Najciekawsze miejsce we Francji? Paryż. Ulubione wino? Cabernet i merlot. Najważniejsze miasto? Oczywiście Łódź! Rozmowa z inżynierem Pawłem Leskim, dyrektorem Hutchinson Łódź.
LIFE IN. Łódzkie: Bywa Pan we Francji?
Paweł Leski: Bywam dość często zawodowo i prywatnie. Zawodowo dlatego, ponieważ tam mieści się centrala Hutchinsona, a prywatnie lubię zwiedzać francuskie château czyli zamki otoczone winnicami. Podróżowanie od zamku do zamku, od winnicy do winnicy, sprawia mi ogromną przyjemność.
Który rejon odwiedza Pan najczęściej?
Najwięcej czasu spędziłem w rejonach Dijon i Lyon, ale moim ulubionym miejscem we Francji jest Paryż. Spacer uliczkami Montmartre, kawa w jednej z licznych tam kawiarni, to coś niezapomnianego. Poza tym jestem zwolennikiem zwiedzania niezorganizowanego, co w moim przypadku oznacza podróżowanie metrem i komunikacją miejską oraz z mapą, na której mam oznaczone miejsca, które chcę zwiedzić, zobaczyć. Paryż jest właśnie miejscem dla takich globtroterów, bo gdziekolwiek trafisz tam zawsze znajdziesz coś ciekawego.
Gdyby miał Pan w kilku słowach opisać typowych Francuzów, to…
Są otwarci i chętni do współpracy, potrafią słuchać, przyjmować argumenty i zawsze mogę liczyć na ich pomoc. Mam wiele koleżanek i kolegów Francuzów, z którymi doskonale mi się współpracuje.
Zauważa Pan jakieś podobieństwa pomiędzy Polakami a Francuzami?
Zarówno dla nich jak i dla nas bardzo ważna jest rodzina. Może dla nich nawet bardziej, bo jednak my znacznie więcejczasu i uwagi poświęcamy na osiągnięcie sukcesu zawodowego i materialnego, co zawsze odbywa się kosztem rodziny. Poza tym, są bardzo szarmanccy wobec kobiet.
Z wykształcenia jest Pan…?
Inżynierem mechanikiem. Jako rodowity łodzianin skończyłem Politechnikę Łódzką, a później ekonomię na Uniwersytecie Łódzkim. Kontynuacją poszerzania mojej wiedzy były również ukończone z sukcesem studia MBA w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.
Można powiedzieć, że jest Pan menedżerem wszechstronnie wykształconym.
Zawsze wychodziłem z założenia, że praktyczne umiejętności powinny mieć podkład teoretyczny, ale sam o sobie zawsze mówię, że jestem inżynierem.
Jak długo pracuje Pan w Hutchinsonie?
Od 2015 roku. Wcześniej pracowałem w Philipsie, gdzie pełniłem różne funkcje w kilku zakładach między innymi w Pabianicach i Pile. Po powrocie do Łodzi zacząłem pracę w Hutchinsonie.
Hutchinson, to francuski gigant produkujący części samochodowe. Ma fabryki w 25 krajach na świecie. W Łodzi są trzy zakłady, które zajmują się obróbką gumy na potrzeby przemysłu samochodowego, lotniczego i AGD. Jak się pracuje w światowej korporacji?
Nie będę tutaj obiektywny, ponieważ sam o sobie mówię, że jestem dzieckiem korporacji. Całe moje życie zawodowe spędziłem pracując dla różnych korporacji i zawsze wynosiłem z tego więcej pozytywów niż negatywów. Dziś pojawia się coraz więcej negatywnych ocen na temat korporacji. Nie wiem skąd się to bierze, ponieważ sam nigdy nie miałem złych doświadczeń w pracy. Wydaje mi się, że dużo zależy od człowieka – od tego, czy potrafi się odnaleźć w pracy korporacyjnej i czy potrafi wpisać się w jej kulturę organizacyjną. Korporacje dają ogromne szanse na to, żeby się rozwijać i zwiększać swoje kompetencje. Słuchają swoich pracowników i reagują na ich potrzeby. Dają także poczucie stabilności, ponieważ nawet w sytuacji załamania gospodarczego, czy jakiegoś kryzysu potrafią tak zarządzać swoimi zasobami, że dla pracowników jest on mniej dokuczliwy i destrukcyjny. Poza tym każda korporacja działa według określonych norm etycznych i kulturowych – inne są w korporacjach francuskich, inne w japońskich, a jeszcze inne w amerykańskich. A zatem jeżeli się do pracy w korporacji podejdzie rozsądnie i ze zrozumieniem jej specyfiki, to bez problemu można tam znaleźć swój work life balance.
Gdyby trzeba było wybierać pomiędzy pracą w korporacji i prywatnej firmie, to nie miałby Pan dylematu?
Wybrałbym korporację, choć muszę przyznać, że praca w prywatnej firmie także może mieć swoje plusy. Choćby dlatego, że ma się większą niezależność decyzyjną. Ale to są już kwestie osobowościowe – niektórzy wolą mieć wszystko poukładane od A do Z, a niektórzy wolą działać samodzielnie.
Przed objęciem stanowiska w Łodzi w kwietniu tego roku pracował Pan w Dębicy. Co łodzianin robił na Podkarpaciu?
Hutchinson ma w Polsce sześć zakładów, co sprawia, że Polska jest liderem w grupie jeśli chodzi o wielkość produkcji i zatrudnienia. Cieszy mnie to, że firma właśnie w naszym kraju inwestuje i otwiera nowe zakłady. No i kiedy pojawiła się propozycja związana z uruchomieniem nowej inwestycji w Dębicy, a warto dodać, że była to inwestycja od wmurowania kamienia węgielnego aż do uruchomienia produkcji, to nie zastanawiałem się długo nad jej przyjęciem.
Jak się Pan czuł na emigracji? Pytam o to, bo powszechna jest opinia, że łodzianie, którzy z różnych powodów musieli wyjechać z Łodzi tęsknią za swoim miastem.
Jak się jest menedżerem, to trzeba być zawsze przygotowanym na takie sytuacje. Dziś jest się tu, a za kilka miesięcy gdzie indziej. Jest to wpisane w charakter naszej pracy. Muszę jednak podkreślić, że gdziekolwiek wyjeżdżałem, to do Łodzi zawsze wracałem z radością i przyjemnością. I jako w połowie bałuciarz, a w połowie widzewiak, nie wyobrażam sobie tego, aby na stałe stąd wyjechać. Tu spędziłam dzieciństwo i młodość, tu mam swoje ulubione miejsca i tu planuję swoje życie na emeryturze. Cieszy mnie to, jak Łódź się zmienia, pięknieje, że powstają nowe miejsca, które przyciągają turystów – Księży Młyn, Off Piotrkowska, Manufaktura.
Zakład, którego jest Pan dyrektorem, znany jest w Łodzi z tego, że daje pracę ponad 2 tysiącom osób. Jest także o nim głośno z powodu problemów zapachowych. Słyszałem jednak, że to już przeszłość?
Proszę powiedzieć jak zakład poradził sobie z tym uciążliwym problemem? Przemysł gumowy ma pewne uwarunkowania technologiczne, które sprawiają, że produkcji towarzyszą określone zjawiska. Dynamiczny rozwój Łodzi, budowa nowych inwestycji mieszkaniowych w bezpośrednim sąsiedztwie zakładu i strefy przemysłowej, w której jest on zlokalizowany, spowodowały, że już w 2013 roku rozpoczęliśmy prace mające na celu ograniczenie naszego oddziaływania, zarówno pod kątem emisji hałasu jak i zapachu, na najbliższe otoczenie. W warunkach w jakich funkcjonuje nasz zakład wdrożyliśmy prototypowe rozwiązania zakładające wielostopniowy proces oczyszczania emisji z zapachu. Pierwszy etap instalacji oczyszczającej został uruchomiony w 2016 roku, drugi jest obecnie w fazie rozruchu technologicznego. Równocześnie skoncentrowaliśmy się na modyfikacji parametrów technologicznych naszych linii produkcyjnych oraz składu mieszanek używanych do produkcji. Jestem pewien, że najbliższy audyt, który będą robić eksperci z Politechniki Wrocławskiej, pokaże wszystkim zainteresowanym, że poradziliśmy sobie skutecznie z tym problemem.
Młodzi ludzie zaraz po studiach są mile widziani w Hutchinsonie? Firma daje możliwości rozwoju, kariery?
Firma daje możliwości rozwoju, pozwala pracownikom doskonalić swoje kompetencje i podnosić kwalifikacje, co sprawia, że jest dość duże zainteresowanie pracą u nas. Poza tym rozwijamy współpracę ze szkołami wyższymi i chętnie przyjmujemy młodych ludzi na staże. To jest również korzystne dla nas, ponieważ podczas stażu możemy ocenić ich zaangażowanie, wiedzę i sprawdzić w określonych działaniach. Z wieloma podejmujemy współpracę po zakończeniu stażu. Warto zauważyć, że ta branża jest bardzo perspektywiczna i korzystnie jest znaleźć w niej swoje miejsce zawodowe.
Jest Pan fanem Beaujolais Nouveau?
Preferuję wina czerwone – cabernety i merloty. Te smakują mi najbardziej. A jeżeli chodzi o Beaujolais Nouveau, to mimo że nie jestem jego zagorzałym fanem, to podczas święta tego wina zawsze chętnie lampkę wypiję.
Jakim samochodem jeździ Pan na co dzień?
Oczywiście francuskim (śmiech).