jak mówi koalicja, jest bardzo dobrze, jak twierdzi PiS czy jest tak sobie, jak uważają symetryści? W jakiej kondycji jest polska gospodarka na koniec 2023 roku, bo ilu ekspertów tyle opinii na ten temat?

Trzeba pamiętać, że opinie polityków przeważnie są skrajne. Ja lubię odnosić się do konkretów. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego, wynika, że stopa bezrobocia w Polsce wynosi obecnie 5 procent i są oczekiwania, że na koniec roku będzie to około 5,1 procent. Mówimy tutaj o tak zwanej stopie bezrobocia rejestrowanego, czyli o odsetku osób bezrobotnych zarejestrowanych w powiatowych urzędach pracy do liczby ludności aktywnej zawodowo.  Według informacji Ministerstwa Finansów Komisja Europejska prognozuje wzrost realnego PKB w Polsce na poziomie 0,4 procent w 2023 roku, 2,7 procent w 2024 roku oraz 3,2 procent w 2025 roku. Inflacja CPI, czyli wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych w Polsce, w październiku 2023 roku wyniosła 6,6 procent w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego. Według projekcji NBP z 10 listopada bieżącego roku tak zwana inflacja konsumencka ma zejść w roku 2024 do poziomu około 5 procent w porównaniu do roku bieżącego. Z kolei tak zwany cel inflacyjny, który ma wynieść 2,5 procent, z przedziałem odchyleń plus minus 1 punkt procentowy, prawdopodobnie osiągniemy dopiero w roku 2026 lub pod koniec 2025 roku.

A jeżeli chodzi o zadłużenie Polski, to tu jaką mamy sytuację?

Dług sektora instytucji rządowych i samorządowych, tak zwany dług EDP, na koniec II kwartału 2023 roku, według danych Ministerstwa Finansów wyniósł 1581,2 mld złotych. Zadłużenie to systematycznie rośnie. Teoretycznie,  w odniesieniu do innych krajów Unii Europejskiej nie jest to jeszcze wysoki poziom w relacji do PKB, aczkolwiek niepokojąco wygląda tak zwana strategia zarządzania długiem przedstawiona przez Ministerstwo Finansów, a konkretnie wskaźnik długu publicznego w relacji do PKB na najbliższe lata. Założono jego dalszy wzrost o około 10 punktów procentowych. Warto również uwzględnić fakt, że dług jest dodatkowo emitowany przez instytucje należące do Skarbu Państwa, takie jak na przykład Bank Gospodarstwa Krajowego oraz Polski Fundusz Rozwoju i są to coraz wyższe poziomy. Jednak główne obawy ekonomistów i części polityków stanowi obszar związany z deficytem budżetowym, czyli ujemną różnicą między dochodami a wydatkami budżetu państwa. Z moich informacji wynika, że ostatnia aktualizacja budżetu dokonana przez rząd Mateusza Morawieckiego zakłada, że w roku bieżącym wydatki przewyższą dochody o około 92 miliardy złotych, co oznacza ponad pięcioprocentowy deficyt w relacji do PKB. Według ekspertów z PKO BP „przyrost deficytu jest wynikiem mocniejszego wzrostu wydatków niż dochodów, na przykład we wrześniu bieżącego roku dotyczył między innymi wydatków zbrojeniowych”.

Według szacunku Ministerstwa Finansów w przyszłym roku jest zakładane ujemne saldo budżetowe na poziomie ponad 160 miliardów złotych. W ostatnich kilkunastu latach wyższy deficyt występował tylko w roku 2020, pandemicznym oraz w latach 2009 i 2010, tuż po kryzysie światowym z 2008 roku. W tym aspekcie wszyscy ekonomiści są w zasadzie zgodni, że – mówiąc delikatnie – nie jest to sytuacja korzystna. Część ekonomistów stara się dostrzegać w tym pozytywy, jak choćby Piotr Bielski, ekonomista z Santander Banku, który uważa, że „globalna sytuacja i kryzys wymagają często niestandardowych działań, a deficyt i ekspansywna polityka rządu jest wsparciem dla gospodarki”. Inni, jak dr Sławomir Dudek z Instytutu Finansów Publicznych, wręcz alarmują. Otóż wyliczył on, że rzeczywisty deficyt, uwzględniający fundusze pozabudżetowe będzie o 112 miliardów złotych większy, niż pokazuje rząd i „tym samym, po 8 latach Polska znajdzie się ponowie w procedurze nadmiernego deficytu (EDP) od 2024 roku”.

Co to oznacza?

To, że nowy rząd będzie musiał raportować dwa razy w roku do Komisji Europejskiej, jakie podejmuje działania w celu zredukowania deficytu i rozliczać się z ich efektów. Konsekwencją tego może być prawdopodobnie konieczność „proszenia” się o pieniądze od inwestorów zagranicznych, co spadłoby na nowy rząd. Reasumując, widoczne są pewne aspekty przyszłego ożywienia gospodarczego w Polsce w latach 2024 oraz 2025 i jest to czynnik pozytywny. Niemniej jednak wciąż nadmiernie wysoka inflacja, a przede wszystkim wysoki deficyt budżetowy i zwiększanie się długu publicznego w relacji do PKB, stanowią dość poważne wyzwania dla polskiej gospodarki na najbliższe miesiące, a nawet lata.

Inflacja nie sprzyja trzymaniu pieniędzy w bankach. Czego w związku z tym możemy spodziewać się na rynku kapitałowym w Polsce w najbliższym czasie?

Jeśli chodzi o instrumenty finansowe, zacznę na początek od akcji. Od początku roku, polski indeks szerokiego rynku (WIG) na dzień 15 listopada br. wzrósł już o ponad 28 procent. W tym roku wystąpiły dwie korekty na polskiej giełdzie: jedna w marcu, a druga głębsza w sierpniu i we wrześniu. Od początku października do chwili obecnej (15 listopada br.), obserwujemy wzrosty indeksu WIG o około 15 procent. Z reguły działania banków centralnych dotyczące obniżek stóp procentowych działają stymulująco na rynek akcji. Jeśli chodzi o obligacje, to ten rok jest szczególnie dobry dla znacznej większości funduszy obligacyjnych. Duża część z nich notuje w ostatnich 12 miesiącach nawet dwucyfrowe stopy zwrotu. Jeśli miałbym się odnieść do przyszłego roku, to jestem raczej optymistą jeśli chodzi o inwestowanie zarówno na rynku akcji, jak i obligacji. Realnym scenariuszem jest dalsza obniżka rentowności obligacji skarbowych w Polsce, ale również na świecie. W tym kontekście można się spodziewać sensownych stóp zwrotu rozwiązań opartych na obligacjach skarbowych stałokuponowych. Ale również fundusze oparte na obligacjach skarbowych o zmiennych kuponach mogą dobrze sobie radzić. Z dużym prawdopodobieństwem nie będą to już tak wysokie stopy zwrotu funduszy obligacyjnych jak w roku bieżącym, niemniej jednak mogą to być wyższe stopy zwrotu niż uzyskiwane w tym okresie z lokat bankowych.

***

Materiał należy traktować jako wyłącznie wyraz osobistych poglądów autora. Nie stanowi on oferty w rozumieniu Kodeksu cywilnego ani oferty publicznej w rozumieniu ustawy o ofercie publicznej i warunkach wprowadzania instrumentów finansowych do zorganizowanego systemu obrotu oraz o spółkach publicznych, doradztwa inwestycyjnego, innego rodzaju doradztwa, ani rekomendacji do zawarcia transakcji kupna lub sprzedaży jakiegokolwiek instrumentu finansowego, jak również innych informacji rekomendujących lub sugerujących strategie inwestycyjne.

Marcin Ślawski
Doradca, menedżer i analityk finansowy. Od kilkunastu lat związany z branżą inwestycyjną. Certyfikowany Analityk Inwestycyjny (CAI) – Związek Maklerów i Doradców (ZMID). Uczestnik międzynarodowych programów z zakresu ekonomii, finansów inwestycyjnych oraz instrumentów finansowych w ramach CFA Institute (USA) – The Chartered Financial Analyst oraz szwajcarskiej organizacji Association of Certified International Investment Analysts (ACIIA). Certyfikowany marketer The Chartered Institute of Marketing (Anglia) i posiadacz tytułu „Associate” w ramach tej organizacji. Absolwent Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego o specjalności Zarządzanie Spółkami Kapitałowymi, studiów podyplomowych Rachunkowość i Zarządzanie Finansowe oraz Rynek Nieruchomości. Uczestnik kursów z zakresu doradztwa inwestycyjnego.

 

Superior Investment
Łódź, al. Kościuszki 39 lok. 12
tel. 608 477 112
e-mail: biuro@superiorinvestment.pl
www.superiorinvestment.pl