Styl życia

Uwolnij prąd!

Uwolnij prąd!

O uczciwości w biznesie, zrozumieniu potrzeb klienta, rozwoju i oczywiście sposobie pozyskiwania prądu rozmawiamy z Przemysławem Piekielnym, właścicielem firmy PG Doradztwo, zajmującej się fotowoltaiką.

LIFE IN Łódzkie: Zaczął Pan dosyć wcześnie pracować, z czego to wynikało – potrzeb życiowych, czy chęci posiadania własnych pieniędzy?

Przemysław Piekielny: Faktycznie, gdy miałem 17 lat zacząłem wyjeżdżać do pracy za granicę. Myślę, że jedno i drugie miało znaczenie. W domu była nas niezła gromadka, mam pięcioro rodzeństwa i jestem najstarszy. Wiadomo, rodzicom nie było łatwo, tata wyjeżdżał do pracy za granicę, w związku z tym często nie było go w domu, ale rodzice zawsze dbali o rodzinne więzi, do dzisiaj wszyscy się spotykamy przy różnych okazjach.

Jak wydał Pan pierwsze zarobione pieniądze?

Wydałem je na imprezy z kolegami. Chciałem zaimponować m.in. moim kolegom z klubu, w którym grałem w piłkę nożną. I choć zawsze wiedziałem, że mogę liczyć na pomoc rodziców, to jak zarobiłem własne pieniądze, mogłem sobie na więcej pozwolić.

Co z tych lat poświęconych na sport udało się przełożyć na biznesowe działania?

Przede wszystkim zawziętość. Gdyby nie sport wydaje mi się, że już dawno bym odpuścił w biznesie. Mówi się, że dobrego przedsiębiorcę rozlicza się z tego, ile problemów udało mu się rozwiązać w ciągu dnia i myślę, że dużo w tym prawdy.

W młodym wieku zaczął Pan swoje biznesowe życie?

Tak, na przestrzeni ostatnich siedmiu – ośmiu lat robiłem naprawdę różne rzeczy. Zaczynałem od zakładania ogrodów, potem była agencja pracy, następnie pojawiły się konstrukcje dachowe, a od dwóch lat także fotowoltaika. Ciężkiej pracy nigdy się nie bałem, już jako nastolatek za granicą pracowałem po 12-13 godzin dziennie i to właśnie tam pomyślałem, że chciałbym mieć kiedyś własny biznes.

Dlaczego?

Bo chyba nie lubię być od nikogo zależnym, lubię mieć swobodę w działaniach. I nie za bardzo odpowiada mi podejście – czy się stoi, czy się leży i tak mi się należy. A tak niestety do pracy podchodziło wielu, z którymi dane było mi pracować za granicą. A ponieważ, nie zawsze był pod ręką ktoś, kogo mogłem poprosić o pomoc, sam nauczyłem się szukać rozwiązań.

Kiedy zajął się Pan konstrukcjami dachowymi?

Kilka lat temu mój znajomy powiedział o takiej możliwości, więc pożyczyłem pieniądze i ruszyłem tą drogą. Choć na początku nie było łatwo, bo nie mieliśmy żadnego doświadczenia w tym zakresie. Byliśmy jednak odważni i myślę, że to dobra cecha w biznesie. Jeździliśmy granatowym BMW z przyczepką i dobrze pamiętam miny naszych pierwszych klientów. Nie do końca wierzyli w to, że wiemy, co robimy. Cieszę się, że współpraca z jedną z firm, dla której jesteśmy podwykonawcami, trwa do dzisiaj. I choć z perspektywy czasu wiem dzisiaj, że może droga nie była prosta, ale było warto. O to chodzi, żeby stawiać sobie też wyzwania. Jak patrzę na swoje dotychczasowe doświadczenia, to widzę, że sporo tych wyzwań przed sobą już postawiłem, a pewnie kolejne przede mną. Taki już jestem.

Jeden biznes nie wystarczał, że zaczął się Pan rozglądać za nowymi możliwościami i związał się z branżą fotowoltaiczną?

Może nie tyle, że nie wystarczał. Tak zorganizowałem sobie pracę, że na załatwienie wszystkich spraw związanych z tym biznesem potrzebowałem tylko trzech godzin dziennie. I doszedłem do wniosku, że potrzebuję kolejnego wyzwania. Próbowałem swoich sił w marketingu sieciowym, ale uznałem, że się do tego nie nadaję. Potem nadarzyła się okazja, by zostać podwykonawcą w firmie zajmującej się fotowoltaiką. Spodobało mi się i stwierdziłem, że spróbuję sam. I tak ruszyłem do nowego świata. Pracujemy w tym biznesie dwa lata i każdego dnia ciągle się czegoś uczymy. Najbardziej zaskakują nas chyba klienci kreatywnością swoich pytań.

Jak minęły te dwa lata w branży OZE?

Jak to u mnie, na ciężkiej pracy. Jak się już angażuję w konkretny temat, to poświęcam sporo czasu, by dobrze zweryfikować rynek, by móc klientom zaoferować naprawdę dobry produkt za przyzwoitą cenę. Jesteśmy rzetelną firmą z własnymi ekipami montażowymi, panele i sterownik mamy od naprawdę solidnych wykonawców, więc gwarantujemy usługi na odpowiednim poziomie. Obecnie mamy w Polsce około pięciu milionów domów jednorodzinnych i budują się kolejne, a instalacji na ten moment wykonanych przez wszystkie firmy jest nieco ponad czterysta tysięcy. To znaczy, że rynek jest jeszcze bardzo duży.

default
Ale konkurencja w branży też niemała. Na co powinniśmy zwrócić uwagę, wybierając firmę, która zamontuje nam panele fotowoltaiczne?

Będąc klientem, patrzyłbym na pewno na to, czy firma ma własne ekipy montażowe. Przy samej instalacji jest wiele czynników, które wpływają na to, by wszystko było odpowiednio dobrane. Ważna jest na przykład moc umowna. Czyli wielkość energii, jaką możemy w danej chwili maksymalnie pobrać do użytku. Podpisując umowę dystrybucyjną energii elektrycznej, musimy ustalić wysokość tego parametru. Ważne jest też, by falownik działał odpowiednio. Decydując się na montaż instalacji fotowoltaicznej, należy wnikliwie przyjrzeć się parametrom i wydajności każdego z elementów, by całość systemu była sprawna i wydajna. Bardzo uczulam moich handlowców na to, by wszystko dokładnie tłumaczyli i przy okazji edukowali naszych klientów. Ja to robię podczas każdego spotkania. Często pierwsze spotkanie to kilka godzin rozmów, ale wiem, że tylko dobrze przeprowadzony wywiad i audyt, gwarantuje, iż jesteśmy w stanie obsłużyć klienta na odpowiednim poziomie. Dlatego zdarza się, że polecają mnie klienci, którzy u nas nie kupili paneli. To pewien fenomen, bo często słyszę, że zostali przekonani przez konkurencję do zakupu, jednak pewne obietnice, które usłyszeli, nie były zgodne z prawdą. U mnie ta prawda jest na pierwszym miejscu.

Jednym słowem biznes dobrze się kręci.

Nie narzekam, ale nie zawsze wszystko układa się tak, jakbyśmy chcieli. Miniony rok nauczył mnie bardzo wiele. Na skutek pewnych biznesowych zawirowań musiałem zacząć uczyć się sprzedaży i komunikacji, skorzystałem z kursów Tomasza Zielińskiego i to był doskonały wybór. W swój rozwój zainwestowałem sporo czasu i pieniędzy i nie żałuję ani trochę. Nauczyłem się słuchać, nie wiedzieć lepiej i naprawdę czuję, że to działa. W ostatnich miesiącach firma stale się rozwija, pojawiają się nowi pracownicy, otworzyliśmy filię w Pleszewie i chcemy otwierać następne takie miejsca, bo widzimy, że daje to efekty.

Co jest według Pana ważne w relacjach międzyludzkich zarówno tych prywatnych, jak i biznesowych?

Zauważyłem, że najważniejsze to po prostu być sobą i podchodzić do ludzi z ciekawością. Jeśli klient spotyka kolejnego handlowca, który mówi taką samą regułkę, niczym się nie wyróżnia, może ceny ma nieco niższe, ale nie interesuje się niczym poza podpisaniem umowy, to nic z tego nie będzie. Sam bardzo często zadaję sobie pytania: O co powinienem zadbać, żeby ktoś chciał z nami współpracować? Co jest dla drugiej strony ważne? Inaczej mówiąc być stomatologiem życia, czyli informować drugą stronę, co mamy zamiar zrobić i dotrzymać słowa w drodze.

Jak w kilku zdaniach można opisać program partnerski, który stworzyliście?

Szukamy różnych sposobów by opcja, którą proponujemy klientom, była dla nich korzystna. Tak pojawił się pomysł na bony i partnerów. Chodzi o nieco inną formę informowania kolejnych osób o naszej firmie. Na tym rozwiązaniu korzystają trzy strony – po pierwsze osoba, która nas poleca, po drugie osoba, która jest potencjalnym nowym klientem i my jako firma.

default

Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcia Archiwum prywatne

Wieluń, ul. Wojska Polskiego 63
tel. 661 491 122
e-mail: biuro@uwolnijprad.pl
www.uwolnijprad.pl