Kobiety są bardziej skłonne do słuchania i rozumienia różnych punktów widzenia. Ich empatyczne podejście do przywództwa prowadzi do budowania mostów między różnymi grupami społecznymi i politycznymi. W świecie, który coraz bardziej potrzebuje spójności i porozumienia, ta umiejętność budowania relacji może być nieoceniona – mówi Jolanta Zięba-Gzik, posłanka na Sejm RP.
Co jest prawdziwą siłą i przewagą kobiet w polityce?
W świecie polityki, w którym nadal dominują mężczyźni, kobiety zdobywają coraz więcej przestrzeni i udowadniają swoją wartość jako skuteczne liderki. Siła kobiet w polityce tkwi głęboko w ich zdolności do współpracy, empatii, pracowitości i wytrwałości. Badania pokazują, że kobiety podejmują decyzje polityczne, biorąc pod uwagę szersze spektrum społeczne i ekonomiczne. Z kolei zebrane doświadczenia życiowe, często związane z rolami opiekuńczymi, dają im unikalną wrażliwość na potrzeby społeczności. Kobiety są też bardziej skłonne do słuchania i rozumienia różnych punktów widzenia. Ich empatyczne podejście do przywództwa prowadzi do budowania mostów między różnymi grupami społecznymi i politycznymi. W świecie, który coraz bardziej potrzebuje spójności i porozumienia, ta umiejętność budowania relacji może być nieoceniona.
Wytrwałość jest kolejną cechą, która definiuje rolę kobiet w polityce. Pomimo przeciwności, z jakimi się spotkają – od stereotypów płciowych, po nierówności w sferze politycznej – kobiety nieustannie dążą do osiągnięcia swoich celów. Ich zdolność do przetrwania i walki o sprawiedliwe traktowanie może inspirować i prowadzić do pozytywnych zmian. Ponadto reprezentacja kobiet w polityce jest kluczowa dla zapewnienia równowagi i różnorodności w podejmowaniu decyzji. Kobiety stanowią większość naszego społeczeństwa, dlatego ich obecność w polityce gwarantuje, że ich głosy i potrzeby są właściwie reprezentowane i uwzględniane.
Czym urzekła Panią polityka, że zdecydowała się Pani w nią zaangażować? Czy może był to pomysł na kontynuowanie rodzinnych tradycji, z tego co wiem, tata też był posłem?
Polityka urzekła mnie przede wszystkim wiarą w możliwość zmian na lepsze wielu zagadnień, które wpływają na nasze codzienne życie. Szczególnie bliskie są mi kwestie związane z edukacją, która od lat wymaga zmian w wielu obszarach, a także te dotyczące szeroko rozumianego zdrowia, szczególnie w kwestii równego dostępu do świadczeń medycznych. W polityce i służeniu ludziom mam spore doświadczenie. Zawsze lubiłam angażować się w akcje charytatywne i społeczne. Byłam radną, Członkiem Zarządu Województwa Łódzkiego, teraz przyszedł czas na politykę w wymiarze krajowym i pełnienie funkcji posła. To taka naturalna kolej rzeczy. Faktycznie mój tata też był posłem przez jedną kadencję. To było wiele lat temu i w zupełnie innych czasach. Nie był to wówczas łatwy okres dla naszej rodziny. Gdy tata spędzał sporo czasu w Warszawie, na głowie mamy spoczywała odpowiedzialność za dom, gospodarstwo i opiekę nad czwórką dzieci. To było dla niej wielkie obciążenie. Mieszkaliśmy w Szadku, niewielkiej miejscowości w Łódzkiem, a mama nie miała prawa jazdy. O taksówkach nie było mowy. Kiedy młodsze rodzeństwo chorowało, logistyka związana z zawiezieniem ich do lekarza nie była prosta. Choć tata nigdy nie przestał być społecznikiem, po jednej kadencji w sejmie nie angażował się już politycznie. To wyszło rodzinie na dobre. Dzisiaj czasy są już zupełnie inne. Łatwiej o transport, komunikację i dostęp do podstawowych usług. Moja sytuacja jest o tyle prostsza, że dzieci mam już pełnoletnie.
Niektórzy twierdzą, że kobiety idą do polityki po to, aby rozwiązywać problemy, z którymi mają na co dzień do czynienia i właśnie dlatego – podobnie, jak Pani – skupiają swoje działania w dużej mierze na ochronie zdrowia, edukacji. Co Pani na to?
Te dwie dziedziny są mi rzeczywiście szczególnie bliskie. Jestem matką trójki dzieci, mój syn w tym roku zdaje maturę, więc jestem na bieżąco z problemami, z jakimi boryka się młodzież i ich rodzice. Pomimo tego, że program jest przeładowany, nie przygotowuje uczniów do egzaminów i matury. Większość musi korzystać z korepetycji, a przecież prywatne lekcje nie powinny zastępować szkoły. Nie mówiąc już o aspekcie finansowym, gdzie rodziców po prostu nie stać na korepetycje. Coraz bardziej dotkliwy jest też brak wykwalifikowanej kadry, jeśli chodzi o przedmioty ścisłe. Tutaj od razu wychodzi kolejny problem, nieadekwatne do ponoszonej odpowiedzialności wynagrodzenie nauczycieli. A przecież to oni kształtują, uczą i wychowują nasze młode pokolenie. Ich praca powinna być zatem szanowana i odpowiednio wynagradzana. Uważam też, że trzeba uzdrowić szkolnictwo zawodowe, które od wielu lat przeżywa kryzys. To przekłada się na brak fachowców w wielu branżach. Szkoły zawodowe dają młodym ludziom możliwość zdobycia konkretnego zawodu i pracy. Problemem, który szczególnie mnie boli, jest coraz większa liczba depresji i problemów psychicznych u młodych ludzi. Są pogubieni, przebodźcowani, nie mają celów. To bardzo trudne, wrażliwe pokolenie, które wymaga szczególnego wsparcia. Dlatego również w szkołach powinni mieć dostęp to opieki psychologicznej i psychiatrycznej.
A w kwestii opieki zdrowotnej, co chciałaby Pani zmienić?
Znieść limity na leczenie w ramach NFZ, oddłużyć szpitale i skrócić kolejki do specjalistów. Prawa kobiet to dla mnie też bardzo istotna kwestia i mówiłam o tym w mojej kampanii wyborczej, dlatego to, jak traktował kobiety rząd PIS-u, musi odejść w zapomnienie. Badania prenatalne i znieczulenie przy porodzie muszą być bezpłatne i dostępne dla wszystkich. Wiele jest także do zrobienia w kwestii opieki onkologicznej. Rak staje się stopniowo największym zagrożeniem dla zdrowia i życia w całej Europie. Tymczasem w wielu krajach europejskich mamy do czynienia z ogromną nierównością w dostępie do opieki onkologicznej. Stąd co chwilę pojawiają się różne apele o zbiórkę środków na leczenie członka rodziny za granicą, gdzie szpitale oferują nowocześniejsze i celowane terapie. Tak nie powinno być. Pacjenci w każdym kraju Unii Europejskiej powinni mieć możliwość identycznego leczenia w określonych procedurach medycznych.
Skoro wspomniała Pani o działaniach w nieco szerszej skali, to może uda się je zrealizować, kandyduje Pani bowiem do Europarlamentu.
Tak, kandyduję i jestem przekonana, że jeśli dostanę szansę działać w Parlamencie Europejskim, to mogę mieć realny wpływ na to, co będzie się działo w naszym kraju. Marzę o tym, aby Polska na arenie międzynarodowej była silnym Państwem, którego głos jest zawsze słyszalny. Dość kłótni, czas na solidną pracę, zbudowanie sensownych kompromisów, aby nasz rolnik, przedsiębiorca czy każdy inny obywatel mógł czuć się w Unii Europejskiej dobrze, aby wiedział, że ktoś dba o nasze interesy.
Poczuła Pani radość, gdy po raz pierwszy zasiadła w sejmowych ławach?
Radość i owszem, ale też lęk, o to, aby nie zawieść tych, którzy oddali na mnie swój głos. Wiem, jaka ciąży na mnie odpowiedzialność i ile pracy przede mną. Przez wiele lat mojej samorządowej działalności zawsze starałam się być blisko ludzi, wsłuchując się w ich potrzeby. Lubię i potrafię słuchać, przez trzynaście lat pracowałam jako pedagożka, zarządzałam jednostkami kultury i sportu, byłam radną miejską, radną sejmiku, a także etatowym Członkiem Zarządu Województwa Łódzkiego. We wszystkich tych miejscach zawsze najważniejsza była dla mnie otwartość na drugiego człowieka, bo tylko dobre relacje i konstruktywny dialog dają pozytywne rezultaty.
Czy starcza Pani teraz czasu na pełnienie wszystkich życiowych ról, czy polityka zdominowała wszystko?
Zawsze byłam aktywna i pracowita, wyniosłam to z domu, więc potrafię godzić różne obowiązki. Wszystko jest kwestią dobrej organizacji. Choć nie ukrywam, że mam nieco mniej czasu na moje pasje – bieganie i podróżowanie, ale najważniejsze, że wystarcza mi czasu na rodzinę.
Rozmawiała Beata Sakowska
Zdjęcia Paweł Keler