Raporty

Marzenie o nowym domu

Marzenie o nowym domu

O akcjach realizowanych z myślą o podopiecznych Fundacji „Dom w Łodzi”, hojności sponsorów, potrzebach i pasjach dzieci oraz nowym domu rozmawiamy z Jolantą Bobińską, prezes fundacji.

 

Fundacja „Dom w Łodzi” co i rusz angażuje się w dość nietypowe projekty, jak chociażby marsz w milczeniu, na który wybrał się Damian Szymański, na co dzień pracujący w fundacji. Czy tylko poprzez organizacje takich akcji jesteście teraz w stanie zbierać pieniądze na utrzymanie?

Fundacji działających na rzecz pomocy dzieciom jest bardzo dużo. I choć nasza jest jedyną, która prowadzi dom dziecka dla dzieci chorych, pozyskiwanie środków na działalność wcale nie jest prostą sprawą. Mamy oczywiście dotację na prowadzenie domu, ale pokrywa ona sześćdziesiąt procent ponoszonych przez nas kosztów. Resztę musimy pozyskać od sponsorów czy raz w roku z tytułu 1,5 proc. dla organizacji pozarządowych przy rozliczaniu deklaracji PIT.

Przyznam, że po zmianach podatkowych, jakie weszły w życie, jestem pełna obaw o wysokość wpływów z rozliczeń PIT, które i tak nie były zbyt wysokie. Mamy oczywiście kilku stałych sponsorów, ale sytuacja w tym roku jest dość trudna i wszyscy mocno zastanawiają się nad wydatkiem każdej złotówki. Dlatego nasz cudowny zespół wymyśla różne akcje, podczas których pozyskujemy środki na konkretne cele.

A marsz w milczeniu konkretnie czemu był dedykowany?

Damian przeszedł 800 km z Helu do Morskiego Oka w milczeniu, aby pomóc w finansowaniu programu komunikacji alternatywnej dla naszych dzieci –  Julianki i Bartusia, którzy nie mówią. Roczny koszt indywidualnego wsparcia tej dwójki dzieci to 40 tysięcy złotych zł. Wyzwanie, którego podjął się Damian, zainspirowało inną dobrą duszę, czyli olimpijczyka Filipa Wypycha z Feel The Water do zorganizowania akcji przepłynięcia 800 basenów naszej fundacji. W basenowej akcji wziął udział nasz Gabryś, który od dwóch lat uczy się pływania pod okiem Filipa. Zbiórka na komunikację alternatywną cały czas jeszcze trwa, można ją znaleźć na naszej stronie. To bardzo ważne, byśmy mogli zapewnić dzieciom takie wsparcie, bo to doskonały i wyjątkowy sposób na porozumienie się z nimi.

Tych akcji obserwując wasz profil na FB, jest naprawdę sporo. Kto je wymyśla?

Mamy wokół siebie wspaniałych ludzi, którzy dla naszych dzieci są gotowi na różne szalone działania. Ale wszystko zaczyna się w domu – od naszych cudownych cioć i wujków, którym pomysłów nie brakuje. Są bardzo zaangażowani, chcą, aby naszym dzieciom żyło się jak najlepiej. I to nam się udaje i z tego jestem bardzo dumna. Nasza dziewiątka podopiecznych jest zaopiekowana w każdym aspekcie.

Dosłownie w każdym, przecież nie dbacie tylko o ich potrzeby zdrowotne i opiekuńcze, ale robicie wszystko, aby rozwijały też swoje pasje.

Pasje w życiu każdego człowieka są bardzo ważne, dlatego staramy się, aby mogły je rozwijać także nasze dzieci. O Gabrysiu już wspomniałam – pływa, Julia od lat tańczy na wózku, a Marcin biega.

Czy to właśnie Julka i jej miłość do tańca zainspirowały fundację do organizacji warsztatów tanecznych dla wózkowiczów pełnych pasji?

To kolejna cudowna inicjatywa, którą realizujemy, tym razem dzięki środkom pozyskanym z PFRON-u. W warsztatach biorą udział bezpłatnie dzieci z całej Polski jeżdżące na wózkach. Zorganizowaliśmy już cztery edycje warsztatów i każda z nich cieszyła się olbrzymim zainteresowaniem. Warsztaty prowadzi Mateusz Szałański wspierany przez Marię Wójcik, podwójną Mistrzynię Polski w tańcu na wózku i Anna Płoszyńska, II Miss Świata na Wózku 2022. Za rok kolejna edycja, bo radość dzieci biorących w nich udział jest po prostu bezcenna.

W sierpniu kolejna akcja, którą organizujecie od lat: bieg Szczęśliwa 13.

Dokładnie 27 sierpnia, czyli w ostatnią niedzielę wakacji. Serdecznie wszystkich zapraszamy! Bieg, który odbywa się w Lesie Łagiewnickim, organizujemy już po raz szósty. Ma on oczywiście cel charytatywny. Data nie jest przypadkowa – nawiązuje do daty powstania fundacji. Świętujemy, łącząc dobrą energię i radość z pozyskiwaniem wsparcia finansowego.

Tych akcji charytatywnych na rzecz Fundacji Dom w Łodzi dużo się odbywa?

Wygląda to bardzo różnie. Żyjemy w takiej wiecznej niepewności. Czasem pojawia się akcja za akcją, a czasem – następuje cisza i dłuższa pauza. Niedawno otrzymaliśmy wspaniałe wsparcie z licytacji artystycznego Kalendarza Virako w Monopolis, Systematycznie wspiera nas świąteczna akcja o nazwie Magiczne Pierniki zainicjowana przez grupę niezwykłych kobiet. Raz w roku nasze Przyjaciółki z Rady Fundacji organizują bal charytatywny, a teraz można kupić pyszny miód zebrany dla nas z pasieki na dachu Centrum Biznesowego Synergia.

Są też mniejsze inicjatywy, od osób prywatnych – zbiórki urodzinowe, czy w czasie ślubu, spontaniczne zakupy dla nas. Często jest tak, że są to akcje jednorazowe – dziś my jesteśmy beneficjentami takiego wsparcia, w kolejnym roku – ktoś inny. Warto podkreślić, że każda pomoc ma dla nas duże znaczenie, bo działamy całą dobę, non stop, dzieci rosną, zmieniają się ich potrzeby, wprowadzamy nowe metody pracy. Dlatego jestem ogromnie wdzięczna wszystkim, którzy podejmują się takich działań. Bez nich nie mielibyśmy środków na wiele cennych inicjatyw na rzecz rozwoju naszych dzieci.

Dzięki wspanialej kadrze specjalistów zaangażowanych w funkcjonowanie domu dzieci mają szansę na lepsze życie i szybsze pokonywanie różnych deficytów. Wiadomo, że dobrze byłoby, gdyby znalazły się w kochających rodzinach. Jak wygląda obecnie sprawa adopcji?

Niestety z ubolewaniem muszę stwierdzić, że od dwóch lat nie udało na się znaleźć domu dla żadnego z naszych dzieci. I nie wynika to z tego, że zaprzestaliśmy starań w tym kierunku, tylko z obostrzeń wprowadzonych przez rząd, które w znacznym stopniu ograniczyły adopcje zagraniczne. Ze względu na możliwość zapewnienia specjalistycznej opieki i kosztów z nią związanych, adopcje zagraniczne były dla dzieci wielką szansą. Polskie rodziny boją się takich wyzwań. I ja się im nie dziwię, bo wiem, ile pracy i pieniędzy potrzebnych jest na opiekę nad dzieckiem z różnymi schorzeniami i deficytami.

Ilu podopiecznych opuściło już dom?

Od początku powstania fundacji mieliśmy pod opieką trzydzieścioro czworo dzieci. Niektóre są już dorosłe, inne mieszkają z nowymi, kochającymi rodzicami. Mamy też niestety trudne doświadczenia pożegnań, bo były z nami dzieci z terminalnymi schorzeniami. Dawid, od którego wszystko się zaczęło, mieszka we Włoszech i nawet bardzo upodobnił się do swojej włoskiej rodziny, blond czuprynę zastąpiły ciemne włosy. Mówi płynnie po angielsku, po włosku, gra w kosza, jeździ konno, świetnie się rozwija. Jesteśmy z Nim w kontakcie, dostajemy zdjęcia i pozdrowienia. Aż nam serce się raduje. Mamy też kilka pięknych, bardzo wzruszających historii, gdzie nowymi rodzicami naszych dzieci zostali nasi wolontariusze. Jesteśmy w stałym kontakcie, odwiedzamy się, wspieramy, razem świętujemy ważne uroczystości. Ciągle możemy wzajemnie na siebie liczyć. Ciągle jesteśmy rodziną.

Czego teraz najbardziej potrzebujecie?

Wsparcie jest potrzebne w wielu dziedzinach. Z jednej strony są to finanse, które pozwalają zapewnić to, co najważniejsze, czyli – leczenie i rehabilitację, a szczególnie wyjazdy rehabilitacyjne, podczas których naprawdę dużo udaje się wypracować. Ale – bardzo ważni są też dla nas Wolontariusze, którzy pomagają nam w codzienności: bawią się z dzieciakami, pomagają w odrabianiu lekcji, rozwijaniu pasji, organizowaniu spacerów i dodatkowych wyjść. Wożą dzieci na zajęcia dodatkowe, czasem do szkoły, towarzyszą dzieciakom w czasie ich częstych pobytów w szpitalach. Wolontariusze pomagają też w organizowanych akcjach, zbiórkach, pomagają w remontach i sprzątaniu. Bardzo przydają się „złote rączki”, kierowcy czy osoby mające konkretne umiejętności: szycia, majsterkowania, malowania. Pomóc nam można też robiąc zakupy – mamy na naszej stronie długą listę marzeń.

Na wakacje się wybieracie?

Tak. W tym roku wybieramy się na turnus rehabilitacyjny nad morze na dwa tygodnie, krócej niż w ubiegłym roku, ponieważ mamy nieco skromniejszy budżet. Ale jak wrócimy do Łodzi, to też zapewnimy dzieciom dużo atrakcji, bo nie chcemy, by czas spędzały tylko w domu.

A ten chyba zrobił się dla Was za ciasny?

Zdecydowanie tak. Marzymy o większym domu, w którym dzieci miałyby wygodne pokoiki, bawialnię, salę rehabilitacją, gabinet logopedyczny i integracji sensorycznej, a także duży ogród. Nowego domu szukamy od dawna. Mamy nadzieję, że z pomocą Urzędu Miasta wreszcie nasze marzenie się spełni. Nasze dzieci i tak już okrutnie doświadczone przez życie, nie dość, że chore, to jeszcze odrzucone przez rodziców, zasługują na wspaniałe życie w gronie kochających je osób.

Za swoje zaangażowanie w opiekę nad dziećmi otrzymała Pani ostatnio Nagrodę Miasta Łodzi, a także medal z okazji 600-lecia Łodzi. Miło, gdy ktoś docenia Pani pracę?

Ta nagroda to wyróżnienie dla nas wszystkich, dla domu, dla wspaniałych ludzi, którzy go tworzą. Bo przecież wszystko, co udaje się osiągnąć, wszystkie sukcesy dzieci i domu są możliwe dzięki sercu, wiedzy i doświadczeniu wszystkich specjalistów, którzy tworzą to miejsce. Więc to nagroda dla naszej całej rodziny… i dla dużych… i też dla dzieci – naszych codziennych małych bohaterów.

Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcie Fundacji „Dom w Łodzi”