Marketing

Przyjemność słuchania Radia Łódź

Przyjemność słuchania Radia Łódź

Dziewięćdziesiąt lat temu mieszkańcy Łodzi po raz pierwszy usłyszeli zdanie: Tu mówi Łódź. Łódzka rozgłośnia wciąż informuje, edukuje i dostarcza rozrywki. O historii Radia Łódź, najbliższych i dalszych planach, a także o jubileuszu rozmawiamy z Dariuszem Szewczykiem, redaktorem naczelnym i prezesem Radia Łódź.

LIFE IN Łódzkie: Historia Radia Łódź zaczęła się 1 maja 1931 roku. Mieszkańcy Łodzi mogli wtedy pierwszy raz usłyszeć swoje radio, a raczej Radiową Stację Przekaźnikową w Łodzi. Są jakieś nagrania archiwalne z tamtych czasów?

Dariusz Szewczyk: Niestety, sprzed wojny zachowało się niewiele. Jedyne nagranie, którym dysponujemy, pochodzi z wiecu patriotycznego, który odbył się pod koniec sierpnia 1939 roku na Placu Wolności. Wziął w nim udział Ignacy Mościcki, prezydent RP. Całą resztę skutecznie zniszczyli żołnierze Wehrmachtu. W czasie wojny siedziba radia została przejęta przez Niemców, którzy nie mieli potrzeby zachowania archiwów polskiego radia. Kończymy właśnie dygitalizację zasobów taśmowych i być może znajdą się jeszcze jakieś nagrania przedwojenne. Byłoby to miłą niespodzianką. To samo dotyczy też archiwów osobowych radia. Dlatego trudno jest dziś o informacje o przedwojennych twórcach radia i dziennikarzach radiowych.

Pierwsza siedziba Radia Łódź mieściła się u zbiegu ulic Inżynierskiej i Wołowej. Wtedy to były peryferie Łodzi. Kiedy rozgłośnia przeniosła się do obecnej siedziby przy Narutowicza 130?

Pierwsze wzmianki o potrzebie budowy stacji przekaźnikowej w Łodzi, pojawiły się w połowie 1930 roku. Takie stacje miały już Wilno i Lwów. Utworzono tam też lokalne redakcje radiowe, przygotowujące własny program. Miało na to wpływ kilka czynników, a przede wszystkim to, że były to miasta położone daleko od Warszawy, a ówczesnym władzom zależało, żeby język polski docierał na falach do najdalszych kresów. Były to przy tym prężne ośrodki akademickie.
Łódź, jak zwykle miała pecha, bo w tamtym czasie nie była ośrodkiem akademickim, no i jak zwykle leżała za blisko Warszawy. Uznano więc, że redakcja jest tutaj niepotrzebna, a łodzianie będą słuchać audycji warszawskich. Nawet Katowice zaczęły nadawać swój program przed Łodzią. Tam zdecydowała polityka, bo chodziło o nadawanie polskich audycji na Opolszczyznę. Ambicje łódzkich dziennikarzy i decydentów mocno przez to cierpiały, więc robili wszystko, żeby Łódź swoje radio miała. W jakimś stopniu udało się to zrealizować właśnie w maju 1931 roku. Łodzianie usłyszeli wtedy tak oczekiwane zdanie: Tu mówi Łódź. To akurat mamy w swoich archiwach. Na ulicy Inżynierskiej, róg Wołowej wybudowano stację przekaźnikową i maszt, który umożliwiał nadawanie programu w promieniu 40 kilometrów. Takie były początki.

Ale ambicje ówczesnych radiowców były większe…

I dobrze, bo dzięki temu kilka lat później, zarząd Polskiego Radia w Warszawie zgodził się na budowę łódzkiej rozgłośni. W kwietniu 1937 roku powstał plan, a w 1938 roku wybudowano nową siedzibę ze studiami radiowymi i dużym studiem muzycznym. Postawiono także nowy, wyższy maszt nadawczy po to, żeby radio miało zasięg na obszar całego ówczesnego województwa łódzkiego, a dzielnicę nazwano Radiostacją. Dzisiejsze Radio Łódź mieści się w tym samym miejscu. Budynek i adres też są te same, Narutowicza 130. Jak na ówczesne standardy, budynek był bardzo nowoczesny i doskonale wyposażony. Do zarządzania całością powołano Spółkę Akcyjną Radio Łódź SA, a w dokumentach spółki, do których dotarłem, zapisana była misja radia, dokładnie trzy tematy. Po pierwsze radio miało rzetelnie informować, a słowo rzetelnie było podkreślone, po drugie edukować i po trzecie dostarczać rozrywki. Na początek było kilka godzin dziennie programu własnego, a resztę stanowiły retransmisje Polskiego Radia z Warszawy i innych ośrodków – z Wilna, Lwowa i Katowic.

Dziewięćdziesiąt lat to godny jubileusz. Co z tej okazji rozgłośnia zaproponuje swoim słuchaczom?

Zgadzam się, że to poważny wiek, ale jak na dziewięćdziesięciolatka Radio Łódź czuje się doskonale. Wciąż informujemy, edukujemy i dostarczamy rozrywki. W ramach naszej misji, ale też z okazji jubileuszu, chcemy ten rok upamiętnić wieloma wydarzeniami, przede wszystkim antenowymi, ale także koncertami i wydaniem książki o radiu. Zaczęliśmy realizację wspomnieniowych audycji, w których wykorzystujemy zasoby naszego archiwum. W ten sposób przypominamy ludzi radia i losy radia. Na rocznicę urodzin maestro Henryka Debicha, radiowy Big Band Łukasza Wojakowskiego, zagrał koncert w studio S-1. To był ich pierwszy, inauguracyjny
koncert, ale w planach mamy jeszcze wiele innych. Z kolei jesienią planujemy duże podsumowanie jubileuszu.

Niedawno miałem okazję oglądać u Pana stare, przedwojenne, plany budowy obecnej siedziby Radia Łódź. W Pańskim gabinecie stoją urządzenia, które
powinny trafić do muzeum. Słyszałem, że jest plan, aby stworzyć takie minimuzeum Radia Łódź. To prawda?

Prawda. Otóż mamy jeszcze w Radio Łódź kilka osób, które pamiętają stare radiowe czasy, mamy też wiele urządzeń z tamtych lat, które właśnie dzięki tym zasłużonym pracownikom i ich zapobiegliwości udało się ocalić od zapomnienia. Sam przechowałem kultowy mikrofon AKG20, austriackiej firmy, który swego czasu był marzeniem większości wokalistów, nagrywających w naszym studio. Jako ciekawostkę powiem, że pierwsze egzemplarze mikrofonu trafiły
na plenarną mównicę Władysława Gomółki. To tylko potwierdza ich doskonałość. Tych urządzeń mamy naprawdę sporo. Najstarszy w kolekcji jest aparat do odtwarzania sygnału Radia Łódź, skomponowanego w 1934 roku. Jest to urządzenie elektryczno-mechaniczne, które w specjalny sposób umożliwia odtworzenie i nadawanie sygnału przez radio. Teraz jest rewitalizowane, ale będzie naszym muzealnym rarytasem. Jest też wiele innych ciekawych urządzeń, choćby stoły montażowe, na których cięło się i montowało taśmy z programami, magnetofony zbudowane w Szwajcarii przez inżyniera Stefana Kudelskiego. Swego czasu kosztowały tyle, co nowy mercedes. Do tego gramofony, głośniki, płyty analogowe. Zawsze marzyło się nam, żeby te urządzenia trafiły w takie miejsce, w którym każdy będzie mógł je zobaczyć, dotknąć, a nawet popracować na nich. Zdigitalizowaliśmy całe nasze archiwum taśmowe, taśmy trafiły do centralnych zbiorów,
więc zwolniło się spore pomieszczenie po byłej taśmotece. Właśnie tam chcemy zrobić ekspozycję naszych radiowych eksponatów. To może być też edukacyjna ciekawostka dla młodych ludzi, którym trudno sobie wyobrazić, jak się kiedyś robiło radio. Tym bardziej że będzie to miejsce bardzo interaktywne.

Kiedy powstanie ekspozycja?

Zakładamy, że jeszcze w tym roku. Chcemy to zrobić profesjonalnie, więc jesteśmy uzależnieni od firm, realizujących takie zadania.

W ostatnim czasie Radio Łódź mocno inwestuje w infrastrukturę – nowe studia, technologie, sprzęt. To świadczy o tym, że firma jest raczej w dobrej kondycji.

Żartuję czasami, że w Radiu Łódź jest jak na warszawskiej giełdzie – raz hossa, a innym razem bessa. W zależności kto kieruje radiem. Dwa razy byłem powoływany na stanowisko prezesa Radia Łódź i dwa razy dostawałem praktycznie bankruta. Pierwsze decyzje dotyczyły wtedy zawsze odbudowy
potencjału ekonomicznego, dopiero następne inwestycji. Przede wszystkim w ludzi, a w drugiej kolejności w infrastrukturę. Jesteśmy spółką prawa handlowego i musimy dbać o kondycję ekonomiczną firmy. A jeżeli chodzi o zmiany w radiu, to rzeczywiście w ostatnim czasie udało nam się sporo zmienić. Szczególnie widać to w zakresie estetyki redakcji i jej wyglądu. Praktycznie cały czas coś remontujemy i wymieniamy. Dotyczy to także wyposażenia i sprzętu. Inwestujemy w studia i multimedialność, i mamy się czym pochwalić. Na przykład w nowym studio możemy robić debaty na sześć osób. Zarówno radiowe, transmitowane
na antenie, jak i wideo, które można obejrzeć na stronie internetowej Radia Łódź. Wszystko z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii. W ostatnich latach zrobiliśmy ogromny skok technologiczny. Wymieniliśmy całe okablowanie, wszystkie stanowiska dziennikarskie i studia połączono siecią światłowodową. Wymagało to położenia ponad 11 kilometrów światłowodów w budynku. Dzięki współpracy z Politechniką Łódzką mamy doskonały dostęp do internetu, a tym samym gwarancje szybkiej transmisji dźwięku i obrazu. Jeżeli chodzi o rozgłośnie publiczne i nie tylko, to pod względem technologicznym jesteśmy jedną
z wiodących.

Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, zapowiadał Pan zakup wozu satelitarnego dla Radia. Udało się?

Jednym z celów, które sobie stawiam, jest to, żeby Radio Łódź było wszędzie tam, gdzie nas słychać. Po to między innymi potrzebny był wóz satelitarny, bo dzięki niemu można realizować programy z najodleglejszych miejsc naszego regionu. Oczywiście samochód kupiliśmy, a teraz trwają prace nad jego wyposażeniem. Chcemy, żeby był w nim najnowocześniejszy sprzęt i żeby można było nadawać z każdego miejsca i z wykorzystaniem każdej dostępnej technologii i łącz.

Kiedy całość będzie gotowa?

Wszystko wskazuje na to, że jeszcze w tym, jubileuszowym roku ruszymy nim w teren. Mam nadzieję, że akcje wakacyjne będziemy robić już z wykorzystaniem wozu.

Nie wszyscy wiedzą, że Radio Łódź ma dziś lokalną redakcję w Sieradzu, która oprócz informacji na ogólną antenę, realizuje także program dla mieszkańców Sieradza i okolic. Czy planowane jest powstanie innych redakcji lokalnych?

Redakcje lokalne Radia Łódź nie są nowością, bo zawsze mieliśmy w regionie sieć korespondentów. W przypadku Sieradza stało się trochę inaczej z przyczyn technicznych. Otóż w niecce Warty, gdzie leży Sieradz, kiepsko było słychać Radio Łódź. Wpadłem na pomysł, żeby postawić tam małe nadajniki, które obejmą teren i dzięki temu poprawimy słyszalność. Udało się to zrealizować, więc następnym krokiem było stworzenie lokalnej redakcji i lokalnego programu.
Dzięki stojącym już nadajnikom można było go transmitować w okolicy. To się doskonale sprawdziło, a lokalna społeczność polubiła Radio Łódź Nad Wartą. Doszliśmy więc do wniosku, że warto powtórzyć rozwiązanie w innych regionach. W planach mamy stworzenie lokalnych rozgłośni na obszar Piotrkowa, Bełchatowa i Tomaszowa oraz Skierniewic, Kutna i Łowicza. Dostaliśmy już jedną częstotliwość i od przyszłego roku swój program będą mogli usłyszeć
w okręgu piotrkowskim, na drugą częstotliwość czekamy. Tam lokalny program powinien ruszyć od 2023 roku.

2021 rok to jeszcze jeden ważny dla Radia jubileusz. Sto lat temu urodził się Henryk Debich, współtwórca, dyrygent i wieloletni kierownik artystyczny Orkiestry Rozrywkowej Polskiego Radia i Telewizji w Łodzi, która właśnie w Radio Łódź miała swoją siedzibę. Z tej okazji wydaliście dwie płyty z jego kompozycjami. To jednorazowa inicjatywa, czy planujecie takie wydawnictwa regularnie?

Te dwie płyty traktujemy jako upamiętnienie wyjątkowego człowieka i artysty. Miałem szczęście, że kiedy zaczynałem pracę w Radio Łódź, to orkiestra jeszcze działała. Poznałem osobiście maestro Henryka Debicha. Byłem też przy tym, kiedy orkiestrę rozwiązano. Jako ciekawostkę powiem, że wtedy stałem się posiadaczem jednego z fraków Henryka Debicha.

Jakim sposobem?

Maestro miał kilka fraków, jeszcze więcej smokingów i garniturów. Kiedy orkiestrę likwidowano, a on sam przeszedł na emeryturę, parę wziął ze sobą. Z jednym przyszedł do mnie i poprosił, żebym go przymierzył. Leżał jak ulał, więc podarował mi go na pamiątkę naszej znajomości. Przechowałem go do dziś, w doskonałym stanie wisi w szafie. Chcę, żeby trafił do naszego radiowego muzeum. A jeżeli chodzi o płyty, to nasza inicjatywa spotkała się z fajnym odzewem słuchaczy Radia Łódź i środowiska muzyków. Z jednej strony żyją jeszcze członkowie orkiestry, dla których płyty są sentymentalną podróżą w ich muzyczną przeszłość, a z drugiej muzycy, dla których maestro Henryk Debich i jego kompozycje stanowią inspirację. Mnie najbardziej zaskoczyło to, że płyty zostały doskonale przyjęte przez młodych ludzi, którzy mówią, że z tej muzyki płynie dobra energia. Wielu z nich nie wie kim był Henryk Debich, więc uważają, że jest to muzyka współczesna. Proszę sobie zatem wyobrazić, jak daleko swoją muzyką wyprzedzał on tamte czasy. Dla takiego artysty warto wydawać płyty. Poza tym nasze archiwa nagraniowe są naprawdę bogate. Pamiętam, jak kiedyś odwiedziła nas
Teresa Żylis-Gara, jedna z najwybitniejszych śpiewaczek operowych. Wiedziała, że nagrywała w naszym studio i poprosiła o możliwość przejrzenia archiwum. Oczywiście zgodziliśmy się. Miała wejść na godzinę, a wyszła po dwóch dniach, znajdując w tym czasie ponad dwadzieścia swoich utworów.

Widzę, że nawiązywanie do tradycji i ludzi związanych z Radiem Łódź jest dla Pana ważne. Dlaczego?

Można powiedzieć, że z racji stażu pracy w Radio Łódź, a może z racji wieku, czuję się strażnikiem pamięci. Szczególnie po Henryku Debichu. To był naprawdę wyjątkowy człowiek i artysta. Dlatego nasze studio S-1 nosi jego imię, postaraliśmy się też, żeby niewielka ulica, przy której stoi budynek radia, nazwana została jego imieniem. Dziś z przyjemnością mogę mówić, że Radio Łódź ma swoją siedzibę u zbiegu ulic prezydenta Gabriela Narutowicza i maestro Henryka Debicha.

Skąd biorą się Pana muzyczne fascynacje i zainteresowanie właśnie twórczością Henryka Debicha?

Stąd, że muzyka była ze mną od dziecięcych lat. Uczęszczałem nawet do szkoły podstawowej muzycznej, bo ojciec chciał, żebym nauczył się gry na akordeonie, a później przygrywał podczas różnych rodzinnych uroczystości i spotkań.

Udało się?

Tak, i dlatego muzyka zawsze była w moim życiu, choć przyznam, że wtedy bardziej pociągała mnie gra na gitarze. W liceum grałem w zespole estradowym, w czasie studiów wystąpiłem na Studenckim Przeglądzie Piosenki YAPA. Koncertowałem w różnych klubach studenckich. Zresztą tam właśnie poznałem kolegów ze studenckiego radia Żak. Kiedy po studiach na jakiś czas wyjechałem z Łodzi, oni zaczęli pracę w Radio Łódź. Po jakimś czasie pojawiła się również taka szansa dla mnie, choć w innej roli. Otóż radio szykowało się do inwestycji i potrzebowali osoby z uprawnieniami budowlanymi. Ja je miałem, więc koledzy zapytali, czy nie byłbym zainteresowany pracą. Byłem, szybko przeprowadziłem się do Łodzi i zostałem zatrudniony w istniejącym jeszcze wtedy Komitecie do spraw Radia i Telewizji. To był rok 1991.

Można powiedzieć, że dla Pana ten rok, to rok samych jubileuszy. Oprócz, tych wymienionych jest jeszcze Pana prywatny – 30-lecia pracy w Radio Łódź…

To prawda i cieszę się, że się tak fajnie ułożyło.

W tym czasie co się najbardziej zmieniło w pracy radiowców?

Wszystko się zmieniło. Nie ma Radiokomitetu, jest zupełnie inna technologia tworzenia programów i ich nadawania. Są jednak sprawy, które są trwałe, wciąż chcemy informować, edukować i dostarczać rozrywki. No i przyjemność słuchania Radia Łódź jest wciąż taka sama.

Rozmawiał Robert Sakowski
Zdjęcia Justyna Tomczak i Paweł Keler