Pomagają radzić sobie z wadami wzroku, wiedzą, jakie okulary lub soczewki powinniśmy nosić, podpowiadają co robić, żeby utrzymać oczy w dobrej kondycji. O zawodzie optometrysty, o pracy w swoim gabinecie i w gabinecie Okulistyka Nawroccy opowiada Ryszard Śliwczyński, optometrysta, optyk i właściciel firmy ABS Optyk w Łodzi.
Kim jest i czym się zajmuje optometrysta?
W skrócie to specjalista od diagnozowania wad wzroku i doboru właściwej korekcji optycznej, czyli okularów i soczewek kontaktowych. Żeby zostać optometrystą, trzeba mieć skończone studia z optometrii i umieć posługiwać się specjalistycznym sprzętem, między innymi tablicami testowymi, topografem, refraktometrem czy oftalmoskopem.
Czyli bada Pan oczy, sprawdza wzrok i rozwiązuje problemy osób, które źle widzą. Tak jak okulista, choć okulistą nie jest. Co różni jednego specjalistę od drugiego?
Choć są to zawody z jednej dziedziny i są często ze sobą mylone, różnią się od siebie i to znacznie w zakresie wykonywanych czynności. Okulista rozpoznaje i leczy ostre oraz przewlekłe choroby narządu wzroku. Wykonuje też zabiegi chirurgiczne na oczach. Optometrysta takiej działalności nie może prowadzić, a skupia się na diagnostyce i korekcji wad wzroku.
W takim razie proszę krótko opisać swoje główne kompetencje.
Po pierwsze badam wzrok przy pomocy specjalistycznego sprzętu przeznaczonego do wykrywania i diagnozowania wad wzroku, a także oceniam wyniki tych pomiarów. Po drugie dobieram i przepisuję soczewki kontaktowe oraz okulary, których zadaniem jest korekta wad wzroku, czyli krótkowzroczności, nadwzroczności, heterotropi, heterofori, anizeikoni. Po trzecie nadzoruję i przeprowadzam rehabilitację wzroku, ale na wyraźne zlecenie lekarza. Po czwarte dobieram soczewki kontaktowe oraz pomoce dla osób słabowidzących. I wreszcie po piąte dobieram oprawy okularowe, które pasują do anatomii pacjenta.
Ale receptę na okulary, które u Pana założę, muszę mieć od okulisty?
Nie, taką receptę dostanie Pan również ode mnie.
Jest Pan też optykiem. Czy to znaczy, że potrafi Pan przygotować okulary, właściwie oszlifować szkła…
Oczywiście, że to umiem, mam nawet papiery mistrzowskie optyka, ale tę działalność zostawiłem innym. Sam, przede wszystkim badam pacjentów i zajmuję się korygowaniem ich wad wzroku.
Czy współpraca pomiędzy tymi dwoma zawodami jest ważna i potrzebna?
Ona jest niezbędna i korzystna dla obu stron, a przede wszystkim dla pacjenta. Optometrysta jest doskonałym uzupełnieniem okulisty. Dzięki współpracy lekarz może się skupić wyłącznie na badaniu wzroku pacjenta, postawieniu właściwej diagnozy i określeniu, jakie leczenie będzie właściwe. Może stwierdzić, czy badany nie jest zagrożony zaćmą, nie ma zwyrodnienia plamki i innych schorzeń. Optometrysta odciąża też lekarza od takich spraw, jak badanie wady wzroku. Jest to techniczne badanie, dzięki któremu dokładnie można określić wielkość wady wzroku, a tym samym przygotować odpowiednie szkła czy soczewki korygujące. Jest to szczególnie ważne w przypadku wad wzroku u dzieci, bo im wcześniej wada zostanie zdiagnozowana i skorygowana, tym większe są szanse na jej wyleczenie lub wyhamowanie. Obserwuję, że coraz więcej okulistów dostrzega tę korzyść i podejmuje współpracę z optometrystami. Cieszę się, że przestaliśmy być traktowani jak konkurenci.
A co takiego potrafi optometrysta, czego nie umie okulista?
To źle postawione pytanie. Dziś coraz częściej ważna jest specjalizacja. Im węższa, tym efektywniejsza. Każdy okulista może zdiagnozować wadę wzroku, zmierzyć ją przy pomocy specjalistycznego sprzętu i zlecić sposób skorygowania tej wady. W wielu przypadkach tak się wciąż dzieje, ale przecież nikt nie jest doskonały we wszystkim. A w przypadku oczu chodzi właśnie o jak największą dokładność, zarówno w zakresie diagnozy, zbadania wielkości wady jak i jej korekty.
Dlaczego Pan zajął się optometrią ? Proszę opowiedzieć krótko o swojej drodze zawodowej.
W naszej rodzinie przechodzi to z pokolenia na pokolenie. Wszystko zaczęło się od dziadka, który 1 czerwca 1948 roku otworzył w Łodzi swój zakład optyczny. Też na ulicy Legionów, ale pod numerem dwudziestym. Później zakład przejął tata, który oprócz tego, że był lekarzem, był też optykiem z papierami mistrzowskimi. Pomagała mu mama, z zawodu fotograf, ale też optyk. No i w końcu przyszła pora na mnie i siostrę. Przejąłem zakład kilkanaście lat temu. Z wykształcenia jestem optometrystą, a studia kierunkowe kończyłem we Wrocławiu. Z kolei siostra skończyła studia medyczne i jest okulistą.
Wierni rodzinnej tradycji…
Tak się ułożyło, choć w młodości chciałem robić coś innego. Po maturze poszedłem na Politechnikę Łódzką, na zarządzanie i marketing. Chciałem zostać maklerem giełdowym i pracować w Warszawie. Ale jak to w życiu bywa, my mamy plany, a ono je weryfikuje. Jeszcze podczas studiów zrobiłem dyplom mistrzowski optyka, więc optometria była niejako kontynuacją, choć nie wiedziałem, czy nadaję się do prowadzenia zakładu optycznego i badania wad wzroku. Spodobało mi się i nie żałuję swojej decyzji.
Prowadzi Pan swój gabinet, który mieści się przy ulicy Legionów w Łodzi, a jednocześnie współpracuje z gabinetem Okulistyka Nawroccy. Na czym polega Pana praca w gabinecie Państwa Nawrockich?
Z gabinetem Okulistyka Nawroccy współpracuję od kilku lat. Namówiła mnie doktor Zofia Nawrocka, która zauważyła potrzebę takiej współpracy i wynikające z niej korzyści dla pacjentów. Trochę trwało, zanim dałem się przekonać. Musiałem inaczej poukładać swoje obowiązki związane z prowadzeniem salonu optycznego i gabinetu optometrycznego. Kiedy się z tym uporałem, to z przyjemnością podjąłem współpracę i jestem z niej bardzo zadowolony. Wierzę, że gabinet również.
Z jakimi zaburzeniami wzrokowymi, które wymagają pomocy optometrysty, spotyka się Pan najczęściej?
Najczęstsze są proste wady wzroku, czyli krótkowzroczność i dalekowzroczność. Także częste są wizyty pacjentów niedowidzących i słabowidzących. Lubię im pomagać i dobierać właściwe szkła korygujące. Wśród pacjentów mam też sporo takich, którzy cierpią z powodu podwójnego widzenia. Są również bardziej skomplikowane wady, z którymi stykam się podczas pracy w gabinecie Okulistyka Nawroccy. Przyznam się, że w niektórych przypadkach musiałem wrócić do książek i literatury specjalistycznej.
Czy Polacy dbają o wzrok i profilaktycznie korzystają z porad specjalistów takich jak Pan, czy szukają pomocy dopiero wtedy, kiedy rzeczywiście mają problem z oczami?
Zwykle trafiają do mnie, gdy muszą. Wszyscy wiemy, że profilaktyka jest niezbędna, edukacja na ten temat jest już od najmłodszych lat, a mimo to wciąż lekceważymy nasze oczy. Każdemu ze swoich pacjentów zalecam badania kontrolne raz w roku, a dzieciom nawet częściej. Nawet wtedy, kiedy wydaje się nam, że z naszym wzrokiem jest wszystko w porządku, warto wpaść na kontrolę i potwierdzić te przypuszczenia. Coraz więcej czasu spędzamy przed ekranami komputerów, smartfonów i telewizorów. To nie pozostaje bez wpływu na zdolność widzenia i kondycję oczu.
Jak wygląda współpraca pacjenta i optometrysty?
Przy umawianiu wizyty prosimy o przyniesienie wyników badań przebytych chorób. Zawsze zaczynamy badanie od przeprowadzenia wywiadu z pacjentem na temat jego chorób i problemów zdrowotnych. Pytamy również o choroby w najbliższej rodzinie, bo przecież, jeżeli któryś z rodziców chorował na cukrzycę czy jaskrę, to i my też jesteśmy nimi obciążeni. Dopiero przy takiej pełnej wiedzy możemy pomóc. Czasami bez angażowania okulisty, ale często od nas pacjent trafia do gabinetu okulistycznego, ponieważ dostrzegamy, że ze wzrokiem jest większy problem.
A gdyby miał Pan w kilku zdaniach powiedzieć, jak zadbać o oczy i co robić, żeby mieć sokoli wzrok, to co by Pan doradził?
Pewnie nie będę oryginalny, jak powiem, że bardzo ważna dla naszego wzroku jest zdrowa dieta, bogata w ryby i warzywa. Poza tym dużo ruszajmy oczami i mrugajmy. Pewnie zwrócił Pan uwagę na to, że ja cały czas się rozglądam. Robię to nie dlatego, że nie potrafię się skupić na rozmowie, lecz po to, że jest to dobre dla oczu. Zalecam takie ćwiczenia szczególnie osobom, które dużo pracują przed komputerem czy wpatrują się w ekran smartfonu. Proszę ich, żeby do swojego życia wprowadzili zasadę trzy razy dwadzieścia. Po każdych dwudziestu minutach patrzenia w monitor, na dwadzieścia sekund popatrzmy w jakiś punkt oddalony od nas o dwadzieścia metrów. No i mrugajmy, bo wtedy w naturalny sposób nawilżamy oczy.
Rozmawiała Robert Sakowski
Zdjęcie Paweł Keler