Styl życia

Templok, EUM i IV Rzesza – zaskakujące „Święte Niemcy”…

Templok, EUM i IV Rzesza – zaskakujące „Święte Niemcy”…

Fantastyka, z elementami historii, trzymająca w napięciu i częściowo osadzona w Łodzi – tak w wielkim skrócie można powiedzieć o nowej pozycji na rynku wydawniczym. Dzisiaj porozmawiamy z autorem „Świętych Niemiec” KONRADEM WITKOWSKIM.

Jak to się stało, że Konrad Witkowski, lekarz został autorem powieści fantastyczno-naukowej? To był impuls czy może przez wiele lat przygotowywał się Pan do napisania „Świętych Niemiec”?

Jednego impulsu nie było, raczej zebrało się kilka koncepcji i inspiracji. Jestem człowiekiem, który od czasu do czasu ma „pomysły”, czy „idee”. Niektóre z nich staram się zapisać „na potem” w formie krótkich notatek. Interesuję się tematyką science-fiction. Niezmiernie lubię, gdy fabuła dzieje się w alternatywnej rzeczywistości. Często też myślę o przyszłości. Ostatnio – uwzględniając to, co się dzieje w Polsce i jej sąsiedztwie – patrzę na przyszłość z coraz większym niepokojem. W pewnym momencie pojawiła się koncepcja, aby ukazać, że kierunek, w którym podążamy, nie jest do końca dobry, z tym że pokazać to jakby od drugiej strony – czyli w momencie, w którym pewne procesy już zaszły, a decyzje zostały dawno podjęte… stąd właśnie IV Rzesza. Pokazać nie elity, ale żywot przeciętnego mieszkańca. Dodatkowo pojawiła się kwestia typowo fantastyczna, choć trochę wysiłku włożyłem, żeby była bardziej science niż fantasy – wykorzystując pewne paradoksy fizyki kwantowej / astronomii między innymi – aspekt czasu. Dla mnie o tyle kuszący, że tak jak pewnie dużej części z Was, Drodzy Czytelnicy, życie upływa w wiecznym niedoczasie… Można powiedzieć, że mnie naprawdę przydałby się templok (rodzaj przenośnego wehikułu czasu, który odgrywa ważną rolę w powieści przyp. redakcja). Oprócz wspomnianych notatek nie przygotowywałem się wcześniej. Raczej było na odwrót – po tym jak wykrystalizowała się koncepcja, podczas tworzenia kolejnych rozdziałów, doszkalałem się na bieżąco pragnąc zgłębić na tyle dane zagadnienie, aby nie było ono sprzeczne z rzeczywistością.

Czy w jakiś sposób utożsamia się Pan z Adamem Utkowskim, głównym bohaterem, który też jest lekarzem? Czy chciał Pan, aby Czytelnicy dostrzegli w książce nawiązania do naszej rzeczywistości? Choćby te związane z sytuacją polityczno-ustrojową?

Czy się utożsamiam? Jestem lekarzem i bohater też, więc… Dodam, że według niektórych teoretyków literatury, a w szerszym zakresie sztuki – praktycznie każde dzieło w mniej lub bardziej zawoalowany sposób opiera się o osobiste przeżycia autora. Idąc dalej, nadmienię, iż zdecydowanie bliżej mi do introwertyka niż ekstrawertyka tak więc raczej opieram się na swoich obserwacjach, przemyśleniach i świecie wewnętrznym niż przeżyciach innych ludzi. Czy chciałbym, aby czytelnicy dostrzegli odniesienia do rzeczywistości? Cóż, krótka odpowiedź jest taka, że nie tworzyłbym dużej części przypisów i nie dodawał addendów gdybym nie chciał. Tak, zdecydowanie, tak.

Jak wyglądał Pana warsztat pracy nad książką? Pisał Pan, kiedy pojawiała się tzw. twórcza wena czy raczej było to metodyczny proces, zaplanowany i rozłożony w czasie?

Krótko – i tak, i tak. Dłużej – część idei, koncepcji miałem zapisane wcześniej, część pojawiała się, jako efekt nazwijmy to „twórczej (przeklętej) iskry”, a część była dość metodycznym procesem, z reguły tworzeniem jednego rozdziału. Pomysły, które pojawiały się w trakcie pisania – jeśli nie były związane z danym rozdziałem, starałem się, jedynie po niewielkiej obróbce myślowej, zapisać na potem.

Ciekawi mnie, czy czerpał Pan inspiracje z innych autorów? Czy jest postać, książka, która ma dla Pana szczególne znaczenie?

Starałem się nie korzystać z inspiracji innych autorów, a głównie oprzeć się na obserwacji rzeczywistości w różnych jej aspektach, jednakże osoba obeznana z kulturą, w tym popkulturą, z pewnością odnajdzie, mniej lub bardziej jawne, odniesienia. Powiem tak, jeśli ktoś lubił (w tej chwili już klasykę) Science-Fiction taką jak Star Trek TNG czy Lema to „Święte Niemcy” mogą mu się spodobać… nie mówiąc już o pewnym polskim klasyku gatunku, gdzie przechodzi się przez szafę. Takich – jak to się mówi w świecie gamingu – „Easter Eggów” trochę się znajdzie. Oprócz dość jasno zarysowanych – chciałem w pewien sposób oddać hołd ich kreacjom i twórcom, jest kilka mniej oczywistych.

Święte Niemcy to nie tylko świetna powieść o niebanalnej treści, niesie też przesłania, przypisy autorskie. Jedną z nich jest utworzenie EUM – (European Unity Movement / Ruch Jedności Europejskiej). Może Pan przybliżyć tę ideę?

Ideą jest głęboka integracja europejska w taki sposób, abyśmy my, jako Polacy mogli z niej korzystać. Obecne władze robią wszystko, aby doszło do PolExitu, a nawet – trochę jak w mechanice kwantowej – aby doszło do dezintegracji całej Unii. W aspekcie tego co się obecnie dzieje za (jak i na samej) wschodnią granicą jest chyba oczywiste, że wbrew zapewnieniom władz, NIE jesteśmy sami w Euroazji, a nie jesteśmy – jak Wielka Brytania – niezatapialnym lotniskowcem… tylko korytarzem. Poza tym ja jako obywatel wolę być rządzony na sposób zachodni – to znaczy, gdzie system (prawa) jest ponad konkretnym człowiekiem, niż na modłę wschodnią, gdzie prawo dostosowuje się do konkretnych osób (z reguły tych u władzy)… Nie jestem typem przywódcy, raczej ideowca, więc to Wam, Drodzy Czytelnicy, zostawiam ideę do dalszej, że tak powiem, obróbki… Powiem tak, jako Polakowi, ciężko mi jest patrzeć, jak władze w moim imieniu marnują i zaprzepaszczają przyszłość moją i moich dzieci… w imię czego? Doraźnych korzyści politycznych? Interesów wschodnich sąsiadów?

Skąd nazwa DEiP, przewijająca się przez całą powieść jako nazwa organizacji?

Tak, organizacja X-org/DEiP pojawia się nawet w notce wydawniczej. Rzeczywiście DEiP towarzyszy mi od dzieciństwa. Jej początków należy doszukiwać się  w „wyobrażeniach”, jakie zdarzało mi się mieć po przeczytaniu książki, obejrzeniu filmu. Potem stało się dość dobrą „ksywką”, zwłaszcza w internecie – zazwyczaj są duże szanse na wolny login czy mail. Wreszcie trafiło do „Świętych Niemiec” mocno zmodyfikowane i zinstytucjonalizowane, ale nadal niepozbawione pewnych cech mojego dziecięcego pierwowzoru. Na obecną chwilę zakładam, że DEiP/X-org będzie przewijać się w wielu moich przyszłych książkach – mniej lub bardziej epizodycznie. Uwzględniając charakterystykę zawartą w powieści, jest miejsce zarówno na opisy historii czy funkcjonowania samej organizacji, jak i drobne „wtręty” przy tworzeniu opowieści o zupełnie czymś innym. Trochę jak Bractwo Stali z pewnego uniwersum, lub wolnomularstwo w naszej rzeczywistości…

Zdradzi Pan naszym Czytelnikom plany na kolejną książkę?…

Pierwotnie zakładałem, że „Święte Niemcy” będą początkiem trylogii, w której DEiP odgrywa ważną rolę, lecz potem zmieniły się nieco okoliczności, a ja zapisałem kilka – moim zdaniem – ciekawych koncepcji do rozwinięcia. Obecnie obiecałem sobie, że jeśli spełnią się scenariusze dotyczące wschodu – a mogą się ziścić na dniach – trzeba mi będzie napisać książkę, której pierwotnie nie planowałem, a będącej pewnym dopełnieniem historii „Świętych Niemiec”, jeszcze bardziej odnoszącej się do przyszłości naszej, już nie do końca alternatywnej. Oczywiście nie zabrakłoby wątku podróży w czasie, ale także jeszcze bardziej „prowokacyjnych” opisów i zdarzeń – w aspekcie naświetlania co może się stać jeśli dalej my jako Polska będziemy ze wszystkiego „wychodzić”.

Czy chciałby Pan dodać coś jeszcze, co mogłoby zainteresować naszych Czytelników?

Choć większość fabuły „Świętych Niemiec” dzieje się w rzeczywistości alternatywnej, duża część miejsc jak przystało na inną linię czasową, ma swoje odpowiedniki tutaj, u nas. W pewnym momencie założyłem, że książka mogłaby także promować Łódź i okolice, więc starałem się, aby zawierała miejsca, które można odszukać (oczywiście jak fani fantastyki zapewne dobrze wiedzą – w alternatywnej linii czasowej lokacje mogą być podobne, ale nie muszą). Byłbym rad, gdyby po przeczytaniu mojej powieści część osób zechciała zobaczyć „Dętkę”, czy śledząc losy bohaterów, odkryć piękno i specyficzny charakter łódzkich ulic. Kto wie, może niektórzy znajdą kilka Temportofinejów, takich jak ten na Brusie? Może ktoś zdoła je aktywować?