Monika A. Kern

W poszukiwania klimatu

Już za chwilę najpiękniejsze święta w roku. Magiczne, oświetlone choinkowymi lampkami i pachnące cynamonem. Czy rzeczywiście są dla nas momentem wytchnienia, spotkaniem z dawno niewidzianą rodziną czy po prostu mile spędzonymi chwilami z przyjaciółmi lub przy ulubionej lekturze? Otóż z roku na rok mam takie wrażenie, że magia świąt, na które jako dziecko czekałam z utęsknieniem, raczej zamieniła się w morderczy wyścig z czasem, wzdłuż marketowych alejek, w akompaniamencie zapętlonych christmas songów.

Bój o Boże Narodzenie

Ostatnio jadąc pociągiem przysłuchiwałam się rozmowie starszego małżeństwa, które niczym nie skrępowane przedziałową etykietą, toczyło bój o Boże Narodzenie. Pan z posępną miną wymieniał kolejne utrudnienia, jakie spotka na drodze do świątecznego stołu – kolejki w sklepach, udawane promocje, problemy z żywym karpiem, brak pomysłu na prezenty dla dzieci i wnuków. Wtórująca mu małżonka zdecydowanie w kontekście wigilijnej wieczerzy skupiła się na kuchennych rewolucjach. Bo znowu to stanie przy garach, zakupy ponad miarę, zmieniające się nawyki żywieniowe wnuków oraz konieczność przewożenia żelatynowej ryby w dwie, odległe od siebie lokalizacje. Ponieważ rozmowa stawała się dość głośna, spowodowała zaangażowanie kolejnych podróżujących.
Wtedy posypały się narzekania na „firmowe wigilie”, gruntowe porządki w domach, kolejki w sklepach, towarzyszące przygotowaniom awantury pomiędzy domownikami, wydatki drenujące portfel skuteczniej, niż najnowszy model reklamowanego właśnie w prime timie odkurzacza.

Nie pozbyć się przyjemności

Gdy pociąg na dłuższą chwilę zatrzymał się w szczerym polu, przez moment uwaga dyskutujących w ożywionej atmosferze pasażerów skupiła się na niedostatkach krajowych kolei. Jednak i one stały się ważnym elementem kolejnych, piętrzących się przed podróżnymi świątecznych trudności. Bo przecież jak dojechać na czas i określone miejsce, skoro niepunktualność i siatka kolejowych połączeń także działa im wbrew. I tak upływająca wśród wrzawy podróż uświadomiła mi, jak sami skutecznie pozbawiamy się przyjemności ze świątecznej atmosfery. Nieważna jest ilość potraw na stole, wysokość iglaka czy rozmiar prezentów, ale możliwość spotkania się z tymi, dla których zazwyczaj w codziennej gonitwie brakuje czasu. Dlatego życzę sobie i Państwu spędzenia świąt w gronie najbliższych, czerpiąc z tych spotkań maksimum radości i siły, a w nowym roku wielu wyzwań, które dadzą energetycznego kopa. Do zobaczenia w 2019 !