Rozmowy

Lubię delektować się sztuką

Lubię delektować się sztuką

Trudno osiągnąć efekt spełnienia twórczego, ale jest wiele spektakli i filmów, z których jestem zadowolona. Na pewno takim przykładem jest jedna z moich ostatnich realizacji – musical „Les Miserables” w Teatrze Muzycznym w Łodzi – mówi Zuzanna Markiewicz, kostiumograf, historyk filozofii.

LIFE IN. Łódzkie: Kiedy w Twoim życiu pojawił się pomysł, że chcesz projektować stroje?

Zuzanna Markiewicz: To był raczej proces stawania się sobą czyli odkrywania tego kim jestem, co jest mi w życiu pisane. Było to postawienie na realizowanie swoich pasji i zainteresowań. Od zawsze nosiłam w sobie zamiłowanie kostiumowe, a ubiór był moim sposobem wyrazu i komunikacji ze światem. W pewnym momencie po prostu postanowiłam zająć się tym na poważnie. Oczywiście nie chodziło jedynie o kwestię ubioru – jest on dla mnie tylko jednym z wielu środków estetycznego wyrazu. Wpisując się w szerszy kontekst artystyczny, mojej fascynacji malarstwem, architekturą i literaturą, tak naprawdę stanowi powierzchnię, która odnosi się do głębi. Ten estetyczny pozór opisuje zarówno człowieka, jak i świat, w którym się znajduje – to interesowało mnie najbardziej. To, że akurat ubiór stał się dla mnie językiem estetycznej wypowiedzi, wynika z próby opisania człowieka od wewnątrz. Tak, jak scenografia przyjmuje perspektywę zewnętrzną, opisując przestrzeń, tak kostium wyraża charakter postaci wnikając w jego duszę.

Zaczynałaś od własnych kreacji, ubierania siebie?

Oczywiście, że tak. Bardzo wcześnie zaczęłam przerabiać różne rzeczy, ucinać, dopasowywać, szyć od nowa. Ta moja droga poszukiwań była dość długa.

Często ktoś mówi, że został aktorem lub muzykiem, bo wpływ na to miała jego rodzina, otoczenie, w którym się wychował, dorastał, a jak było w Twoim przypadku?

Z pewnością miało na mnie wpływ to, że wychowałam się w XIX-wiecznym dworze, który jest pozostałością po moich pradziadkach. Jest takim symbolem przeszłości, pewnego świata minionego, który odszedł bezpowrotnie. Dorastanie w otoczeniu z bujną historią i stylową architekturą uwrażliwiło mnie. Do tego doszło zainteresowanie przeszłością, ciągłością tradycji i wychowanie humanistyczne. Sztuki plastyczne pozostawały dla mnie w ścisłym związku z literaturą – stąd moje osadzenie pomiędzy słowem i obrazem, a w konsekwencji wybór pracy kreacyjnej i intelektualnej. Aktualnie łączą się w zawodzie kostiumografa i historyka filozofii. Wybór mojej drogi życiowej był dość świadomy. Mam wrażenie, że intuicja zawsze podpowiadała mi, co jest moją predestynacją.

Dlatego będąc projektantką, zamiast w modę poszłaś w stronę filmu, teatru oraz opery?

Miałam krótki epizod zajmowania się modą, ale bardzo szybko zrozumiałam, że to nie jest do końca mój świat. Moda ciekawi mnie jako zjawisko socjologiczne, estetyczny sposób przejawiania się nowoczesności, ale brakowało mi pracy z tekstem i głębszych sensów. Dlatego szybko okazało się, że obszarem, w którym odnajduje się dużo lepiej jest teatr i film.

Nie miałaś obaw, że w przypadku teatru czy filmu będziesz miała pewne ograniczenia, choćby poprzez pracę z reżyserem, który też ma swoje wizje artystyczne?

Tak, bo trzeba przyznać, że praca kostiumografa jest zawsze podrzędna względem wizji reżysera. Jestem zapraszana do konkretnych realizacji, a reżyser zazwyczaj już wcześniej ma określoną koncepcję przedsięwzięcia. Oczywiście mogę wpływać na kształt finalny, bo przecież każdy film czy spektakl jest wspólnym dziełem wielu ludzi. Kwestia tylko w tym, czy jestem trybem w większej machinie, czy pełnoprawnym współtwórcą – a to różnie bywa. Rzeczywiście moda nie ma tych ograniczeń i można tworzyć kolekcję odnosząc się do swojej fantazji i wyobrażeń, ale też nie jest zupełnie wolna od uwikłań ekonomicznych. Finalnie wolę ograniczenie w osobie reżysera, niż ograniczenie w postaci wymogów rynku, funkcjonalności oraz pragmatyzmu biznesowego. Trudno jest tworzyć modę, która byłaby tak ekscentryczna, by mając na uwadze piękno zapomnieć o wymogach sprzedaży. Nie jest łatwo być projektantem. Właściwie, żeby funkcjonować na rynku to trzeba podporządkować się tendencjom wyznaczanym przez wielkie domy mody. W przeciwnym razie można być tylko ekscentrycznym wichrzycielem. Bycie projektantem ogranicza się więc często do wykonywania projektów dla produkcji, która podlega wszystkim tym wymogom.

Pracowałaś z wieloma reżyserami czy jakiś projekt utkwił Ci w pamięci, sprawił najwięcej trudności, satysfakcji….

Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie ponieważ każde przedsięwzięcie, każda realizacja czy to filmowa, teatralna czy operowa jest dla mnie inną przygodą i nowym wyzwaniem. Szczęśliwie udało mi się uniknąć brania udziału w przedsięwzięciu, które byłoby mi kompletnie obce estetycznie czy światopoglądowo. Nie przypominam też sobie konieczności toczenia walk o realizację swojej wizji i forsowanego nakłaniania reżysera do moich rozwiązań plastycznych. Zazwyczaj praca odbywa się w duchu porozumienia i wspólnego szukania optymalnych rozwiązań. W końcu wszyscy (mówię tu o szerokiej grupie realizatorów) pracujemy nad jednym dziełem i staramy się o uzyskanie jak najlepszego efektu. Lubię wyzwania, a w tej pracy jestem na nie wystawiana nieustająco. Za każdym razem konfrontuję się z czymś nowym i nieoczekiwanym. Nie ma żadnej powtarzalności.

Zdarzyło Ci się odmówić komuś?

Oczywiście, że zdarzają się sytuacje, w których od razu wiem, że propozycja będzie wymagała ode mnie nadmiernych kompromisów. Nie oznacza to, że specjalizując się w kostiumach historycznych, nie mogę zrealizować spektaklu czy filmu współczesnego. Wymogiem mojego zawodu jest elastyczność. Muszę umieć funkcjonować w bardzo szerokim obszarze. Lubię przeskakiwać pomiędzy epokami, stylistykami; po tradycyjnej realizacji operowej z dużym składem osobowym zrobić kostiumy do reklamy.

W jakich klimatach lubisz poruszać się najbardziej?

Na pewno wszystko co jest związane z XIX wiekiem. Wszelkie przedsięwzięcia historyczne są bliskie mojemu sercu. Także ze względu na to, że podejmując się takiego zadania, poza przygotowaniem projektów muszę wykonać dość solidną pracę badawczą. Tu łączą się moje działania kreacyjne z duszą naukowca. Największym wyzwaniem pod tym względem są rekonstrukcje, ponieważ w każdym detalu muszę odtworzyć sposób wykonania ubioru, krój fasonu, elementy wykończenia, tkaniny. Praca przy filmach historycznych jest dla mnie fascynującą podróżą do światów, których odtworzenie i powołanie na nowo do życia daje dużą satysfakcję.

Jakie było dla Ciebie najtrudniejsze wyzwanie?

Dręczy mnie perfekcjonizm, który powoduje, że rzadko jestem w pełni zadowolona z efektów swojej pracy. Do pełni szczęścia potrzebnych jest bardzo wiele czynników. Uczestniczę w złożonych dziełach, w których mój wkład jest ograniczony. Najlepiej ten problem widać na przykładzie opery, którą uważam za najwyższą formę sztuki, ponieważ zawiera w sobie treści literackie na poziomie libretta, muzykę, śpiew, taniec i formę plastyczną scenografii i kostiumów. Jeżeli wszystkie elementy współgrają na odpowiednio wysokim poziomie tworząc jedność, to mamy szansę osiągnąć dzieło niemal misteryjne. Jeżeli natomiast któryś z tych elementów zawodzi, lub nie uzgadnia się z resztą, to całość traci swoją siłę wyrazu i rozpada się. Trudno jest zatem osiągnąć efekt spełnienia twórczego, ale jest wiele spektakli i filmów, z których jestem zadowolona. Na pewno takim przykładem jest jedna z moich ostatnich realizacji – musical „Les Miserables” w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Był to ogromny spektakl, w którym mimo różnorodności i poziomu skomplikowania udało się uzyskać spójność i harmonijne połączenie wspomnianych przeze mnie elementów.

To, co zakładasz na siebie sama projektujesz, przerabiasz czy zdarza Ci się kupować coś w „sieciówkach”?

Najczęściej oczywiście projektuję i szyję sobie sama, ale zdarza mi się kupować rzeczy gotowe. Może to wynik braku czasu, a może lepszego rozeznania na rynku. Przygotowując stylizacje muszę odwiedzać niezliczone ilości sklepów i butików, więc przy okazji znajduję ciekawostki dla siebie. Kiedyś miałam taką determinację, żeby codziennie szyć sobie coś nowego i dwa razy nie zakładać (śmiech). Takie ubrania miały wiele odsłon, bo z tych samych tkanin i elementów wykonywałam następny projekt.

Moda, kostiumy, filozofia, czy to jest całe Twoje życie, czy jest w nim miejsce na jakieś hobby czy inne pasje lub zainteresowania, odpoczynek?

Z tym jest ciężko, ale ponieważ moją pasją jest sztuka więc poza jej tworzeniem staram się uczestniczyć w życiu kulturalnym – bywać na koncertach, wystawach, oglądać spektakle i oddawać się lekturom (których stos czeka na moją wolną chwilę). Gdybym dzisiaj była emerytką i swobodnie dysponowała swoim czasem, to podróżowałabym po świecie delektując się sztuką na najwyższym poziomie, odwiedzając najciekawsze galerie, muzea, opery i teatry.

Rozmawiał Krzysztof Karbowiak
Zdjęcia Agnieszka Cytacka