Polecamy

Lepszych pierogów nie znajdziecie

Lepszych pierogów nie znajdziecie

Choć zmieniła się niebywale, smak serwowanych w niej pierogów pozostał ten sam. Po prosu są doskonałe. Rozmawiamy z MARCELEM CHODAKOWSKIM, właścicielem Pierogarni Złote Jabłko w Poddębicach.

 

Pierwszy raz spotkaliśmy się trzy lata temu, wspomniał pan wówczas o tym, że zamierza się cały czas rozwijać. Nie sądziłem, że w takim imponującym stylu, że zobaczę Pierogarnię Złote Jabłko w zupełnie nowej odsłonie. Nie próżnował pan przez ten czas?

Zdecydowanie nie, to był naprawdę pracowity czas i dodatkowo niezbyt łatwy dla całej branży gastronomicznej, jak i wielu innych biznesów, oczywiście przez pandemię. Nową salę zacząłem budować właśnie trzy lata temu. Od razu pewnie panu rodzi się pytanie, czemu prace trwały tak długo? Ponieważ postawienie takiego obiektu nie było prostą sprawą. Po pierwsze zbudowaliśmy go z ka- mienia wapiennego, naszego lokalnego poddębickiego budulca. Tego kamienia nie można już nigdzie kupić, więc pozyskaliśmy go ze starych budynków. Po drugie nie tak proste było znalezienie murarzy, którzy podjęliby się takiego zadania, większość odmawiała, gdy dowiadywała się, z czego trzeba będzie budować. Po trzecie pod budynkiem znajduje się duża, naprawdę nowoczesna kuchnia, której powstanie też zajęło trochę czasu. A w nowej sali, z której jestem naprawdę dumny, możemy przyjąć osiemdziesięciu gości.

Kiedy została otwarta?

W czerwcu tego roku. Mamy też ogródek, ale jedna jego część nadal jest w budowie. Stanie tam przepiękna fontanna z brązu stworzona przez moją siostrę artystkę Małgorzatę Chodakowską. W jej pracach zaklęte w brązie postaci zdają się ożywać na oczach podziwiającej je osoby za sprawą wody wypływającej z różnych części posągów. Powstałe natomiast z brązu i drewna rzeźby imitują ruch prawdziwego człowieka, co jest wręcz magiczne. Takie właśnie rzeźby zdobią wnętrze nowej sali, to zresztą jedyne miejsce w Polsce, gdzie można je podziwiać. Siostra tworzy i mieszka w Dreźnie.

Do Poddębic, które mają nową atrakcję – termy, przyjeżdża teraz coraz więcej osób. Czy w Złotym Jabłku w związku z tym pojawia się coraz więcej gości?

Na brak gości nie możemy narzekać i w zasadzie nigdy nie narzekaliśmy. Z czego bardzo się cieszę. Na pewno termy sprawiły, że w Poddębicach coraz więcej osób spędza czas. U nas widać zdecydowanie więcej gości, w wakacje mieliśmy co robić, było naprawdę intensywne. I stali bywalce zaglądają i cieszą się, że pierogarnia tak bardzo się zmieniła. Wcześniej mieliśmy miejsce dla trzydziestu gości, teraz doliczając miejsca w ogródku, możemy pomieścić ponad setkę.

A w menu nadal te same pozycje?

Tak niewiele się zmieniło. Po prostu naszym gościom smakuje to, co mamy w ofercie. Najchętniej zamawiają pierogi, te najbardziej tradycyjne, czyli z mięsem i borowikami, kapustą i borowikami, z serem, a latem z jagodami. Mamy oczywiście nasze autorskie pozycje jak chociażby pierogi z dorszem i bryndzą owczą, pierogi z kaszą jaglaną i borowikami, pierogi z serem i miętą, sezonowo pierogi z dynią i orzechami włoskimi, które właśnie się pojawiły. W miarę możliwości wprowadzamy produkty z własnego pola.

O własnym polu nie wspominał pan wcześniej, tylko o dostawach od lokalnych rolników. Po co panu własne pole?

Namówili mnie właśnie lokalni ekologiczni rolnicy, bym spróbował. Znalazłem też taką sentencję, mówiącą o tym, że gotowanie zaczyna się na polu. To je teraz mam i śmieję się, że to pierwsza linia naszej kuchni. Na dwóch hektarach uprawiamy własne warzywa, mamy swój sad, który za dwa czy trzy lata przyniesie pierwsze efekty, mamy 160 kur, od których jajka wykorzystujemy na pierogi. Oczywiście nadal korzystamy też z plonów lokalnych rolników, w tym roku, gdy zabrakło mi własnej cebuli, pojechałem do zaprzyjaźnionego z nami dostawy pod Łęczycę. Z ofert dużych korporacyjnych firm nie korzystałem nigdy i nie będę. Serwuję zdrowe jedzenie.

Czy można w pierogarni zorganizować imprezę?

Mniejsze wydarzenia organizujemy w małej sali. To przyjęcia do trzydziestu osób, z reguły typowe uroczystości rodzinne – urodziny, imieniny, chrzciny i komunie. W większej sali można też je zorganizować, ale nie będzie to już impreza zamknięta, tylko wydzielony stół. Nie zamykamy pod takie wydarzenia restauracji, skupiamy się na gościach indywidualnych.

Oprócz pysznego jedzenia oferujecie dodatkowe atrakcje. Czego możemy spodziewać się tej jesieni?

Wieczorków muzycznych, które zamierzamy organizować chociaż raz w miesiącu. Mamy zaprzyjaźnione dwa zespoły, jeden z Poddębic, drugi z Turku i szukamy też kolejnych wykonawców.

Przy dobrej muzyce pewnie przydałby się odpowiedni trunek. Co pan proponuje?

Dobre markowe alkohole i kilka drinków, a także nalewki z Bieszczad. Produkujemy własną cytrynówkę, zebrałem z własnych drzewek dużo derenia i mamy zamiar zrobić własną dereniówkę. Polecam polską wódkę ziemniaczaną i żytnią. Ta ostatnia jest wódką bio. Bardzo mi to odpowiada, bo w ofercie sporo mamy produktów bio. Bio wino, bio piwo ze Zduńskiej Woli, bio soki.

Znalazłem też ciekawą pozycję w menu z alkoholem – whisky z jałowcem. Skąd taki pomysł?

Sam pomysł wykorzystania jałowca zrodził się z konieczności, ponieważ kilka lat temu wycofałem niezdrowe napoje gazowane i trzeba było czymś zastąpić tradycyjny napój używany do whisky. Jałowiec z żurawiną jest bardzo zbliżony smakiem, bierzemy go od lokalnego wytwórcy z Piotrkowa Trybunalskiego. Osoby, które spróbowały tego połączenia, chwalą ten smak.

Pierogarnia, własne pole, dostawy od lokalnych rolników. Sporo tego, jak wygląda pana dzień?

Zaczynam na polu, karmię kury, wybieram jajka, doglądam jak wszystko rośnie. Z reguły zajmuje mi to około dwóch godzin, potem jadę do pierogarni dostarczyć jajka do ciasta pierogowego, robię szybkie lokalne zakupy, doglądam, co dzieje się na kuchni i na sali wracam na pole. Bardzo lubię na nim pracować, to moja oaza spokoju, w której ładuję akumulatory. Strasznie nie lubię papierkowej roboty, na szczęście tym zajmuje się moja żona.

Czyli cały czas to biznes rodzinny?

Tak, żona już nie pracuje w szkole, tylko skupiła się ze mną na prowadzeniu restauracji, syn pracuje jako kelner, a pod okiem mojej mamy cały czas powstają pierogi. Mamy świetnego szefa kuchni i świetne panie radzące sobie doskonale z pierogami. Na sali pracuje grupa kelnerów. W sumie stały trzon stanowi zespół dwunastu osób, w sezonie pracuje do dwudziestu osób.

Czy osoby pracujące w kuchni biorą udział w szkoleniach, czy metodą prób i błędów sami tworzycie pewne trendy?

Pierogi są popularne na całym świecie i ich wariantów oraz rodzajów są zapewne setki, jak nie tysiące i nie sposób się wszystkiego nauczyć. Polegamy na starych recepturach babć czy mam, tak jak wspomniałem, moja mama cały czas nam pomaga.

Odwiedza pan czasami inne pierogarnie, wie pan ile ich działa w Polsce?

Bywam w innych restauracjach, bo lubię dobre jedzenie, ale nie policzyłem ile pierogarni działa w Polsce. Jestem przekonany, że każda z nich ma swoją specyfikę. Policzyłem za to, że mamy w Polsce prawie 400 winnic.

To ciekawe. A co w najbliższych planach?

Już niebawem zaczniemy serwować pierogi z pieca opalanego drewnem, zdradzę, że smakują obłędnie. W starej sali chcemy też otworzyć mały sklep z lokalnymi produktami, lokalne przetwory z naszego pola zamknięte w słoikach. Na pewno będzie dużo kiszonek – ogórki, kapusta, zakwas z buraków. Powstawać będą też przetwory garmażeryjne, dania na wynos.

O kolejnej restauracji pan nie myśli?

Ja nie, ale kto wie, może dzieci kiedyś będą chciały.

Codziennie je pan pierogi?

Codziennie może nie, ale jem naprawdę często. Uwielbiam je, ale nieraz jest tak, że najlepiej mi smakują, jak wracam stęskniony z tygodniowego urlopu (śmiech).

Na koniec roku szykuje pan coś specjalnego dla gości?

Zdecydowanie, zawsze mamy w ofercie menu wigilijne, jesteśmy też w stanie zorganizować mniejsze imprezy firmowe. Myślę, że w listopadzie warto już rezerwować terminy. A w wigilijnym menu jak zwykle będą pierogi z kapustą czy grzybami, uszka, kołduny i wiele innych świątecznych potraw. Zapraszamy.

Rozmawiał Damian Karwowski
Zdjęcia Justyna Tomczak

Pierogarnia Złote Jabłko
Poddębice, ul. Parzęczewska 2
tel. 721 197 272
www.zlotejablko.com
FB@pierogarnia złote jabłko

Pierogi jak u mamy, po prostu palce lizać