Ludzie

Zgorzelski: Najważniejsze są prawdziwe relacje między realnymi ludźmi

Zgorzelski: Najważniejsze są prawdziwe relacje między realnymi ludźmi

W jaki sposób Beskidy i wspólne wędrówki wpłynęły na powstanie firmy BZB Projekt? Dlaczego w działalności biznesowej ważne jest budowanie społeczności wspierającej przedsiębiorców? Jakie korzyści mogą nas spotkać dzięki nawiązanym relacjom biznesowym? Skąd pomysł na kandydowanie na stanowisko Prezesa Łódzkiej Izby Przemysłowo-Handlowej? Na te pytania i szereg innych dotyczących biznesu odpowiada BARTŁOMIEJ ZGORZELSKI, właściciel i twórca łódzkiej firmy BZB Projekt.

 

Niedawno usłyszałem, że w Łodzi nie ma dziś takiej inwestycji budowlanej, w którą nie byłaby zaanga­żowana Pana firma.

To miłe, ale rzeczywiście trochę inwestycji z naszym udzia­łem udało się zrealizować. Działamy na tym rynku już od dziesięciu lat i cieszę się, że udało nam się zdobyć zaufa­nie i brać udział przy tylu interesujących inwestycjach. Mieliśmy przyjemność uzyskiwać pozwolenie na budowę dworca Łódź Fabryczna, uczestniczyliśmy w przygoto­waniu projektu kompleksów biurowych Ogrodowa Office i Brama Miasta, jesteśmy zaangażowani w wielką inwesty­cję mieszkaniową Fuzja i osiedle Zenit. Jako projektanci odpowiadający za całość inwestycji zaprojektowaliśmy drogę podziemną w nowym centrum Łodzi wraz z Ryn­kiem Kobro i wielokondygnacyjnym parkingiem pod nim. Wykonaliśmy ocenę stanu technicznego ponad trzystu budynków na trasie tunelu średnicowego. W sferze błę­kitno-zielonej infrastruktury, odkrycie rzeki Lamus to jest nasza koncepcja. Do tego jest też szereg projektów w ramach rewitalizacji obszarowej Łodzi. Pracujemy też przy części lotniskowej Centralnego Por­tu Komunikacyjnego, dokładniej w zakresie budynku terminala pasażerskiego i dworca przesiadkowego – tu w obszarze postępowań administracyjnych. Jako łodzia­nin bardzo wierzę w ten projekt i szkoda, że w przestrzeni nie umiemy o nim rozmawiać na bazie, tylko zagadnień technicznych i inżynierskich, ale mam nadzieję, że doczekamy tego momentu.

W jakich projektach rewitalizacyjnych uczestniczyła firma BZB Projekt?

Przywróciliśmy do życia łódzką Szuflandię, mamy na swoim koncie opracowania dla kilku budynków przy ulicy Włókienniczej, między innymi dla kamienicy z płaskorzeźbą „Kochankowie z ulicy Kamiennej”. Projektowaliśmy rewitalizację budynku przy Mielczarskiego, czyli możemy powiedzieć, że zostawiliśmy po sobie ślad na dwóch najtrudniejszych pod kątem rewitalizacji łódzkich ulicach. Jest też kilka prywatnych rewitalizacyjnych inwestycji, w których braliśmy udział. Warto podkreślić, że z tych działań mam szczególną satysfakcję, bo jakby nie patrzeć to jest nadanie obiektom nowego życia, czyli gospodarka obiegu zamkniętego w czystej postaci. Rewitalizacja nie jest łatwa, nie jest też tania i wymaga doświadczenia. Nasze zespoły, które w niej uczestniczyły, są w stanie cztery razy szybciej przywrócić taki budynek do życia i pewnie o trzydzieści procent taniej, bo na własnych błędach nauczyliśmy się, na co szczególnie zwracać uwagę i czego unikać. Lubię obserwować, jak zniszczone budynki odzyskują swój blask i wzbogacają pejzaż Łodzi. Jednak to bardzo trudne inwestycje, które sprawiają, że przybywa mi siwych włosów.

Dlaczego?

Ponieważ tam się może zdarzyć wszystko. Każdą kamienicę trzeba traktować osobno, nie ma powtarzalności i przewidywalności. Ale do tego poprzez swoje detale architektoniczne każda łódzka kamienica pomaga rozwijać poczucie estetyki, a z uwagi na obecne uwarunkowania rynku budowlanego i podejścia do śladu węglowego rośnie popularność inwestycyjna tego typu łódzkich budynków. Moim zdaniem o łódzkich kamienicach jeszcze będzie głośno i to w pozytywnym znaczeniu tego słowa.

Widzę na półce dwie tabliczki z nazwą ulic: Beskidzka i Przewodnia. Zbiera Pan takie tablice, czy to tylko wspomnienie studenckich czasów, kiedy należał Pan do Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich?

Tablice dostałem na czterdzieste urodziny. W antykwariacie przy Piotrkowskiej znaleźli je moi przyjaciele, a że nie jest tajemnicą moja działalność w Studenckim Kole Przewodników Beskidzkich i jaką to ma dla mnie wagę, to podarowali mi je jako przypomnienie starych dobrych czasów.

 

Przedsiębiorca, działacz organizacji biznesowych, członek Rady Politechniki Łódzkiej, społecznik, przewodnik beskidzki… Jest Pan człowiekiem wielu różnych ról i zainteresowań, co może znaczyć, że nie lubi się Pan nudzić w życiu. Która z tych ról jest Panu najmilsza?

Wszystkie one doskonale się uzupełniają, ale bycie przewodnikiem beskidzkim ze studenckim rodowodem to jest to, co można nazwać najmilszym w tym zestawie. Poza tym zorganizowane wędrówki po górach leżą u podstaw mojego całego zawodowego życia. BZB Projekt, to firma współtworzona przez ludzi, których poznałem właśnie dzięki wspólnej pasji, którą są Beskidy i którą było SKPB. To była droga do prowadzenia audycji w Studenckim Radiu Żak Politechniki Łódzkiej i pracy przy Ogólnopolskim Studenckim Przegląd Piosenki Turystycznej YAPA. Wiele osób, które piastują kluczowe stanowiska w BZB Projekt to moi przyjaciele z tych wspólnych działań. Chyba mogę śmiało powiedzieć, że zostałem przedsiębiorcą dzięki temu, że przed dwudziestu sześciu laty zafascynowałem się organizacją życia studenckiego, jaką proponowało wtedy Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich. W tej społeczności mam wielu przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć i którzy niejednokrotnie wspierali mnie w niełatwych zawodowych momentach. Wspólna historia, przygody, doświadczenia, realizowanie rzeczy pozornie niemożliwych połączyły nas na zawsze. Wszystkie doświadczenia, które były tego następstwem sprawiły, że nie wyobrażam dziś sobie siebie bez aktywnego uczestnictwa w życiu społecznym Łodzi.

A najważniejsza rola…? Pewnie bycie właścicielem i zarządzanie BZB Projekt. Mam rację?

Tak, oczywiście, ale z trzech powodów. Przede wszystkim z poczucia odpowiedzialności za nasz zespół, który obecnie stanowi prawie czterdzieści osób. Po drugie dlatego, że to, co robimy w pracy, daje nam wpływ na realne zmiany w przestrzeni miasta: kreowanie, budowanie, wspieranie powstawania ważnych dla mieszkańców inwestycji. A po trzecie dlatego, że ta rola pozwala mi na aktywny udział w życiu społeczności przedsiębiorców, a w mojej ocenie ta grupa jest kluczowym składnikiem kształtowania pozytywnych zmian dla wszystkich mieszkańców Łodzi.

I po to właśnie ma Pan swoje środowisko, społeczność…

Słowo swoje nie jest adekwatne. Ono może oznaczać zawłaszczenie, a w tym przypadku bardziej chodzi o to, że jest środowisko, z którym się identyfikuję, przyjaźnię i podejmuję różne wyzwania. Więc w tym znaczeniu ono nie jest moje, jest wspólne, a ja uczestniczę w jego życiu.

W takim razie skupmy się na działalności biznesowej. Jak powstała firma BZB Projekt, którą założył Pan dziesięć lat temu?

BZB Projekt Biuro Zarządzania w Budownictwie powstał dzięki świętej pamięci Jerzemu Lutomskiemu, znakomitemu inżynierowi, cudownemu człowiekowi, któremu zawdzięczam lwią część umiejętności i świadomości tego biznesu. W październiku 2013 roku, po siedmiu latach pracy pod skrzydłami Pana Lutomskiego w firmie Jerzy Lutomski Biuro Projektów, gdzie zaczynałem od wymiarowania konstrukcji stalowych, a kończyłem jako osoba kierująca zespołem projektowym, zdecydowałem, że czas na nowe wyzwania. Jako datę nowego otwarcia wybrałem 1 stycznia 2014 roku i starałem się zrobić wszystko, żeby nie spalić za sobą mostów w miejscu, w którym nauczyłem się właściwie wszystkiego, co wtedy umiałem. Rozmowy o tej zmianie nie były dla mnie łatwe, ale ostatecznie usłyszałem od Pana Jerzego coś w stylu „rozumiem, powodzenia na nowej drodze i zaglądaj czasem do nas”. Ani w grudniu 2013, ani w styczniu 2014 nie miałem pewności jak to będzie, czy ten mój krok będzie szczęśliwym krokiem, bo zamierzałem skupić się na wspieraniu postępowań administracyjnych w budownictwie, tu widziałem największy potencjał i największe pole do działania. Zdarzył się też ten trochę filmowy moment wyczekiwania przez kilka pierwszych dni na telefony i zlecenia, ale w końcu telefon rozdzwonił się, jak należy.

Chciał się Pan sprawdzić, a wyszła z tego spora firma…

Nie wiem, czy chodziło o sprawdzenie się, bo ja wtedy nie miałem planu B. Wybór własnej działalności był wówczas dla mnie jedyną drogą, o której myślałem i która była moim celem. Nie było tak, że traktowałem to jako challenge. Wszedłem w to z pełną determinacją i bez założenia, że jest jakaś alternatywa. I chyba dobrze, bo po kilku miesiącach, poza zadaniami z zakresu formalności budowlanych, pojawiło się zapotrzebowanie na usługi projektowe z zakresu konstrukcji. Moim pierwszym i oczywistym wyborem była kooperacja przy tych projektach z Jerzym Lutomskim. W ten sposób, choć w innych rolach, wróciliśmy do bardzo bliskiej współpracy.
W tym czasie zespół BZB Projekt rozwijał się w swojej niszy związanej z procedurami i wspierał się konstrukcją, ale zacząłem myśleć o zorganizowaniu biura, w którym w jednej przestrzeni, w jednej i tej samej kulturze organizacyjnej, będą pracować zarówno konstruktorzy, architekci, projektanci sanitarni, elektryczni i specjaliści od procedur administracyjnych. Taki model pracy nie był wtedy w Łodzi praktykowany i realizacja tego pomysłu przyniosła sporo wyzwań. Mogę powiedzieć, że mniej więcej w tym modelu kontynuujemy działalność do dziś. Ważnym dla naszego rozwoju momentem stał się udział w międzynarodowych wydarzeniach rynku nieruchomości. Początkowo nieśmiało, ale teraz nie wyobrażam sobie normalnego funkcjonowania naszego biura bez uczestnictwa w targach Expo Real w Monachium czy MIPIM w Cannes. To jest zarówno źródło kontraktów, jak i wyjątkowych inspiracji. W tym wszystkim, w każdym z tych nowych projektów, czy nowych pól, na jakie wchodziliśmy, było dla mnie bardzo ważne, że mogłem w trybie ciągłym współpracować z Jerzym Lutomskim, bo poza wspólnymi zakresami biznesowymi, to była także bezcenna lekcja człowieczeństwa i zawsze ważne wskazówki. Dystans do spraw, jaki płynął z Jego doświadczenia w połączeniu z wyczuciem inżynierskim, to było najlepsze, co mogło spotkać początkującego przedsiębiorcę. Pan Jerzy był moim mentorem, dał mi największe wsparcie, jakie może sobie wyobrazić młody przedsiębiorca. Mistrzowi Jerzemu Lutomskiemu zawdzięczam bardzo dużo i życzę każdemu przedsiębiorcy, żeby mógł liczyć na takie wsparcie w swoim działaniu.

Czym zajmuje się BZB Projekt?

Można powiedzieć, że jako firma, jesteśmy jak stabilny, stojący na czterech nogach stół. Pierwsza noga tego stołu, to analityka terenów inwestycyjnych. Potrafimy dobrze określić poziom ryzyka związanego z inwestycją na określonej działce.

Nie wiem, czy dobrze rozumiem… Jest działka i wy mówicie co na niej budować, a co nie?

Do nas trafiają przede wszystkim osoby, które mają już przygotowany wstępny rachunek ekonomiczny co do przedsięwzięcia, które chcą podjąć i mają pewne oczekiwania co do terenu, na którym chcą to zrobić. Wtedy my analizujemy, czy to, czego oni chcą, jest możliwe pod kątem proceduralnym, administracyjnym i technicznym. Nie wnikamy w analizę biznesplanu, to jest ryzyko inwestora. Ale na podstawie informacji na temat rodzaju i wielkości inwestycji, czy to produkcyjnej, magazynowej, hotelowej czy mieszkaniowej, jesteśmy w stanie stwierdzić, czy we wskazanej lokalizacji może ona powstać. Na podstawie naszego raportu Inwestor wie, jakie dokumenty formalne i administracyjne będą niezbędne dla tej konkretnej lokalizacji i jakie tak zwane inwestycje towarzyszące czekają na niego, żeby założone przedsięwzięcie mogło funkcjonować. Na przykład czy musi wybudować kilometr wodociągu, czy musi przebudować fragment drogi.

Druga noga…?

Druga noga to projektowanie takiej zabudowy, która będzie realizacją marzeń inwestora. Słowo „marzenie” nie jest może w stu procentach adekwatne, bo to zazwyczaj w naszym przypadku są duże inwestycje w nieruchomości, rozbudowy zakładów produkcyjnych, budowa kompleksów mieszkalno-usługowych, czy tworzenie przestrzeni publicznych. Projektujemy takie inwestycje pełnobranżowo.

Pełnobranżowo, czyli jak?

Kompleksowo, od koncepcji aż do uzyskania pozwolenia na budowę, a jednocześnie z uwzględnieniem wszystkich branż. Każda inwestycja ma swoją część główną, którą jest na przykład budynek, ale ma też części dodatkowe, jak przyłącza prądu czy wody. My od wczesnych faz analizujemy i projektujemy funkcjonalności budynku z uwzględnieniem uwarunkowań architektury, konstrukcji i instalacji i mamy w naszym zespole specjalistów z tych dziedzin. Bez niezbędnych przyłączy będzie problem z użytkowaniem budynków. My projektujemy i planujemy realizację dodatkowych działań, tych wspomnianych wcześniej inwestycji towarzyszących, dużo wcześniej i realizujemy je równolegle z główną inwestycją. W ostatnim czasie odnotowaliśmy duży wzrost inicjatyw projektowych związanych z błękitno-zieloną infrastrukturą, czyli świadomego włączania zieleni i wody do funkcji techniczno-przyrodniczych, dla których jest niezbędna właśnie wielobranżowa wiedza. Na tym polu także mamy sporo doświadczeń.

Kolejna kompetencja BZB Projekt, czyli trzecia noga to…?

To opieka nad postępowaniem administracyjnym związanym z inwestycją, czyli nad „papierologią”. Dla wielu ludzi droga formalna związana z choćby uzyskiwaniem pozwolenia na budowę, czy uzgadnianiem dokumentacji z gestorami mediów jest utrapieniem, a my przy takich zadaniach czujemy się bardzo dobrze. Analizujemy wtedy projekt i całą dokumentację inwestycji, wprowadzamy do niej niezbędne korekty i rozpoczynamy postępowanie administracyjne. Jesteśmy tymi, którzy lubią Kodeks Postępowania Administracyjnego i Prawo Budowlane, mogę śmiało powiedzieć, że czujemy się dobrze w przepisach.

Czyli kolokwialnie ujmując temat, przepychacie projekt przez urzędy…

Mam świadomość, że potocznie ktoś może tak o tym mówić, ale według mnie w słowie „przepychacie” nie ma niezbędnego szacunku do osób, które pracują w urzędach. One mają określone procedury działania i muszą ich przestrzegać i stąd często wezwania do uzupełnień wniosków czy konieczność wyjaśnień. Uważam, że nikt nie powinien oczekiwać, że w ramach procedury administracyjnej zdarzy się coś na skróty. Oczywiście należy bronić swojego podejścia, argumentować, prezentować przykłady i są na to przewidziane formalne drogi. Każda inwestycja budowlana ma swoją zawiłość, jakiś specyficzny przypadek, który nie jest oczywisty i wymaga wyjaśnień, czasem dodatkowych uzgodnień i my właśnie zaprezentowaniem tych rozwiązań w sposób przewidziany proceduralnie się zajmujemy. Rozumiemy rolę kontrolną, jaką w tych procedurach mają nałożoną urzędnicy i z szacunkiem oraz zrozumieniem dla ich pracy wyjaśniamy i uzupełniamy dokumentacje, aż do uzyskania wnioskowanych decyzji.

I ostatnia, czwarta noga…

To są wszystkie pomocnicze opracowania potrzebne dla inwestycji w nieruchomości, na przykład ekspertyza stanu technicznegobudynku, inwentaryzacja obiektu, badania i analizy specjalistyczne, jakie są niezbędne do zbudowania pełnego obrazu stanu początkowego nieruchomości. W tym przypadku są to zazwyczaj działania w początkowej fazie procesu odbywającego się w ramach istniejących budynków, kiedy inwestor chce rozwiać wszelkie wątpliwości co do technicznych możliwości przebudowy, rozbudowy czy nadbudowy. Ale tutaj są też usługi o charakterze informacyjnym, bo umiemy tłumaczyć język inżynierski na tak zwany cywilny. W 2021 roku współtworzyliśmy z firmą Acora Events serwis TuneLove, od 2022 prowadzimy go samodzielnie i uważam, że przybliżanie mieszkańcom postępów dużych inwestycji ma duży sens. Nasze TuneLove, które ma już bardzo pokaźną liczbę obserwujących na kilku platformach, może się pochwalić materiałami, które mają już sumarycznie dziesięć milionów odtworzeń i zainteresowanie osób z całego świata.

Kiedy opowiada Pan o podejmowanych działa niach, w Pana oczach widać błysk…

Dziękuję. To chyba dlatego, że ja naprawdę lubię tę robotę i miałem w niej znakomitych nauczycieli. Zarządzanie w budownictwie związane z projektami i też procedurami administracyjnymi potrafi być pasjonujące. Potrafi dawać siłę sprawczą i motywację, ale też wymaga bardzo dużo cierpliwości i umiejętności rozmawiania o konkretach. Ja nie buduję na swoich nieruchomościach, buduję na terenie, który należy do Inwestora. I to on ostatecznie podejmuje decyzje, a nasz zespół wspiera go informacjami i analizami w wyborze właściwej drogi. I to już samo w sobie pachnie problemami, bo my nie na wszystko mamy wpływ i niezależnie od uwypuklania przez nas potencjału ryzyk, jaki niesie dany wybór, dość często to my musimy się tłumaczyć i odpowiadać na trudne pytania. Poza tym proces inwestycyjny, to często dziesiątki, czy nawet setki inżynierów, w których nasza firma jest jednym z trybików i ustalenie podziału ról ma kluczowe znaczenie. Dlatego jestem wdzięczny za zaufanie, które jako BZB Projekt dostajemy. Nie zawsze było łatwo, bo przecież większość inwestycji budowlanych, w których uczestniczymy, napotyka na mniejsze lub większe problemy. Wtedy chodzi o to, żeby umieć rozmawiać szczerze, szybko wyjaśniać nieporozumienia i iść do przodu.

Szczerość i uczciwość to szlachetne cechy, ale czy w biznesie można w ogóle mówić o etyce?

Można, a nawet trzeba, choć pewnie zależy to od wyznawanych zasad. W BZB Projekt jesteśmy po tej stronie, w której rzetelnie wykonuje się pracę, a kiedy pojawia się problem, to szczerze się z nim mierzymy. Nie jesteśmy święci, nie zawsze wszystko układa się tak, jakbyśmy chcieli. Komunikacja jest sztuką, każdy z nas na bieżąco tego doświadcza i tutaj tylko szczerość, wyrozumiałość i przede wszystkim etyka są jedynym oparciem i drogowskazem.

A młodym firmom, które myślą o osiągnięciu sukcesu rynkowego, co by Pan poradził?

Ponad wszystko poradziłbym słuchać własnego przeczucia i robić to, co daje na koniec dnia dobre emocje. Jeżeli chodzi o konkretniejsze wskazówki, to myślę, że na początku mało kto jest organizacyjnie przygotowany do wielkich zamówień, dlatego warto rozkręcać się we własnym tempie bez skoków na bardzo duże zlecenia. To po pierwsze, a po drugie, kiedy mamy już zlecenia, to warto je podzielić na etapy i sukcesywnie realizować i przede wszystkim rozliczać. Po trzecie, nie nastawiajmy się na nie wiadomo jaki zarobek. Lepiej jeść łyżeczką niż chochlą. No i po czwarte, ale najważniejsze, pamiętajcie o swoich najbliższych! Praca potrafi bardzo wciągnąć, ale czas z rodziną musi się pojawić jako sztywny punkt w zawodowym kalendarzu. To jest kluczowe dla równowagi. Bycie przedsiębiorcą to olbrzymie ryzyko, że nie będzie się ani partnerem, ani rodzicem marzeń, dlatego trzeba dbać o ten czas. I mówię to jako ojciec dwuletniego dziecka i partner, który jest wdzięczny rodzinie za cierpliwość i wyrozumiałość.

Niedawno usłyszałem, jak jeden ze znanych łódzkich przedsiębiorców składa innemu życzenia zdrowia, zdrowia i jeszcze raz płynności finansowej…

Płynność finansowa jest kluczowa, bo pozwala bezpiecznie i spokojnie działać. Przecież najczęściej upadają te firmy, które na papierze mają świetne wyniki, ale nie mają przepływu gotówki. Szczególnie dotyka to małych przedsiębiorstw, bo one nie są w stanie czekać na pieniądze po kilka miesięcy, a tym samym kredytować inwestycję. Niestety tak bardzo często wygląda rzeczywistość gospodarcza, jedyną drogą, żeby sobie z tym radzić, jest ostrożność w doborze zleceń i szczerość, jeżeli pojawia się jakikolwiek problem.

Kiedyś podczas rozmowy wspomniał Pan o relacjach, bez których w biznesie trudno jest osiągnąć sukces. Są ważne w prowadzeniu firmy?

Opowiadałem już o społeczności, którą tworzymy i jesteśmy jej uczestnikiem. Taka społeczność nie powstanie bez relacji. Powiem więcej, one stanowią spoiwo każdej społeczności. Relacje są niezbędne, jeżeli chcemy zadbać o odporność i realne bezpieczeństwo firmy. Pozwalają wyjść obronną ręką z krytycznych sytuacji, dają wsparcie na różnych płaszczyznach, łatwiej jest poprosić o pomoc kogoś, z kim mamy relacje, zorganizować wspólne działanie naprawcze czy wyjść z twarzą z różnych problematycznych sytuacji.

Mówimy o relacjach, a w gruncie rzeczy chodzi o znajomości.

Słowo znajomości ma w Polsce określony kontekst w moim odczuciu nie zawsze pozytywny, a relacja to coś całkiem innego. Relacje między przedsiębiorcami, to są relacje między realnymi ludźmi – rozpoznawanie się, świadomość pola, na którym się działa, wiedza i pewność, że można swobodnie i szczerze porozmawiać, szacunek za mierzenie się z przeciwnościami, przeczucie, że takiej osobie można zaufać, ale też poczucie, że rozumiecie się nawzajem.

Bardzo pragmatyczne tłumaczenie…

To dam przykład. Często bywam w Brukseli na różnego rodzaju spotkaniach biznesowych i szkoleniach. Któregoś razu gościem takiego spotkania był wiceszef pewnej firmy produkującej samoloty i współpracującej z NASA. Firma gigant. Na tym samym spotkaniu był też właściciel małej firmy z Holandii, która jest podwykonawcą tego giganta i robi im jakieś części. Byłem ciekaw, jak firma gigant trafiła na tego malucha. Zapytałem o to, a w odpowiedzi usłyszałem, że od czasu do czasu oni organizują dla swoich potencjalnych podwykonawców i przedsiębiorców z okolicy, w której mają zakład, pikniki. I tam przy piwie i grillu, w luźnej atmosferze ten wiceszef rozmawia z nimi na różne tematy. I w żadnej mierze nie jest to rozmowa o kierunkach gospodarki światowej – bardziej o pasjach, hobby i zainteresowaniach. Jeżeli rozmowa jest ciekawa i jest w niej „to coś”, to wtedy idą dalej, a jeżeli nie, to szukają kogoś innego. Oni budują w ten sposób relacje.

Zarówno prywatnie, jak i firma BZB Projekt wspieracie wydarzenia turystyczne, kulturalne, a także łódzki sport. Jaki macie w tym cel?

Odpowiedź jest prosta: wspieramy, bo mamy przekonanie, że warto to robić. Jako łodzianina interesuje mnie, aby mieszkańcy mojego miasta mieli możliwość uczestniczenia w ciekawych wydarzeniach. To z jednej strony, a z drugiej wciąż jest w nas ta chęć wspierania młodych talentów. Poza tym lubimy pomagać osobom, którym się chce coś robić. Na przykład YAPA to pod względem organizacyjnym dość złożone wydarzenie. Tym bardziej warto je docenić i warto docenić ludzi, którzy je tworzą, ucząc się tym samym zarządzania i organizacji. Mam przyjemność zasiadać w radzie Fundacji LodzArte i wspierać jej działalność. To jest piękny przykład pomagania łódzkim artystom, którzy takiej pomocy potrzebują, żeby tworzyć i dzielić się swoimi emocjami ze światem. I jeżeli dzięki naszym dotacjom ktoś zrealizuje swoje marzenia to super! A jeżeli chodzi o łódzki sport, to urodziłem się i wychowywałem na Widzewie, dziesięć minut od stadionu. Nie ma zatem nic dziwnego w tym, że wspieram swój klub.

Nie sposób nie zapytać Pana o pasje, a także o aktywność jako przewodnika beskidzkiego. Skąd takie zainteresowanie? Lubi Pan góry?

Lubię Beskidy. Wędrówkę, biwakowanie, wspólne spędzanie czasu w naturze, wspólne śpiewanie, wspólne ogniska… Moja sympatia do Beskidów trwa od czasów licealnych. Wtedy pierwszy raz wziąłem udział w rajdzie studenckim, na który namówił mnie przyjaciel. To było w 1994 roku, w pierwszej klasie liceum. A w 2006 roku dzięki Maćkowi Mamulskiemu bardzo polubiłem żeglarstwo i to też jest ważny dla mnie obszar aktywności zarówno w kontekście podróżowania po świecie jak i współzawodnictwa w regatach przedsiębiorców.

Lubi Pan też piosenkę studencką i turystyczną…

Nie wiem, czy lubię to adekwatne słowo opisujące, czym tak naprawdę jest dla mnie piosenka studencka, turystyczna. Ona towarzyszy mi przez całe moje dorosłe życie. W przeszłości organizowałem festiwale tego nurtu, jeden z nich, który odbywa się do dziś, wymyśliłem, byłem na nich konferansjerem, a dziś wspieram je na tyle, na ile mogę. Na początku naszej rozmowy opowiadałem przez chwilę, jak ważny dla mnie świat powstał wokół tej działalności i tym bardziej się cieszę, że doceniono te działania medalem Zasłużony dla Kultury Rzeczpospolitej Polskiej.

Dlaczego akurat ten rodzaj piosenki jest ważny dla Pana?

Piosenka studencka ma wiele różnych nurtów i odłamów, ale zawsze jest to piosenka z tekstem, który ma sens, daje energię i tworzy wspólnotę przy jej śpiewaniu. Tak jak mówiłem – w każdym obszarze poczucie tej właśnie wspólnoty, czy inaczej realnego przynależenia do społeczność jest dla mnie bardzo ważne.

Oprócz bycia sprawnym menedżerem działa Pan także w kilku organizacjach biznesowych. Po to właśnie, żeby nawiązywać relacje, czy też interesuje Pana wpływanie na środowisko biznesowe, jego integracja, a także dzielenie się doświadczeniami itp.?

Organizacje biznesowe są doskonałym forum do nawiązywania relacji biznesowych, dlatego jestem członkiem kilku z nich. Bycie aktywnym uczestnikiem organizacji biznesowej daje wiele możliwości, a dla rozpoczynających biznes powinno być wręcz obowiązkiem. To jest pierwszy krok do poszerzenia portfolio zaprzyjaźnionych firm i nawiązania z nimi relacji. Stąd pomysł i organizacja konferencji „Miejskie Dialogi” w 2019 roku, stąd nasza obecna inicjatywa Business & Walk i organizowany przez nas Górski Pieszy Rajd Przedsiębiorców, właśnie dlatego razem z Marcinem Stróżyńskim zorganizowaliśmy Business Mixer 600-lecia Łodzi, a w trójkę również z Marcinem i Katarzyną Gadomską przeprowadziliśmy w lutym Bal Przedsiębiorców. Z tych samych pobudek z mecenasami Alicją Bień i Alicją Tarkowską organizujemy śniadanie biznesowe podczas największych na świecie targów nieruchomości MIPIM Cannes we Francji i uczestniczymy w różnych regatach przedsiębiorców.

Jakiś czas temu zadeklarował Pan, że będzie kandydował na stanowisko Prezesa Łódzkiej Izby Przemysłowo-Handlowej. To aktualne?

Deklaracja jest aktualna, wybory są w tym roku w czerwcu i ja zamierzam wziąć w nich udział. Zdecydowałem się na ogłoszenie swojej kandydatury przed kilkoma miesiącami, bo lubię klarowne sytuacje. Zresztą transparentność w działalności społecznej jest dla mnie bardzo ważna, a zarządzanie taką organizacją, jak Izba Gospodarcza, to rodzaj służby publicznej i jako taka musi być przejrzysta.

Co chce Pan osiągnąć jako prezes ŁIPH?

Chciałbym, żeby przedsiębiorcy z regionu łódzkiego zrzeszeni w Izbie byli dla siebie wzajemnie inspiracją, żeby lepiej się znali, żeby wymieniali się doświadczeniami, żeby budowali konsorcja mogące konkurować z dużymi koncernami zarówno w Łodzi, jak i na arenie ogólnopolskiej. Chciałbym też wzmocnić odwagę i wesprzeć łódzkich przedsiębiorców do działań na międzynarodowych rynkach, bo sam to robię i uważam, że dla każdego chętnego przedsiębiorcy jest taka możliwość, a efekty tej współpracy są nie do przecenienia. Izba ma dostęp do wielu informacji i inicjatyw istotnych dla rozwoju lokalnych biznesów i sprawna oraz powszechna dystrybucja tej wiedzy to także mój cel. Do tego wierzę w uczciwość i dlatego każdy przedsiębiorca jest dla mnie bohaterem za to, że mierzy się każdego dnia z niemałą ilością przeszkód i narzuconych obowiązków, które musi spełnić, żeby realizować swój biznes. Rzadko o tym się mówi, a ja bym chciał, żeby ci ludzie naprawdę poczuli moc i siłę, żeby dzięki lepszemu poznaniu się i budowaniu realnych relacji uwierzyli w możliwości, jakie daje nasza, bądź co bądź „ziemia obiecana”. To wszystko jest możliwe i mam nadzieję, że będę miał okazję osiągnąć te cele jako prezes ŁIPH. To jest dla mnie nowe wyzwanie i jestem pewien, że to będzie wspaniała wspólna dla całego środowiska przygoda, dzięki której słowo „łódzki przedsiębiorca” będzie synonimem otwartości, odwagi, nowoczesnego zarządzania, regularnego wzrostu, odpowiedzialności społecznej, ale także realnego partnerstwa z administracją samorządową i ośrodkami akademickimi.

Pana aktywność na tym polu została dostrzeżona i został Pan za nią odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi. To dla Pana ważne wyróżnienie?

Tak, miałem ten zaszczyt i jest to dla mnie bardzo ważne i nobilitujące wyróżnienie. Szczególnie że wnioskowali o nie inni przedsiębiorcy. W ten sposób doceniono moją dotychczasową działalność, uznano, że to, co robię, ma sens, a ja poczułem przypływ nowej energii.

Na koniec zapytam o Łódź. To dobre miasto do życia i inwestowania?

To jest bardzo dobre miasto zarówno do życia, jak i do inwestowania. A co więcej, my łodzianie, angażując się w różne aktywności i budowanie swoich społeczności, możemy sprawić, że będzie jeszcze lepsze. To jest miasto pełne bardzo życzliwych ludzi, miasto gdzie nie ma nudy, miasto, w którym jest jeszcze sporo do zrobienia, miasto znakomicie skomunikowane drogowo, a za chwilę będzie znakomicie skomunikowane także kolejowo.

Rozmawiał: Robert Sakowski
Zdjęcia: Paweł Keler

BZB Projekt
Biuro Zarządzania w Budownictwie
Łódź, ul. Piotrkowska 55
tel. +48 502 59 69 32
e-mail: biuro@bzbprojekt.pl
www.bzbprojekt.pl


BYŁ MOIM MISTRZEM

 

 

 

 

 

 

Jerzy Lutomski
1940-2024 r.
Człowiek wielkiego serca, wyjątkowej skromności i życzliwości, wybitny inżynier konstruktor. Absolwent Politechniki Łódzkiej, od 1968 roku konstruktor, rzeczoznawca budowlany. W swojej karierze kierował dużymi zespołami projektowymi, jednostkami Urzędu Miasta Łodzi, a od połowy lat 90. prowadził własne biuro projektowe zaangażowane w powstawanie kluczowych łódzkich inwestycji w tym między innymi Manufaktury, WI-MY, Monopolis, Tunelu Średnicowego czy Dworca Łódź Fabryczna.
Zdjęcie: Michał Woźniakowski