Biznes

Wspólnicy i bracia, czyli biznes i rodzina

Wspólnicy i bracia, czyli biznes i rodzina

Jak się ma oparcie w bracie, który jest jednocześnie partnerem biznesowym, to ma się niesamowity komfort działania. Możliwość dzielenia się odpowiedzialnością za decyzje, ale też radościami i smutkami z kimś naprawdę bliskim, jest nie do przecenienia. O prowadzeniu biznesu, budowaniu relacji i życiu rodzinnym opowiadają BARTŁOMIEJ i JAROSŁAW KRAJEWSCY, prywatnie bracia, a w biznesie wspólnicy.

Pamiętacie dzień, kiedy postanowiliście zrobić wspólny biznes? Kto kogo zainspirował?

Bartłomiej Krajewski: Był rok 2016, kończył się pewien projekt w firmie, w której pracowałem w branży energetycznej i po prostu chciałem coś zmienić. Któregoś wieczoru przy kolacji u rodziców w Bełchatowie wpadliśmy z bratem na pomysł, żeby zacząć działać w nieruchomościach. Dziś wchodzimy w coraz większe realizacje, ale wtedy nie wiedzieliśmy, czy to dobre rozwiązanie i czy na rynku znajdzie się dla nas miejsce. Stwierdziliśmy jednak, że skoro rodzice, którzy zaczynali w latach dziewięćdziesiątych dali sobie radę z inwestowaniem w nieruchomości, to i nam się uda.

Jarosław Krajewski: Zawsze mieliśmy otwarty dom i chcąc nie chcąc podpatrywaliśmy działalność rodziców. Pamiętam wieczory, gdy siadaliśmy przy kolacji, a rodzice rozmawiali o biznesie. Mama prowadziła kancelarię, tata hurtownię i zwykle o tym rozmawiali, a w tle pojawiały się tematy dotyczące nieruchomości. Rozmowy dotyczyły pieniędzy, zarządzania finansami, choć wtedy tak to się nie nazywało i planów na przyszłość. Widzieliśmy przed jakimi wyborami stają, niczego przed nami nie ukrywali.

Mówi się, że biznes to umiejętność wyborów. Potraficie się dogadywać bez konfliktów i kłótni?

Bartłomiej Krajewski: W naszym przypadku to całkowicie naturalny proces. Tym bardziej że trudno jest oddzielić biznes od życia. Jesteśmy partnerami biznesowymi, ale przede wszystkim jesteśmy braćmi. Obaj mamy dzieci. Ja dwie dziewczynki, a Jarek dwóch chłopców. Nawet żony mamy z tej samej rodziny. To wszystko łączy nas życiowo i biznesowo, więc trudno mówić o konfliktach.

Jarosław Krajewski: Jak się ma oparcie w bracie, który jest jednocześnie partnerem biznesowym, to ma się niesamowity komfort działania. Możliwość dzielenia się odpowiedzialnością za decyzje, ale też radościami i smutkami z kimś naprawdę bliskim, jest nie do przecenienia. Ładunek emocjonalny czasem bywa ogromny, ale ta wspólnota powoduje, że jest dużo łatwiej. Dobrze się rozumiemy z bratem i uzupełniamy. Wynieśliśmy z domu to, że bracia powinni być dla siebie ważni. A swoją żonę rzeczywiście poznałem na weselu Bartka. Oboje byliśmy świadkami.

Bartłomiej Krajewski: Między nami są dwa lata różnicy, dorastaliśmy w różnych środowiskach. Ja inaczej patrzyłem na większość rzeczy niż brat, byłem raczej takim gościem, który idzie na czołówkę ze wszystkimi i wszystkim. Jarek jest człowiekiem spolegliwym, częściej posługiwał się głową niż mięśniami. W życiu każdy radził sobie po swojemu, natomiast z prowadzeniem firmy w pojedynkę nie dalibyśmy rady. Jest takie powiedzenie, że gdyby człowiek wiedział, na co się porywa zaczynając biznes, to w wielu przypadkach pewnie by go nie zaczynał. My zaczęliśmy, ale kosztowało nas to sporo nerwów i zdrowia, szczególnie mnie. Gdybym miał to robić sam, to raczej bym odpuścił, bo to ciężki kawałek chleba. Finanse, podatki, zmieniające się przepisy… A przecież trzeba też umieć połączyć ludzi w fajny zespół. Trzeba ich przekonać do siebie, do projektu, by chcieli współpracować, wykonywać rzetelnie obowiązki i być z nami.

Jarosław Krajewski: Bartek widzi niektóre sprawy inaczej niż ja. Często idę na skróty i nie dostrzegam drobiazgów. On wtedy pyta mnie: a czemu nie zapytałeś o to czy tamto? To są te szczegóły, ale to uświadamia mi, jak dobrze mieć takiego biznesowego partnera jak Bartek. Po prostu brata. To daje pewność, że nie muszę o wszystkim myśleć sam, że jest ktoś, z kim bez obaw mogę się podzielić obowiązkami.

Bartłomiej Krajewski: Myślę, że idealnie się dobraliśmy, on ma swoje mocne strony, a ja swoje. Natomiast Jarek jest osobą z ogromną wiedzą. Lepiej ode mnie rozumie wiele tematów i lepiej czuje się w relacjach biznesowych, na przykład w negocjacjach. Ja jestem bardziej zero-jedynkowy.

Jeden mieszka w Łodzi, drugi w Bełchatowie. Nie przeszkadza to w prowadzeniu biznesu?

Jarosław Krajewski: Wręcz przeciwnie. Można powiedzieć, że biznesowo stoimy na dwóch nogach. Codziennie mamy sporo kontaktów ze sobą, a jednocześnie nie nudzimy się swoją obecnością. Nasze dobre kontakty, sprawiają, że są one dobre również między naszymi dziećmi i żonami. Wszyscy na tym zyskujemy. Bartłomiej Krajewski: Przyznam, że trochę wykorzystuję Jarka. On mieszka w Łodzi, więc jeżeli trzeba coś szybko załatwić, to spada to na niego. Poza tym taki układ ma same korzyści – on działa w Łodzi, a ja tu, lokalnie. Razem ogarniamy większy rynek, niż każdy w pojedynkę.

Waszym zdaniem łódzki rynek nieruchomości to trudny rynek?

Bartłomiej Krajewski: Nie patrzę na to w ten sposób. Dla mnie to fantastyczny rynek, który daje duże pole do popisu. Mamy przekonanie, że bierzemy aktywny udział w przemianie miasta. Przecież, gdy wszystkie te kamienice zostaną wyremontowane, to Łódź będzie jednym z piękniejszych miast w Polsce. Oczywiście nie da się tego zrobić z dnia na dzień, wszystko wymaga
czasu i dużych nakładów finansowych.

Jarosław Krajewski: Od kilku lat Łódź ma dobry czas. Wcześniej była takim chłopcem do bicia, niedocenianym miastem. Kilkanaście lat temu coś się jednak zmieniło. Dla mnie oznaką tego, że w Łodzi zaczyna się coś dziać był pierwszy remont Piotrkowskiej, a później projekt Mia100kamienic. Potrzeba było dużo cierpliwości, pracy i pieniędzy, ale wreszcie są efekty i widzimy, jak Łódź się zmienia, a ludzie zaczynają cenić sobie życie tutaj. Wciąż jeszcze jesteśmy trochę za innymi dużymi miastami, ale nie ma tego złego… Dzięki temu ceny w Łodzi są niższe.

W ostatnich latach branża nieruchomości dynamicznie się zmienia. Zmieniają się też warunki inwestowania. Jak Wasza firma poradziła sobie w tym czasie?

Jarosław Krajewski: Pierwsze mieszkanie kupiliśmy kilka ładnych lat temu w Łodzi na Manhattanie. Kupiliśmy po okazyjnej cenie, ale nie wiedzieliśmy, że spółdzielnia ma problemy.

Bartłomiej Krajewski: Remont też nie był prosty, a do tego zdarzyło nam się zalać cztery mieszkania. Była zima, a my zdecydowaliśmy się na wymianę grzejników, czego o tej porze roku raczej się unika. Jest na to specjalny sposób, ale ryzykowny. Trzeba zamrozić stare grzejniki, zdjąć je i założyć nowe. Zdarza się jednak, że zamrożenie puszcza. Ciśnienie wody jest wtedy takie, że po chwili pływa cały blok. I właśnie coś takiego nam się przytrafiło.

Jarosław Krajewski: Uczyliśmy się na błędach, bo w tym biznesie inaczej nie można. Mieliśmy dobre pomysły i przede wszystkim doskonałych współpracowników – projektantów wnętrz i pośredników, którzy później sprzedawali te mieszkania. Stawialiśmy na budowanie relacji, co zawsze pomaga.

Bartłomiej Krajewski: I nie chodzi o to, że głaskaliśmy wszystkich wokół. Po prostu staramy się prowadzić biznes uczciwie.

Na początek Manhattan, a później ruszyło. Które inwestycje uważacie za kroki milowe na swojej drodze biznesowej?

Jarosław Krajewski: Czasem żartujemy, że rozwijamy się przez pączkowanie. Po Manhattanie były mieszkania w Łodzi i Bełchatowie. Robiliśmy dwa w tym samym czasie. Chcieliśmy sprawdzić czy dwa flipy jednocześnie to dobre rozwiązanie czy nie. Okazało się dobrym.

Bartłomiej Krajewski: Po sprzedaży mieszkań w Łodzi chcieliśmy się sprawdzić z większą inwestycją i wybudowaliśmy dom. Powstał w technologii szkieletowo-drewnianej. Wtedy okazało się, że z jego sprzedażą nie będzie szybka sprawa. Doszliśmy do wniosku, że lepiej byłoby zbudować kilka domów, a nawet miniosiedle, ale wtedy było to poza naszym zasięgiem. Teraz budujemy mały blok na kilka mieszkań. To poligon, na którym uczymy się tego, co chcemy zrobić w niedalekiej przyszłości, czyli postawić blok wielomieszkaniowy.

Jarosław Krajewski: Warto dodać, że po drodze spotkaliśmy człowieka, który zaraził nas kamienicami. Uznaliśmy, że takie inwestycje są mniej ryzykowne,
bo przecież kupujemy coś co już stoi. Okazało się to wcale nie takie proste, dlatego dziś skupiamy się wyłącznie na inwestycjach deweloperskich.

Ile czasu każdy z Was poświęca na działalność biznesową i jak dzielicie się obowiązkami?

Bartłomiej Krajewski: Pracujemy jak dobrze naoliwiona maszyna. Kiedy mamy więcej wolnego czasu to wchodzimy na wolne obroty, ale kiedy zaczynamy inwestycję to przyspieszamy. A jeżeli chodzi o obowiązki, to nie mamy jakiegoś sztywnego podziału.

A jak jest z pracownikami? Czy macie kłopot ze znalezieniem odpowiednich ekip wykonawczych?

Bartłomiej Krajewski: Jeżeli wypracowałeś sobie dobrą markę, nie zalegasz z płatnościami i masz choć trochę szczęścia do ludzi, to nie masz problemu z pracownikami.

Jarosław Krajewski: Dużo zależy od rodzaju inwestycji. Dla jednego będzie to prosta sprawa, a inny powie, że nie do końca dobrze się w tym czuje. Wtedy szukasz kogoś innego. Koledzy z branży mówią, że ekipy trzeba zmieniać, bo jeżeli z którąś się za bardzo zwiążesz, to ciężko idzie egzekwowanie jakości. Nie mieliśmy jeszcze takich doświadczeń, ale czasami zdarzają się napięcia i rzucanie papierami. Warto wtedy usiąść i wszystko wyjaśnić.

Jakość to jeden z kluczy do sukcesu w biznesie. Nie tylko w branży budowlanej. Jak dbacie o standard w swoich realizacjach?

Bartłomiej Krajewski: Można powiedzieć, że przeszliśmy całą drogę inwestora budowlanego ze wszystkimi tego konsekwencjami. Na początek wykorzystywaliśmy do kontroli jakości generalnego wykonawcę. Sami nie byliśmy w stanie wszystkiego skontrolować i myśleliśmy, że on nam w tym pomoże. Jednak to tak nie działa, bo po zakończeniu inwestycji i tak wszystko spada na nasze barki. Niektóre sprawy ciągnęły się za nami przez wiele tygodni. Teraz jest inaczej. Cały proces inwestycyjny jest zamknięty i nadzorowany przez nas. Mamy do tego kompetentnych ludzi, ale frycowe musieliśmy zapłacić.

Jarosław Krajewski: Dzięki temu ownership, czyli nasz bezpośredni nadzór nad inwestycją jest o wiele większy. Dokładnie wiemy co się dzieje na budowie, na jakim jest etapie, jak przebiega proces inwestycyjny itd. Musieliśmy się tego nauczyć i przejść praktyczny kurs budowlany. Bywały takie inwestycje, przy których byliśmy na budowie codziennie po osiem godzin. Wszystko szczegółowo obserwowaliśmy i poznawaliśmy od podszewki. To była znakomita nauka, która przyniosła efekty i dziś nasi wykonawcy wiedzą, że my wiemy jak się buduje. Ważne jest też to, że zawsze działamy zgodnie z prawem, nie akceptujemy nieetycznych rozwiązań i nie podejmujemy współpracy z takimi ludźmi, dla których nasze wartości nic nie znaczą.

Bartłomiej Krajewski: Jeden z naszych znajomych wyznaje podobną filozofię i działa zgodnie z wartościami chrześcijańskimi, katolickimi. Podejmuje tylko takie decyzje biznesowe, które są zgodne z wyznawaną wiarą. Do naszego biznesu podchodzimy podobnie i chcemy, aby to, co robimy było zgodne z wyznawanymi przez nas wartościami i nikogo nie krzywdziło. Jeżeli tak będzie, to reszta się ułoży.

Jak i gdzie zdobywacie wiedzę branżową? Z książek raczej się tego nie da się nauczyć?

Bartłomiej Krajewski: Trzeba zacząć iść dwutorowo czyli szkolić się, a przy okazji zdobywać wiedzę praktyczną. Jedno z drugim musi się uzupełniać. Na szkoleniu prowadzący prezentuje swoją wizję i rozwiązania, ale później i tak zostajesz z pytaniem, jak to zastosować w praktyce. I kiedy przychodzi co do czego, to zaczynasz myśleć – on mówił o jednej sytuacji, a ja mam taką, która nie daje się dopasować do jego wskazówek. Wtedy zaczynasz sam szukać rozwiązania.

Jarosław Krajewski: Zgadzam się, że najważniejsze to zacząć. Warto wiedzieć więcej niż mniej, otaczać się mądrymi ludźmi, czerpać od nich wiedzę. Każdy jest przecież specjalistą w swojej dziedzinie i warto brać od siebie nawzajem. To pomaga, bo gdy idziesz na jakąś konferencję i słyszysz o działaniu klimatyzacji, o technicznych aspektach tego procesu, to wiesz o czym mowa. Sama teoria nigdy nie da tyle, ile jej połączenie z praktyką.

Czy o swoim biznesie możecie powiedzieć, że to firma rodzinna? Wspierają Was inni członkowie rodziny?

Jarosław Krajewski: Sami prowadzimy firmę, ale czujemy wsparcie całej rodziny. Rodzice to nasi mentorzy. Mają ogromną wiedzę praktyczną, którą się z nami dzielą. Tata do wszystkiego doszedł sam, więc pokazuje nam swoją drogę i swoją prawdę. Lubię z nim dyskutować o biznesie, bo jest dociekliwy i potrafi nas kontrować. Mama przez lata była radcą prawnym i zawsze możemy liczyć na jej pomoc. To wielka wartość mieć oparcie w najbliższej rodzinie. Tak wiele nie bylibyśmy w stanie osiągnąć bez pomocy i wsparcia naszych żon! Wierzą w nas – w to, co robimy i ufają nam. Dziewczyny jesteście niesamowite! Dziękujemy!

Bartłomiej Krajewski: Był czas, że nasze żony angażowały się w działalność firmy, ale wciągnęły je inne obowiązki. Teraz pomagają nam jak mogą, są codziennym wsparciem, widzą kiedy się martwimy, a kiedy cieszymy. Zawsze są z nami i za to należą im się duże podziękowania. Rodzice i najbliższa rodzina kibicują nam od początku. Mocno zaangażowany finansowo w firmę jest nasz cioteczny brat, który zdradził nam, że długo zastanawiał się w co zainwestować pieniądze, by były dobrze spożytkowane. I właśnie wtedy ja zadzwoniłem do niego. Uznał, że znak od Boga.

A jak ładujecie akumulatory do dalszego działania? Też wspólnie czy każdy ma swój sposób?

Bartłomiej Krajewski: Ostatnio zacząłem uprawiać boks. Trafiłem w Bełchatowie na niesamowitego człowieka i teraz chodzę na treningi z moimi dziećmi.

Jarosław Krajewski: Ja od wielu lat spełniam się w jiu-jitsu. Pamiętam jak pierwszy raz wszedłem na matę to myślałem, że to tylko na chwilę. Zostałem na dłużej i cieszę się, że mogę to robić. Ten sport pozwala mi zostawić na macie cały stres i odreagować emocje.
Jak dbacie o balans między życiem w biznesie, życiem rodzinnym?

Jarosław Krajewski: Uwielbiam spędzać czas z synami i żoną. Rozmawiać o wszystkich sprawach. Dzięki własnej firmie jestem bardziej elastyczny i zawsze znajdę czas dla rodziny. Doceniam to, bo dzięki temu mam bogate życie rodzinne. Daje mi to dużo energii, pewność siebie i poczucie, że jestem szczęściarzem.

Bartłomiej Krajewski: Obaj jesteśmy rodzinni i zawsze spędzamy ze sobą dużo czasu. Lubimy swoje rodziny.

Rozmawiał Damian Karwowski
Zdjęcia Justyna Tomczak

Bełchatów, ul. Weigla 8
tel. 512 330 860
e-mail: j.krajewski@2braci.pl
www.2braci.pl