Czy cele firmy i cele określonej społeczności mogą być wspólne? Jak organizacje mogą zwiększyć swój wkład w rozwój społeczny? W jaki sposób niedostrzegane dotąd możliwości mogą stać się realnymi korzyściami ekonomicznymi? O koncepcji Creating Shared Value na rynku nieruchomości pisze Kacper Rojek, właściciel pracowni architektonicznej ARR Architecture z Łodzi.
Na początek ćwiczenie dobrze znane, bo wyjęte wprost z magicznej skrzyneczki narzędzi coachingowych. Zagrajmy w „wyobraź sobie”. Otóż wyobraź sobie dobrze prosperującą firmę. Gdzie kierują się Twoje pierwsze myśli? Płynność finansowa, ciągłość zleceń, niezaburzony łańcuch dostaw, czas i fundusze na innowacje, dobre relacje z partnerami, lojalni i rzetelni pracownicy. Dobrze, a teraz wyjdź swoimi myślami dalej, poza firmę i jej codzienne problemy.
Wokół jakich aspektów tym razem krążą Twoje myśli? Czy jesteś w stanie wyobrazić sobie częścią, jakiego ekosystemu jest ta firma? Jak daleki wpływ ma to, co robi na otaczającą ją społeczność? W przeszłości firmy rzadko postrzegały się jako ambasador zmian społecznych, a przecież zależność między rozwojem społecznym i sukcesem w biznesie jest oczywista i zarazem nierozerwalna. W końcu żaden biznes nie żyje w izolacji, lecz w określonym ekosystemie, gdzie jakość otoczenia i przyjęte normy kulturowe, mogą działać w równym stopniu na jego korzyść i niekorzyść – przyspieszać lub opóźniać nawet najlepszą strategię rozwoju.
Zmienić myślenie społeczne
Dobrym przykładem na to, w jaki sposób rozwój świadomości społecznej może wpływać na biznes, jest praca kanadyjskiego urbanisty – Charlesa Montgommery’ego. Wraz z BMW Guggenheim Lab i Museum of Vancouver, stworzył on cykl eksperymentów, które miały na celu poprawę relacji międzyludzkich, a co za tym idzie transformację relacji między miastem i jego mieszkańcami. Wychodząc z założenia, że zieleń w mieście nie powinna być postrzegana jako opcjonalny luksus, Montgommery zaczął zmieniać myślenie społeczne o tym, jak powinno wyglądać przyjazne do zamieszkania otoczenie. Ta na pozór banalna zmiana ma niebanalny wpływ na typ i klimat inwestycji mieszkaniowych, serwowanych dziś przez deweloperów lokalnym społecznościom.
Gdyby spojrzeć na nią z perspektywy biznesu, zobaczymy nową szansę, która pozwala tworzyć jeszcze bardziej efektywne modele biznesowe i umożliwia rewolucyjną zmianę koncepcji produktów i rynków. Jej dodatkową wartością jest to, że prowadzi do powstania nowej polityki i nowych praktyk operacyjnych,
zwiększających konkurencyjność firmy, a jednocześnie poprawia warunki ekonomiczne i relacje międzyludzkie w społecznościach, w których bywa stosowana. I właśnie tu dochodzimy do sedna, czyli do symbiozy między usługodawcą i usługobiorcą – zawsze powinna ona być efektem identyfikacji i powiązań postępu społecznego i gospodarczego.
W przypadku branży nieruchomości inwestycje w duchu Creating Shared Value, czyli wartości dodanej, tworzą zysk nie tylko dla inwestorów i deweloperów, ale również dla odbiorców końcowych: klientów, mieszkańców i użytkowników. Działają one zatem na trzech płaszczyznach – podwyższają wartość nieruchomości,
poprawiają jakości przestrzeni miejskiej i wywierają minimalny wpływ na środowisko naturalne, a w niektórych przypadkach pozwalają je chronić. Mówiąc wprost, taka inwestycja doskonale spełnia założenie Triple Bottom Line, czyli zyski dla przedsiębiorstwa, korzyści dla społeczności i minimalny wpływ na środowisko.
Wszyscy coś zyskują
Przykłady można mnożyć, idea zostaje jednak niezmienna – działka przeznaczona pod inwestycję mieszkaniową, staje się lukratywną inwestycją dopiero wtedy, gdy wnosi dodatkową wartość do swojego otoczenia. Oznacza to, że celem inwestora powinna być nie tylko chęć „wyciśnięcia” z terenu możliwie największej ilości powierzchni użytkowej, ale również stworzenie przestrzeni pozwalającej rozwinąć się lokalnej społeczności. W inwestycji realizowanej w duchu CSV okazuje się niejednokrotnie, że jej beneficjentem jest nie tylko inwestor, czy końcowy użytkownik, ale także architekt, miasto czy lokalny klub piłki nożnej. Nie dajmy się jednak zwieść – CSV to nie jest bezmyślne wklejanie modnych rozwiązań użytkowo-funkcjonalnych, kolorystycznych czy bryłowych wziętych z różnych projektów.
Pierwszym krokiem do stworzenia wartości wspólnej jest wypracowanie nawyku tworzenia kreatywnych rozwiązań, które wynikają z potrzeb miejsca i lokalnych możliwości. Kolejnym, ćwiczenie umiejętności spojrzenia na problem, jak na okazję, na bank wiedzy, na sprawdzian i możliwość wprowadzenia biznesu na nowe tory. Tak jak redefiniowanie schematów, zmiana kontekstu, współpraca i innowacje coraz częściej dają mieszkańcom miast rozwiązania przestrzenne i społeczne tworzone dla ludzi przez ludzi, tak samo rozważanie problemów z perspektywy docelowej grupy użytkowników i klientów, buduje komunikację i zaufanie, czyli podstawę dobrze funkcjonujących zespołów projektowych. Z kolei wszystko razem umożliwia wypracowanie ponadczasowych rozwiązań.
Brzmi to bardzo znajomo zwłaszcza dla obserwatorów naszych lokalnych zmagań. Od kilku lat Łódź przechodzi zmianę, która jest dobrym przykładem filozofii CSV. Umożliwienie rozwoju lokalnych klastrów i nieizolowanie się, może sprawić, że powstanie siatka wiarygodnych, lokalnych dostawców i sprawnie funkcjonująca infrastruktury. To wszystko zaś zwiększy konkurencyjność miasta, zacieśniając jednocześnie zależność między jego rozwojem społecznym i biznesowym. W perspektywie wygląda to bardzo obiecująco.