Finanse

Łukasz Białkowski: Zadłużyliśmy się na potęgę

Łukasz Białkowski: Zadłużyliśmy się na potęgę

.

Pandemia wpędziła wielu z nas w finansowe tarapaty. Zaciągaliśmy zobowiązania na bieżące funkcjonowanie biznesów, a po utracie pracy na życie. Korzystaliśmy z chwilówek, które w żadnej sytuacji nie są dobrym rozwiązaniem. Rozmawiamy z ŁUKASZEM BIAŁKOWSKIM, wspólnikiem zarządzającym w kancelarii oddłużeniowej.

Czy to przez pandemię macie Państwo coraz więcej pracy?

Zdecydowanie tak, ponieważ z różnych powodów musieliśmy zacząć się zadłużać. Do niedawna głównie pomagaliśmy konsumentom, teraz pomagamy wychodzić z tarapatów wielu przedsiębiorcom. Proszę zauważyć, przez ostatni rok wiele branż praktycznie nie funkcjonowało – branża gastronomiczna, eventowa, weselna, hotele nie mogły przyjmować gości i jeszcze wiele mógłbym wymienić. Tymczasem przedsiębiorcy cały czas ponosili koszy – pensji dla pracowników, utrzymania lokali. Niektórzy mieli spore rezerwy finansowe, inni nie, nie mieli więc wyjścia i zaciągali często bardzo drogie pożyczki, bo banki nie chciały udzielać pożyczek. Teraz to między innymi oni mają olbrzymie kłopoty – niebotyczne długi i zero środków na wznowienie działalności. Z różnych tarcz skorzystały głównie duże koncerny, dla tych, co dostarczają państwu najwięcej przychodu, czyli małych i średnich firm, pomoc okazała się niewystarczająca.

Pod koniec ubiegłego roku InfoMonitor i Krajowy Rejestr Długów poinformowały, że sytuacja dłużników zaczyna być bardzo trudna – zaległości Polaków wynosiły już 83,2 miliarda złotych. Czy winna jest temu tylko pandemia, czy sami jesteśmy nieco winni, że często zadłużaliśmy się ponad nasze możliwości, nie przypuszczając, że mogą nadejść naprawdę trudne czasy?

Na pewno pandemia zmusiła wiele osób do zaciągania różnych zobowiązań. Wiadomo, bank nie udzieli pożyczki osobie bezrobotnej, czy bez zdolności kredytowej, w takich sytuacjach wielu decyduje się na ofertę firm, które pożyczają pieniądze często na bandyckich wręcz warunkach. Nie mając zatrudnienia, nie jesteśmy jej w stanie spłacić, więc zaciągamy kolejną. I tak popadamy w spiralę zadłużenia. Tak działo się też przed wybuchem pandemii, tylko na nieco mniejszą skalę. Jeśli tracimy pracę, najgorsze co można zrobić, to zadłużać się dalej. Najpierw trzeba zacząć rozmawiać z wierzycielami, tak by można było przeczekać najgorszy dla nas czas. Banki są w stanie zawiesić nam na jakiś czas spłatę dotychczasowych zobowiązań, wydłużyć okres ich spłaty. A poza tym, nie mamy jeszcze tak wielkiego kryzysu, żeby nie można było znaleźć pracy w innej branży, nie wszystkie ucierpiały podczas pandemii.

No dobrze, ale co zrobić, gdy jesteśmy pozadłużani w parabankach, one raczej nie odłożą nam spłaty, tylko zaproponują kolejną pożyczkę na spłatę zobowiązań?

Zanim zaciągniemy kolejne zobowiązanie, najpierw radzę udać się do prawnika i to takiego, który specjalizuje się w oddłużaniu i zna doskonale mechanizmy działania instytucji parabankowych. Część długów na pewno trzeba będzie spłacić, ale tam, gdzie zostały naliczone lichwiarskie opłaty,  albo zapisy w umowie były niejasne lub mamy do czynienia z mechanizmem refinansowań, czyli rolowania długów, wtedy koniecznie trzeba się bronić w sądzie.

Wyjaśni mi Pan, na czym polega rolowanie długów?

Mechanizm jest bardzo prosty. W ramach jednej grupy kapitałowej działa kilka powiązanych podmiotów refinansujących daną pożyczkę, a wszystko służy obchodzeniu przepisów o jej maksymalnych kosztach. Załóżmy, że pożyczyłem na miesiąc kwotę 5000 zł w firmie A. Jeżeli nie spłacę jej na czas firma B „spłaci” ją pierwotnemu wierzycielowi, a mnie doliczy dodatkowe koszty refinansowania. Gdy firmie B nie spłacę na czas, firma C „spłaci” mój dług w firmie B i znów doliczy dodatkowe koszty. To często studnia bez dna.

Wspomniał Pan o tym, żeby dochodzić swoich spraw w sądzie. Wiele osób zapewne obawia się, że będą to zbyt duże koszty i poza tym wyrok sądu niekonieczne może być po myśli dłużnika?

Oczywiście, że to sędzia ostatecznie orzeka. Ale przecież my też potrafimy ocenić ryzyko, wiemy, kiedy dana sprawa powinna zakończyć się pomyślnym werdyktem dla naszego klienta. Zapewniam, że w większości przypadków znajdzie się rozwiązanie, ale o tym, dłużnik się nie przekona, dopóki nie poprosi o pomoc specjalistów. A wracając do naszej skuteczności procesowej, to kształtuje się ona na poziomie 70-80 procent wygranych spraw. I jeśli, któraś kancelaria twierdzi, że ma skuteczność na poziomie 100 procent, to – delikatnie mówiąc – mija się z prawdą.

Pandemia ujawniła jeszcze jeden bardzo groźny proceder. Po nagłej i niespodziewanej śmierci najbliższych okazuje się, że po babci, dziadku, mamie, ojcu pozostały dość spore długi do spłacenia. I co w takiej sytuacji można zrobić?

Najprostszym rozwiązaniem będzie nieprzyjęcie spadku, tylko to broń obosieczna, nie przyjmujemy nie tylko długów, ale też majątku (aktywów w spadku). Trzeba wszystko dokładnie rozważyć.

Warto żyć ponad stan?

Życie ponad stan niezależnie od tego, jakie mamy okoliczności, nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. Oczywiście kredyty, pożyczki są po to, byśmy z nich korzystali, ale jak we wszystkim należy zachować umiar. Nie zaciągajmy zobowiązań ponad możliwości spłaty, a gdy przytrafi się sytuacja losowa i wiemy, że za chwilę będziemy mieli problemy ze spłatą zobowiązań, zwróćmy się o pomoc z prośbą do specjalistów.

Zdecydowanie odradza Pan korzystanie z chwilówek?

To naprawdę nie jest dobre rozwiązanie. To są drogie pożyczki, często obciążone ukrytymi kosztami i dlatego ich zaciąganie obarczone jest dużym ryzykiem. Pamiętam panią, która zaczynała od pożyczenia 2500 złotych, a później spłacając pożyczki pożyczkami, wygenerowała długi na ponad 150 tysięcy złotych. Tak się właśnie zaczyna spirala zadłużenia – od jednej niespłaconej pożyczki. Jeśli nie spłacimy pożyczki na czas, otrzymujemy ponaglenia i wezwania do zapłaty, wchodzą firmy windykacyjne, które potrafią dzwonić kilkadziesiąt razy dziennie, zastraszeni sięgamy po rozwiązania parabankowe z drakońskimi opłatami i nie zastanawiamy się nad konsekwencjami, jeden dług spłacamy drugim. Im szybciej zwrócimy się z tym problemem do kancelarii oddłużeniowej, tym szybciej przerwiemy pętlę, z której wydawałoby się, że nie ma wyjścia.

Czy taka pomoc jest kosztowna?

Zdajemy sobie sprawę z tego, że pracujemy z dłużnikami, osobami, którym się nie przelewa. Ponieważ prowadzimy naprawdę wiele spraw, możemy proponować konkurencyjne i co najważniejsze przystępne stawki. Często poprowadzenie sprawy procesowej to kilkaset złotych. Jeżeli trzeba, rozliczamy się też w przystępnych ratach. Za sprawy odzyskowe, czyli takie, w których odzyskujemy od podmiotów finansowych pieniądze naszych klientów, najczęściej rozliczamy za sukces.

A jakie macie patenty na to, by ulżyć dłużnikowi?

Nie ma jednej uniwersalnej recepty dla każdego. Raz sukcesem będzie ugoda i umorzenie części długu, innym wydłużenie spłaty zobowiązań i tym samym obniżenie miesięcznych rat. Przykładowo jednemu z klientów udało się z umów ściągnąć składki na ubezpieczenie i okazało się, że do spłaty ma o kilkanaście tysięcy mniej. Często też skutecznie działamy procesowo, dość powiedzieć, że współpracujący z nami Mecenasi wygrali dotąd wiele tysięcy spraw z bankami i parabankami. W naszych działaniach zawsze chodzi o wymierny, odczuwalny skutek w postaci obniżenia wysokości zobowiązań lub miesięcznych rat.

Jak nie popaść teraz w spiralę zadłużenia?

Przestrzegam przed pochopnym zaciąganiem jakichkolwiek zobowiązań i to niezależnie, czy jesteśmy w czasie pandemii, czy żyjemy w normalnych czasach. Z reguły zaczyna się bardzo niewinnie – od pożyczki drobnej kwoty, a później kończy się na kilkuset tysiącach zobowiązań, w bankach, firmach pożyczkowych, najróżniejszych podmiotach, które później rolują tymi zobowiązaniami do niebotycznych kwot.

Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcia Paweł Keler

 

 

 

 

 

 

 

 

pomoc@portal-dluznika.pl
www.portal-dluznika.pl