Beata Sakowska

Znani z tego, że są znani rządzą

Instagramerzy, vlogerzy, youtuberzy… Celebryci z milionowymi zasięgami w social mediach są dziś największymi autorytetami w każdej grupie społecznej. Ich popularność nierzadko bywa większa niż sława największych polskich artystów. To właśnie oni wiodą prym w planach wszelakiej maści marketerów, producentów i redaktorów. Dlaczego? Ponieważ gwarantują zasięgi, a im są one większe, tym lepiej sprzeda się reklamowany produkt albo program, w którym biorą udział. Są uwielbiani, naśladowani i stawiani jako przykład ludzi sukcesu. Media lansują ich na wielkie gwiazdy, nie bacząc nawet na to, jaka przeszłość za nimi stoi. A bywa, że jest to przeszłość kryminalna. Jak choćby przeszłość pewnej celebrytki, która karana była za sutenerstwo. Jest to bez znaczenia, gdy za osobą znaną z tego, że jest znana, stoją miliony obserwujących. Oni gwarantują większą widownię realizowanego programu, a co za tym idzie lepsze wyniki stacji i większe wpływy z reklam. A kryminalna przeszłość…? Przecież ona dodaje programowi smaczku.

Wszystko sprowadza się do jednego: więcej, więcej, więcej… Więcej fanów, większe zasięgi, więcej pieniędzy.

I tak media wypełniają się dziś wciąż nowymi instagramerami, vlogerami, youtuberami. Nikogo nie interesuje ich przeszłość, dokonania, moralność, wykształcenie, kompetencje. A oni radzą jak żyć, jak zarabiać coraz więcej, co w sobie zmienić, by pozbyć się ograniczeń. Mówią, że wystarczy afirmować, a będzie nam dane bogactwo, miłość i szczęście. Większość obserwujących nigdy nie poznała i nie pozna osobiście swoich idoli, guru od lepszego życia. Bo i po co, może rozczarowaliby się i prysłby mit życiowego przewodnika.

Trudno dziś odróżnić prawdę od fałszu czy wykreowanej, złudnej rzeczywistości. W wirtualnym świecie nie ma żadnych ograniczeń. Tam można być kimkolwiek się zechce. Tam nie ma miejsca na relacje, na budowanie małych społeczności. Liczą się zasięgi, bo za nimi idzie kasa. Dlatego coraz bardziej doceniam siłę małych społeczności i budowanych relacji w realnym świecie. Tak jak Bartłomiej Zgorzelski, jeden z łódzkich przedsiębiorców, którego gościmy w tym wydaniu LIFE IN. Otóż dla niego relacje stanowią spoiwo każdej społeczności. Są niezbędne, jeżeli chcemy zadbać o odporność i realne bezpieczeństwo firmy. Pozwalają wyjść obronną ręką z krytycznych sytuacji, dają wsparcie na różnych płaszczyznach. Łatwiej jest poprosić o pomoc kogoś, z kim mamy relacje, zorganizować wspólne działanie naprawcze, czy wyjść z twarzą z różnych problematycznych sytuacji. Przyznacie, że trudno się z tym nie zgodzić.

Na dialog i relacje stawia też dr Leszek Kuras, nowy rektor Wyższej Szkoły Biznesu i Nauk o Zdrowiu. Jako uczelnia, która prowadzi kierunki studiów o profilu praktycznym, szkoła przywiązuje olbrzymią wagę do wyposażania studentów w wiedzę, umiejętności i kompetencje, które są aktualnie niezbędne i poszukiwane na rynku pracy. Niezwykle istotne są dla szkoły relacje z instytucjami i firmami, które funkcjonują w obszarach kierunków prowadzonych przez uczelnię. Trudno znaleźć w tej argumentacji jakiś błąd logiczny czy merytoryczny. Co więcej, okazuje się, że relacje ważne są nie tylko z perspektywy międzyludzkiej. Również instytucje zwracają na nie uwagę.

Zdrowe relacje to jeden z najważniejszych aspektów ludzkiego doświadczania życia. Niektórzy badacze twierdzą nawet, że jakościowe relacje społeczne są najważniejszym źródłem satysfakcji z życia i dobrego samopoczucia. Czy da się zbudować wartościowe relacje w wirtualnym świecie z osobą, obok której nigdy nie usiądziesz, nie napijesz się kawy, drinka? Pewnie niektórzy odpowiedzą twierdząco. Na szczęście ja się do nich nie zaliczam. I cieszę się, że wszystkich gości naszego wydania poznajemy osobiście. A kiedy z jakiś powodów stanie się to niemożliwe, zmienię zawód.