Styl życia

Z długów naprawdę można wyjść

Z długów naprawdę można wyjść

Walka z długami nie jest łatwa, ale nie można się poddawać. – Z długów naprawdę można wyjść, nasza kancelaria prowadzi w tej chwili wiele tysięcy spraw. Nie ma dnia, żebyśmy nie wygrali od kilku do kilkunastu procesów – mówią Łukasz Białkowski i Michał Szantar, wspólnicy w Kancelarii Prawnej Exire, specjalizującej się w oddłużaniu. To jedna z największych tego typu kancelarii w Polsce.

LIFE IN. Łódzkie: Polacy wciąż więcej wydają, niż oszczędzają. Taka tendencja utrzymuje się niezmiennie od 2011 roku. Na dodatek konsumpcjonizm wspomagany jest przez zaciąganie kredytów i pożyczek. Problem zaczyna się wówczas, jak nie ma z czego spłacać rat, a długi rosną. Co w takiej sytuacji możemy zrobić?

Łukasz Białkowski: Na pewno nie chować głowy w piasek. Tylko zmierzyć się z problemem. Nie liczyć na to, że długi znikną. Nie znikną, wierzyciele o nich nie zapomną, będą się o nie stale upominać, a dłużnik będzie pod coraz większą presją psychiczną. Jeśli sami nie jesteśmy w stanie uporać się z długami, warto poszukać pomocy u fachowców. Nasza kancelaria od lat specjalizuje się w oddłużaniu.

Kto korzysta z usług kancelarii?

Michał Szantar: Przychodzą do nas głównie kobiety, choć statystycznie to mężczyźni są bardziej zadłużeni. Wiadomo zarabiają więcej niż kobiety. Ale to panie z reguły szukają pomocy, mężczyźni uciekają od problemów, jedni wyjeżdżają za granicę, inni popadają w depresję. Myślą też stereotypowo – ja samiec alfa, będę szukał pomocy, przecież poradzę sobie sam z każdym problemem. Rzeczywistość często brutalnie to weryfikuje. Łukasz Białkowski: Bardzo często przychodzą młode dziewczyny, które zadłużają się na przykład na wizyty u kosmetyczki. Jeśli przychodzi młoda dziewczyna i ma chwilówki, to już wiemy, że na dziewięćdziesiąt procent robiła paznokcie.

Nie wierzę.

Łukasz Białkowski: A po co mielibyśmy zmyślać takie historie? Młody człowiek dostaje pierwszą wypłatę i już mu się wydaje, że stać go na wszystko. Zaczyna często od błahych zachcianek – dobry telefon, rower, wspomniana kosmetyczka, wakacje i później trudno się zatrzymać. Ci młodzi ludzie najczęściej nie mają zdolności kredytowej, więc sięgają po chwilówki. Może, gdyby w szkołach uczono podstaw ekonomii i prawa, w zamian za muzykę czy plastykę, młodzież byłaby bardziej świadoma konsekwencji zaciąganych zobowiązań.

Ale po kredyty, pożyczki czy chwilówki sięgają nie tylko młodzi ludzie?

Łukasz Białkowski: Oczywiście, że nie. Sięgają po nie wszyscy, ja też mam kredyt i samochód w leasingu, ale potrafię liczyć, i wiem, że jak mam miesięcznie do dyspozycji załóżmy pięć tysięcy złotych, to nie mogę mieć rat w tej samej wysokości, bo nie będę miał z czego żyć.

Michał Szantar: Nie tylko z liczeniem mamy problem. Nie czytamy też umów, które podpisujemy przy zaciąganiu pożyczek. Wielu naszych klientów, dopiero od nas dowiaduje się, na co zgodzili się zaciągając zobowiązanie. Ponadto umowy są tak skonstruowane, żeby niewiele można z nich było zrozumieć. Nawet my czasami mamy problem ze zrozumieniem pewnych zapisów. Dlatego taka rada dla wszystkich, że jeśli mamy problem ze zrozumieniem umowy warunków udzielenia pożyczki, to naprawdę warto skorzystać z pomocy prawnika. Zaręczam, że takie porady są naprawdę niedrogie, a dają gwarancję, że dług nie będzie obciążany zawyżonymi prowizjami i nie będzie wielokrotnie rolowany.

Rolowany? Co się kryje pod tym terminem?

Łukasz Białkowski: Mechanizm jest bardzo prosty. W ramach jednej grupy kapitałowej działa kilka powiązanych podmiotów refinansujących daną pożyczkę, a wszystko służy obchodzeniu przepisów o jej maksymalnych kosztach. Załóżmy, że pożyczyłem na 30 dni kwotę 1000 zł w firmie A. Jeżeli nie spłacę jej na czas firma B „spłaci” ją pierwotnemu wierzycielowi, a mnie doliczy dodatkowe koszty refinansowania. Gdy firmie B nie spłacę na czas, firma C „spłaci” mój dług w firmie B i znów doliczy dodatkowe koszty. To często studnia bez dna.

Jednym słowem, jak zaciągać zobowiązania to tylko w bankach, a nie w firmach oferujących chwilówki.

Łukasz Białkowski: Nawet zawierając umowę z bankiem, trzeba być bardzo ostrożnym. Mieliśmy klientkę, która wzięła pożyczkę w jednym z banków w wysokości 44 tysięcy złotych, prowizja od tego zobowiązania wynosiła 33 tysiące złotych! Do tego dochodziło ubezpieczenie na 7 tysięcy złotych, plus odsetki na 10 lat i zrobiło się nagle do spłaty 150 tysięcy złotych. W sądzie odzyskaliśmy 40 tysięcy złotych.

Chyba niełatwo wygrywa się w sądach z bankami?

Michał Szantar: Oczywiście, że trudniej wygrać z bankiem, bo na ogół ma dobrze udokumentowane roszczenia. Ale jeśli jesteśmy pewni, że daną sprawę należy skierować na wokandę, to często ją wygrywamy.

No właśnie, czy udaje się znaleźć rozwiązanie dla każdego dłużnika, który trafia do kancelarii?

Łukasz Białkowski: Oczywiście, że nie, nasza skuteczność kształtuje się na poziomie 70-80 procent spraw procesowych, które do nas trafiają. I jeśli, któraś kancelaria twierdzi, że ma skuteczność na poziomie 100 procent, to – delikatnie mówiąc – mija się z prawdą. Często trafiają do nas osoby, które ocknęły się po wielu latach życia w długach i takie, które od lat spłacają komornika. Pamiętam przedsiębiorcę z branży transportowej, który nabrał kredytów i leasingów na samochody. Jak była koniunktura, było dobrze, było z czego spłacać zobowiązania, potem nastąpiło załamanie na rynku, a przedsiębiorca został z 350 tysiącami długu.

Michał Szantar: Nie byliśmy w stanie mu pomóc, bo mimo iż my podjęliśmy już pewne działania, on zaczął działać na własną rękę. Jest jedna podstawowa zasada współpracy z nami – z chwilą, gdy my przejmujemy sprawę, nie wolno zaciągać nowych zobowiązań. Jeśli osoba chce trwać w pętli zadłużeń, to my nie jesteśmy w stanie jej pomóc i przede wszystkim ona nie jest w stanie sobie pomóc, bo stale zwiększa swoje obciążenie tymi dodatkowymi kosztami.

Łukasz Białkowski: Zapewniam, że w większości przypadków znajdzie się rozwiązanie, ale o tym, dłużnik się nie przekona, dopóki nie poprosi o pomoc fachowców.

Trafiają do kancelarii osoby, które mówią – mam dużo długów zróbcie coś z tym, bym nie musiał spłacać.

Łukasz Białkowski: Owszem trafiają, ale od razu im dziękujemy. Takimi sprawami się nie zajmujemy.

Michał Szantar: My nie mówimy naszym klientom, jak nie spłacać zobowiązań. Tylko pokazujemy, że powinni spłacać to, co się należy, a nie to, co jest zawyżone.

Łukasz Białkowski: Codziennie rozmawiamy z ludźmi, którzy mają prawdziwe problemy. Doskonale pamiętam małżeństwo, obydwoje chorowali na raka, bez grosza przy duszy i po zlicytowaniu mieszkania, komornik zajął ich emerytury, ale i one nie wystarczały na pokrycie zobowiązań, więc dorabiali, gdzie się dało i wszystko oddawali komornikowi, łącznie potrącenia i ich wpłaty wynosiły miesięcznie około sześciu tysięcy złotych. Ich pierwotne zadłużenie sięgało 150 tysięcy złotych, ale urosło do ponad 450 tysięcy. Odzyskaliśmy część pieniędzy, ich sytuacja znacznie się poprawiła, pojawiła się radość życia. Nie trwało to jednak długo, pan położył się spać i już się nie obudził.

Wspomniał Pan od odzyskiwaniu pieniędzy, dobrze zrozumiałam?

Łukasz Białkowski: Tak. Mało kto zdaje sobie sprawę, że często wpłacane przez pożyczkobiorców pieniądze są nienależne i bardzo często można je odzyskać. Mam tu na myśli opłaty za tzw. przedłużenia terminu spłaty, czy wspomniane refinansowania w chwilówkach. Większość klientów naszej kancelarii nie miało też pojęcia, że jeżeli mieli konsolidacje kredytów bankowych, to z tych zamkniętych przed czasem kredytów także można odzyskać na przykład część prowizji bankowej, czy składki ubezpieczeniowej. To, co robimy od lat, ostatnio potwierdził nawet wyrok TSUE z 11 września 2019 roku. Proszę mi wierzyć, że bardzo często w ostatecznym rozrachunku okazuje się, że dłużnik nie jest dłużnikiem, ma zaś roszczenia do różnych podmiotów finansowych.

Co należy uznać za sukces dla klienta w Kancelarii Oddłużeniowej, takiej jak Wasza?

Łukasz Białkowski: Rozumiemy go na kilka sposobów. Raz jest to skuteczny sprzeciw od nakazu zapłaty skutkujący oddaleniem powództwa w sądzie, raz ugoda i umorzenie części długu, innym razem restrukturyzacja umowy kredytowej poprzez wydłużenie spłaty zobowiązania, przez co obniżą się miesięczne raty. Mamy sporo patentów na to, jak ulżyć dłużnikowi. Chodzi o wymierny, odczuwalny skutek w postaci obniżenia zobowiązania lub też samej miesięcznej raty.

Michał Szantar: Na problemy klienta zawsze patrzymy całościowo. Nawet jeśli na jednej umowie uda się uzyskać niewielką redukcję długu lub samej raty, to biorąc pod uwagę kilka umów, które zazwyczaj klienci mają podpisane, efekt będzie już zauważalny. Wystarczyło na przykład zdjąć z umów składki ubezpieczeniowe i już jeden z klientów miał do spłaty o 16 tysięcy mniej, zamiast 66 tysięcy zostało 50 tysięcy złotych, ale to nie koniec, bo jeszcze wygraliśmy sprawę z parabankiem o siedem tysięcy złotych, więc do spłaty pozostało już 43 tysiące. Przykład pokazuje, że warto walczyć o swoje. A takich spraw w naszej kancelarii prowadzimy tysiące.

Coraz częściej ogłaszane są też upadłości konsumenckie. Kiedy decydujecie Panowie o tym, która sprawa nadaje się do ogłoszenia takiej upadłości?

Michał Szantar: Najpierw osoba, która do nas przychodzi, musi realnie spojrzeć na swoje zadłużenie. I tu od razu pojawia się lęk. Klienci boją się realnie spojrzeć na listę swoich wierzytelności. To wymaga czasu. Dlatego podczas pierwszego spotkania z reguły trudno nam ocenić, czy dana osoba kwalifikuje się do upadłości konsumenckiej. Upadłość traktujemy jako ostateczny plan awaryjny.

Łukasz Białkowski: Proszę pamiętać, że upadłość nie jest dla wszystkich. Owszem zyskuje się umorzenie długów, ale może się skończyć także likwidacją majątku dłużnika. Pytanie, czy warto stracić mieszkanie za stosunkowo niewielkie długi? Moim zdaniem nie warto, a przecież często okazuje się, że ta upadłość wcale nie jest potrzebna.

Wstydzimy się, że jesteśmy dłużnikami?

Michał Szantar: Bardzo. Przychodzą osoby i mówią, że mają długi, ale najbliżsi nic o nich nie wiedzą. A przyznanie się do długów, to pierwszy krok do wyjścia z problemu. Było ostatnio trzech rolników, nam powiedzieli, że mają 150 tysięcy długu, nie minęły trzy dni, jak zadzwoniła żona jednego z nich i powiedziała, że tak naprawdę to mają 450 tysięcy długu, tylko wstydzą się przyznać.

Co zrobić, by przełamać tę barierę wstydu?

Łukasz Białkowski: To nie jest prosty proces, to dość złożony problem środowiskowy. Pamiętajmy, o tym, że ludziektórzy od lat borykają się z problemem zadłużenia, wymagają wsparcia psychologicznego. Oni żyją w ciągłym stresie, z jednej strony brak środków do życia, z drugiej ciągłe nagabywanie przez windykatorów, którzy potrafią nawet przyjść do miejsca pracy i w obecności innych współpracowników wypytywać, kiedy dana osoba zapłaci zobowiązania. Trudno wytrzymać, jak telefon dzwoni 30 razy na dobę i przypominają o spłacie zobowiązania.

Jak więc nie popadać w pętlę zadłużenia?

Michał Szantar: Wiadomo, w życiu bywają różne sytuacje – nagła choroba, utrata pracy, to mogą być początki problemów, które ciągną się latami. Pamiętajmy jednak o tym, że spirala zadłużenia z reguły zaczyna się od jednej niespłaconej pożyczki. Jeśli w banku nie spłacimy raty na czas, po 30 dniach bank wzywa nas do spłaty zadłużenia. Wówczas sięgamy po zobowiązania parabankowe z drakońskimi opłatami i nie zastanawiamy się nad konsekwencjami, jeden dług spłacamy drugim. Im szybciej zwrócimy się z tym problemem do kancelarii oddłużeniowej, tym szybciej przerwiemy pętlę, z której wydawałoby się, że nie ma wyjścia.

Co jakiś czas robicie w Łodzi darmowe akcje oddłużania?

Łukasz Białkowski: Zrobiliśmy kilka akcji, ale chcielibyśmy wejść z miastem w stałą współpracę. I dla mieszkańców i dla samorządu usługa będzie bezpłatna. Bierzemy na siebie wszelkie koszty pomocy prawnej. Dla miasta dłużnicy, to też problem, z reguły nie płacą czynszu, bo wszystko zabiera komornik, więc samorząd powinien być zainteresowany, by ludziom te dochody odblokować. Dzięki współpracy moglibyśmy sprawniej docierać do dłużników, a oni do nas. Często powtarzam, że miasto to przede wszystkim ludzie, jego mieszkańcy. Nie wystarczą piękne skwery, odmalowane i odrestaurowane kamienice, bo problem z reguły tkwi głębiej.

Jakie są opłaty za pomoc w rozwiązaniu problemów?

Łukasz Białkowski: Nie są to duże koszty. Wielu klientów myśli, że jak mecenas, to koszty są ogromne. A przecież my zdajemy sobie sprawę z tego, że pracujemy z dłużnikami, osobami, którym się nie przelewa. Mamy wiele tysięcy spraw, co pozwala też proponować konkurencyjne stawki. Często poprowadzenie sprawy procesowej to kilkaset złotych. Rozliczamy się też za sukces bądź w nawet przystępnych ratach.

Ostatnia rada, dla tych, co planują zaciągnięcie kredytu.

Michał Szantar: Po to są kredyty, byśmy z nich korzystali, ale jak we wszystkim należy zachować umiar. Nie zaciągajmy zobowiązań ponad możliwości spłaty, a gdy przytrafi się sytuacja losowa i wiemy, że za chwilę będziemy mieli problemy ze spłatą zobowiązań, zwróćmy się o pomoc z prośbą do fachowców.

Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcia Filip Szkopiński

Łódź, ul. Dowborczyków 17
tel. 42 620 06 30, 42 620 06 31
pomoc@portal-dluznika.pl
www.portal-dluznika.pl