Małgorzata Wojdal

Game over

Mój 13-letni syn otrzymał w szkole zadanie z plastyki, które polegało na wykonaniu pracy obrazującej temat „Dziwny jest ten świat”. Technika wykonania pracy była dowolna i uwolniła w młodym pokoleniu pokłady ukrytej kreatywności i zaskakującej dojrzałości. Pojawiły się sznurki z pluszowymi maskotkami powieszonymi na drzewie, opatrzone hasłem „zwierzęta to nie zabawki”, były śmieci powbijane na wykałaczki, lewitujące dookoła planety ze styropianu, ale było też coś i o samym człowieku…

Kolega Vincenta przyniósł do szkoły dwa pudełka, jedno piękne, drewniane, na wysoki połysk, ale puste w środku, drugie papierowe, byle jakie, posklejane taśmą, wypełnione fiszkami z różnymi mądrymi myślami. Przekaz był jasny. Czasem opakowanie bywa złudne i wcale nie prowadzi do ukrytego w nim skarbu, innym razem coś niepozornego staje się obietnicą piękna i mądrości. Niby temat znany i wałkowany na przestrzeni dziejów…ale coś jednak się zmieniło. Pomyślmy na przykład o takim Kopciuszku. Przyznaję, że cały wstęp z karocą i wróżką, trochę stoi w opozycji do tezy, której będę bronić, ale uznajmy, że bez tego całego rynsztunku Kopciuszek na bal by się nie dostał. Ale ja skupiłabym się bardziej na kontynuacji tej miłosnej historii. Otóż pantofelek trafił na stopę biednej, usmolonej dziewczyny, która mogła zaoferować światu jedynie swoje dobre serce. Książe świadomy statusu społecznego swojej wybranki, pokochał człowieka, a nie jego obraz.

I tutaj przełączam się na tryb współczesny, lądując z Kopciuszkiem w 2019 roku. Już widzę Księcia pędzącego swoim lamborghini do małego, biednego miasteczka, w którym czeka na niego ukochana. Taka sytuacja nie mogłaby się wydarzyć, bo zostałaby poprzedzona, serią wizerunkowych analiz zysków i strat. Książę zapoznałby się najpierw z profilem instagramowym tajemniczej nieznajomej. Nie zobaczyłby tam wydętych usteczek podkreślonych błyszczykiem lips up ani roznegliżowanych ujęć z jachtem w tle i szampanem w ręku.

Przewijając konto swojej wybranki, widząc zamiast talerza z krewetkami, marną fasolkę po bretońsku, albo ziemniaka z surówką, Książe mógłby dostać ewentualnie niestrawności. Gdyby jednak pokonał pierwszą falę zniechęcenia i zdecydowałby się na podróż, jakie selfie pokazałby znajomym z facebooka? On, jego fura i… ta chatka…i ona…bez luksusowego wdzianka marki Chanel, bez torebki Louis Vuitton, bez biżuterii Tous’a…i bez imponującej historii obrazkowej na Insta. To nie mogłoby się zdarzyć! Idąc dalej tropem bajkowej narracji.

Jak Fiona mogłaby dzielić życie ze Shrekiem w XXI wieku? Każde ich wspólne zdjęcie, które ujrzałoby światło dzienne, stałoby się tematem drwin, żartów i fali hejtu. Aż strach pomyśleć, czego ta biedna dziewczyna dowiedziałaby się na swój temat w świetle relacji „społeczeństwa żyjącego w kulturze opakowań, gardzącego zawartością”, jak to ujął pięknie Eduardo Galeano. Urugwajski pisarz dorzucił jeszcze: „Żyjemy w świecie, w którym pogrzeb jest ważniejszy od zmarłego, wesele jest ważniejsze od miłości, wygląd ważniejszy jest od intelektu”. Myślę, że Fiona w asyście specjalistów od PR-u, szybko doszłaby do wniosku, że jej partner nie stanowi dobrego zaplecza dla jej kariery, nie jest medialny i zamiast podnosić jej notowania, zbija jej akcje w dół. W 2019 roku trzeba się dobierać w pary w taki sposób, żeby podwajać stawkę, żeby być jak David i Victoria Beckham, tworząc idealny produkt marketingowy. Ale skąd Fiona mogłaby o tym wiedzieć?

Dziwny jest ten świat…zauważył mądrze i refleksyjnie kolega mojego syna. Tracimy z oczu to, co najcenniejsze, prawdę o nas samych. Ukrywamy ją pod warstwami błyszczącego opakowania, aż ostatecznie stajemy się pięknym pudełkiem, pustym w środku. A gdy w końcu pragniemy przestać udawać, świat gardzi prawdziwą zawartością, zgodnie z panującymi zasadami gry. Chciałoby się powiedzieć GAME OVER…