Łódź mam głęboko w sercu i naprawdę kocham to miasto, dlatego mam poczucie, że warto robić tutaj rzeczy duże i piękne, które sprawią, że nie tylko na zewnątrz będzie się o nas lepiej mówiło, ale że my tutaj wewnątrz będziemy się trochę lepiej czuli. O Łodzi i łodzianach, o teatrze i festiwalu, a także o emocjach, które tworzy teatralna scena, opowiada Krzysztof Witkowski, prezes spółki Virako, inwestora Monopolis oraz inicjator Festiwalu Sztuki Aktorskiej TEATROPOLIS.
Najpierw artystyczne kalendarze, później Letnia Scena Monopolis, jeszcze później festiwale Spirit of Łódź, a ostatnio TEATROPOLIS… Dlaczego kultura jest dla Pana tak ważna?
Kultura kształtuje nasz byt. Naszą świadomość i estetykę. I na tym powinno zależeć nam wszystkim. Warto tu podkreślić, że moi wspólnicy i ja jesteśmy łodzianami. Tu mieszkamy, prowadzimy swoje biznesy i mamy takie poczucie, że jak nam wychodzi w życiu, to dlaczego nie podzielić się sukcesem z innymi, robiąc przy okazji coś atrakcyjnego. Stąd nasze zaangażowanie w różne aktywności miejskie, działania charytatywne i realizacja własnych wydarzeń kulturalnych. A ponieważ jesteśmy dość sprawnymi menedżerami i nasze biznesy dobrze się rozwijają, to rosną też wydarzenie przez nas organizowane.
Czyli jednym słowem kultura wciąga jak nałóg?
(śmiech) Trochę tak, ciągle chcemy tworzyć nowe, wartościowe wydarzenia z korzyścią dla miasta i jego mieszkańców. A z upływem lat poprzeczkę stawiamy sobie coraz wyżej.
No dobrze, ale dlaczego wybieracie niszową kulturę, a nie na przykład masowy sport?
W sport angażuje się wielu przedsiębiorców, może właśnie dlatego, że jest masowy. Ja też nie ukrywam, że się interesuję sportem, ale to nie oznacza, że od razu muszę inwestować na przykład w piłkę nożną. Wybrałem kulturę, z czego bardzo się cieszę, ponieważ uważam, że w tym obszarze jest nadal sporo do zrobienia. I tak jak działając w nieruchomościach, budując kolejne obiekty biurowe, wyznaczamy sobie wysokie cele oferując nową jakość, w taki sam sposób działamy organizując kolejne wydarzenia kulturalne.
Pierwsza edycja TEATROPOLIS zakończyła się wielkim sukcesem, a o Łodzi znowu mówiło się w całej Polsce. Zależy Panu na tym, aby o naszym mieście mówiło się w dobrym kontekście?
Łódź mam głęboko w sercu i naprawdę kocham to miasto, dlatego mam poczucie, że warto robić tutaj rzeczy duże i piękne, które sprawią, że nie tylko na zewnątrz będzie się o nas lepiej mówiło, ale że my tutaj wewnątrz będziemy się trochę lepiej czuli. Pierwsza edycja Festiwalu Sztuki Aktorskiej TEATROPOLIS sprawiła, że o Łodzi dobrze się mówiło w całej Polsce, a to za sprawą niesamowitej energii, jaką to wydarzenie wytworzyło. To nie tylko było codzienne doświadczanie teatru, to kilkanaście niezwykłych rozmów o sztuce, aktorstwie, teatrze, a także o naszym życiu. Każdy ze spektakli dotykał różnych płaszczyzn naszego życia, pobudzał do myślenia i dyskusji właśnie. I to było fantastyczne, to zbliżenie łodzian ze sztuką, z artystami.
Skąd w ogóle zrodził się pomysł na organizację TEATROPOLIS? Czy Pana zdaniem brakuje podobnych inicjatyw w mieście?
Uważam, że na każdą dobrą inicjatywę znajdzie się w naszym mieście przestrzeń. Bardzo szanuję i doceniam, to co do tej pory się w Łodzi wydarzyło, na przykład Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych czy Festiwal Czerech Kultur. To wydarzenia, które są w genotypie Łodzi i stanowią naszą wielką wartość. Dlatego bardzo się cieszę, że i my dołożyliśmy małą cegiełkę do kulturalnego życia miasta, że mogliśmy zaprosić do Łodzi spektakle z większych i mniejszych miast i miasteczek, uznanych aktorów i rozpoczynających sceniczną karierę, a także twórców z zagranicy – ze Słowacji i Ukrainy. Zresztą taka myśl od początku tworzenia festiwalu wspólnie z Andrzejem Sewerynem nam przyświecała: pokazać tu w Scenie Monopolis różnorodne spektakle z całej Polski! Warunek był jeden, że muszą to być sztuki do trzech aktorów, chcieliśmy się skupić na grze aktorskiej. To zresztą podkreśliliśmy w nazwie – Festiwal Sztuki Aktorskiej. Nie chcieliśmy w żaden sposób konkurować z festiwalami, które już się odbywają, a poza tym nie mamy też takich możliwości scenicznych jak one. Nasz teatr w Monopolis nie pomieści trzydziestu artystów i wielkich scenografii, to kameralna scena i taką pozostanie. Uważam, że pięknie uzupełniliśmy festiwalową ofertę miasta. I doświadczyliśmy wspaniałego święta teatru. Osobiście doświadczyłem go bardzo mocno. Jako juror obejrzałem wszystkie sztuki, uczestniczyłem we wszystkich rozmowach publiczności z twórcami. Te emocje, które się tu wytworzyły, niosły mnie przez te wszystkie dni. I w tej teatralnej euforii niemalże zapomniałem o stresie, który był przecież obecny, bo gdzieś z tyłu głowy ciągle były myśli, czy aby na pewno wszystko biegnie zgodnie z planem. Przecież to my organizowaliśmy całe wydarzenie i to my byliśmy za nie odpowiedzialni.
No właśnie TEATROPOLIS zostało bardzo dobrze odebrane zarówno przez aktorów, jak i przez widzów. A Pan jak ocenia pierwszą edycję? Czegoś zabrakło, coś można by było zrobić lepiej?
Możemy zrobić coś perfekcyjnie pod każdym względem, tylko okaże się, że będzie to pozbawione emocji. W przypadku TEATROPOLIS jestem zadowolony, że udało nam się zachować równowagę pomiędzy perfekcją a właśnie emocjami. I nawet jeśli były jakieś drobne niedociągnięcia, to ich nie dostrzegliśmy w atmosferze tej magii, która się tu zadziała.
Proszę pamiętać o tym, że TEATROPOLIS to nie tylko te cztery dni, to miesiące żmudnych przygotowań, setki rozmów, ustaleń, umów z artystami, dogrywania szczegółów. To godziny, które Andrzej Seweryn spędził na oglądaniu i analizowaniu 32 spektakli zgłoszonych do festiwalu, by wybrać osiem, które zaprezentowaliśmy podczas czterech festiwalowych dni. To ogromne zaangażowanie Barbary Otto, która olbrzymim wysiłkiem czuwała nad wszystkim. W końcu to praca całego naszego zespołu spółki Virako, operatora Sceny Monopolis – firmy Lim8 i wielu innych osób, które dbały o zmiany scenografii, oświetlenie, nagłośnienie. Warto wiedzieć, że w festiwalowe dni prace rozpoczynały się skoro świt, nawet o piątej nad ranem, a kończyły o północy. I za to wszystkim serdecznie dziękuję.
Jak sprawdziła się formuła Centrum Festiwalowego?
I znowu wrócę do emocji, które towarzyszyły nam podczas TEATROPOLIS. Początkowo zakładaliśmy, że w Centrum Festiwalowym odbędą się tylko cztery spotkania: z Robertem Więckiewiczem, Maciejem Stuhrem, Katarzyną Janowską i Andrzejem Sewerynem oraz dwa wernisaże wystawy plakatów: Andrzeja Pągowskiego „Szekspirowsko” i Muzeum Kinematografii z filmów, w których grał Andrzej Seweryn. Ale w trakcie, trochę spontanicznie uznaliśmy, że warto zapraszać do centrum widzów na rozmowy z twórcami i aktorami wystawianych sztuk. I okazało się, że widzowie niemal w komplecie po każdym spektaklu przychodzili ze Sceny Monopolis do naszego Centrum Festiwalowego, w którym wywiązywały się dyskusje o sztuce aktorskiej, ale i o życiu widzianym przez pryzmat prezentowanych spektakli. To było niezwykłe doświadczenie. Przez cztery dni po prostu żyliśmy teatrem.
I niesieni na fali tych dobrych emocji, szybko podjęliście decyzję o kolejnej edycji. Czym będzie się różniła od pierwszej?
Na pewno nie emocjami, postaramy się, aby były równie intensywne, jak podczas pierwszej edycji TEATROPOLIS. Jesteśmy przekonani, że będzie to wielkie święto teatru, z jeszcze większą ofertą kulturalną. Poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko, więc zrobimy wszystko, aby dorównać tegorocznemu sukcesowi. Oczywiście nasz festiwal realizujemy wspólnie z Andrzejem Sewerynem, naszym dyrektorem artystycznym. Podczas sześciu dni widzowie przyszłorocznej edycji TEATROPOLIS będą mogli obejrzeć aż dziesięć spektakli konkursowych oraz dwa spektakle mistrzowskie, jeden na rozpoczęcie festiwalu 22 marca, a drugi na jego zakończenie 27 marca. Do zdobycia są dwie statuetki, jedna w kategorii Open, do której wybranych zostanie sześć spektakli, a druga w kategorii Debiut, w której pokażemy cztery spektakle. Będą także tak jak i w tym roku, nagrody finansowe dla laureatów: 20 tysięcy złotych dla zwycięzcy w kategorii Open i 10 tysięcy w kategorii Debiut. I jak podkreślił dyrektor artystyczny festiwalu Andrzej Seweryn, jeszcze większy akcent postawimy na sztukę aktorską. Dzięki temu, że festiwal ogłaszamy tak wcześnie, osoby, które jeszcze nie wystawiły swoich premier, będą miały szansę na udział w festiwalu. Szczególnie serdecznie zapraszamy do Łodzi, do TEATROPOLIS młodych artystów i młodzież szkół teatralnych. Na zgłoszenia czekamy do 15 listopada.
Jaką wartość przyniósł festiwal samemu Monopolis? Czy można to w ogóle rozpatrywać w takich kategoriach?
Trudno tutaj mówić o wymiarze biznesowym tego przedsięwzięcia. Jeśli ktoś oczekuje, że wydarzenia kulturalne sprawią, że budynki biurowe wypełnia się najemcami, to jest w błędzie. O takich sprawach decydują zupełnie inne czynniki. Każde wydarzenie kulturalne można rozpatrywać jako fragment procesu budowania wizerunku miejsca. Zwiększanie jego oferty. I pod tym względem TEATROPOLIS na pewno jest wielką wartością. Szczególnie dla naszych obecnych najemców, a warto dodać, że obecnie w kompleksie Monopolis, w samej przestrzeni biurowej, pracuje już tysiąc dwieście osób.
A dla Pana osobiście czym stał się festiwal TEATROPOLIS i ogólnie teatr?
Jestem dość sprawnym menadżerem i bardzo dobrym deweloperem, ale nie czuję się człowiekiem teatru. Ale w trakcie tego festiwalu, odniosłem wrażenie że dzięki Andrzejowi Sewerynowi i pozostałym członkom jury, staję się częścią tej teatralnej rodziny. Za to jednego jestem pewien, to największe i najważniejsze wydarzenie kulturalne, jakie zrobiłem w swojej dotychczasowej karierze zawodowej. Mieliśmy taki zwyczaj w jury, że na koniec każdego festiwalowego dnia, często koło północy siadaliśmy w całym składzie podsumowywaliśmy dzień. I mimo późnej pory to był wspaniały czas rozmów o teatrze, aktorstwie, o tym, co dany spektakl poruszał. To właśnie te rozmowy dały mi wielką radość tworzenia tego wydarzenia. Mam takie poczucie, że zrobiliśmy wielką rzecz. Jestem z tego dumny.
A poza TEATROPOLIS jest w Łodzi coś jeszcze, z czego jest Pan dumny?
Jestem dumny z Łodzi za jej charakter bez niepotrzebnego nadęcia, za jej mieszkańców, za przyjaciół których tutaj mam, którzy są dla mnie największą wartością. Za szczerość relacji między nami. Za to, że jest to miasto dla ludzi, którym się chcę. Za to, że jest tu jeszcze tak dużo przestrzeni do działania i aktywności.
Rozmawiał Robert Sakowski
Zdjęcia Ukryte w kadrze