Zdrowie

Bądźmy sobą, a stres nas nie zniszczy

Bądźmy sobą,  a stres nas nie zniszczy

Mroczki przed oczami, kołatanie serca, skurcz żołądka, mokre dłonie i nogi z waty. Któż z nas nie zna tych objawów. Powszechnie uważa się, że winowajcą  złego samopoczucia jest wszechobecny stres.  Nic bardziej mylnego.

 

To przekonanie o stresie i jego fatalnych skutkach może o wiele bardziej negatywnie rzutować na zdrowie niż sam stres. Niebezpieczny staje się dopiero, gdy jest go za dużo lub za mało w naszym życiu. Stres towarzyszy nam na każdym kroku. Nie ominiemy go, dlatego warto spróbować go oswoić.

Nie taki stres straszny,  jak o nim mówią

Gdybyśmy nie odczuwali stresu, mielibyśmy kłopoty z rozpoznaniem zagrożenia, podjęciem nowych wyzwań czy decyzji o własnym rozwoju. Za reakcję stresową w naszym organizmie odpowiedzialne są hormony: adrenalina, noradrenalina i kortyzol. Reagują na wszelkie zmiany w otoczeniu. Dzięki nim mobilizujemy koncentrację i budujemy pełną gotowość do zmierzenia się z ważnym zadaniem. Okazuje się, że optymalna dawka stresu ćwiczy naszą odporność i może być zastrzykiem sił pozwalającym zachować dłużej młodość.

Ten zabójczy stres

Niebezpieczne dla zdrowia staje się przewlekłe, intensywne uczestniczenie w sytuacjach stresowych lub gdy stresor jest zbyt silny w stosunku do możliwości poradzenia sobie z nim. Każde nierozwiązanie sytuacji stresowej może spowodować nadmierne przeforsowanie organizmu oraz załamanie się systemu odporności psychofizycznej. A to już niestety droga do pojawienia się i rozwinięcia choroby. Dlatego medycy łączą stres z chorobami serca, udarami czy wrzodami. Ciekawostką jest także to, że zbyt niski poziom stresu działa na człowieka równie niekorzystnie co jego nadmiar.

Brak dostatecznej stymulacji wpływa na aktywność. Szybciej się męczymy i popadamy w znudzenie, nasza samoocena i wartość siebie obniża się, a pogłębiające się rozczarowanie sobą i życiem wycofuje z dalszych działań. Koło się zamyka.

Stres wszystkiemu winien

Problemem jest też to, że zamiast szukać powodów niepowodzeń w sobie, często zrzucamy winę na stres. To droga donikąd. Kiedy nie bierzemy odpowiedzialności za to jak żyjemy, to trudno spojrzeć obiektywnie na to, czego nam brakuje i co możemy zmienić, by czuć się lepiej. Utykamy w zrzędzeniu i biadoleniu. Stres jest wypadkową naszego podejścia i oceny sytuacji. Będzie wspomagał, jeśli życzliwej podejdziemy do siebie. Pozwólmy sobie doświadczać i eksperymentować w życiu, a nie tylko osiągać sukcesy. Stres paradoksalnie dobrze komponuje się z luzem. Więc oddychajmy głęboko i cieszmy się nadchodzącym dniem.

Zaufaj swojemu ciału

Ciało jest na pierwszej stycznej naszego ja i świata. Energetycznie wyczuwa zbliżające się zmiany w otoczeniu, ale także reaguje na to, co dzieje się w naszym wnętrzu. Ważne jest, jak odczytujemy informacje płynące z ciała. Każda nadmierna lub błędna interpretacja tego, co się dzieje, podnosi poziom stresu. Jeśli chcemy, by każdego dnia towarzyszył nam optymalny poziom stresu, to warto pogłębiać wiedzę o sobie i pracować nad przychylnym podejściem do samego siebie.

Regularne spa twojego umysłu

W ciągu całego dnia wypełniamy się ludzkimi opowieściami, zdarzeniami i emocjami. Dlatego zadbajmy o regularne wyciszenie głowy. Łatwiej będziemy współpracować ze stresem, kiedy własne myśli będą uporządkowane. Dzielmy obowiązki na konieczne i dodatkowe. Zanim podejmiemy jakąkolwiek pracę, zatrzymajmy się na sekundę. Pomyślmy, czy to jest ta rzecz, którą chcemy i możemy zrobić. Jeśli nasze uszy i oczy szerzej postrzegają rzeczywistość, tym mniej frustracji i stresu sobie dostarczamy. Szczególnie ważne jest wieczorne wyciszenie.

Nie stymulujmy się kolejnymi debatami w telewizji, newsami w internecie czy pracą, której nie wykonaliśmy w ciągu dnia. Zamiast tego zanurzmy się w relaksacyjnej kąpieli i pozwólmy zmysłom rozpieszczać się. Im bardziej zainwestujemy w przyjemne spędzanie czasu wieczorem, tym bardziej radosna i otwarta będzie nasza głowa następnego poranka.

Jak myśleć, by nie nakręcać spirali stresu

W ciągu sekundy przez nasz umysł przebiegają tysiące myśli. Oceniamy, analizujemy i krytykujemy. Kiedy zanurzamy się w najczarniejszych meandrach umysłu, nasze emocje zaczynają buzować, a poziom stresu gwałtownie się podnosi. Stres zawsze zależny jest od siły naszych emocji. A te zależne są od tego, o czym myślimy. Im bardziej lękamy się, czy złościmy, tym intensywniej czujemy konsekwencje reakcji stresowej.

Dlatego warto pilnować tego, o czym myślimy. Nie oceniajmy faktów, tylko je zbierajmy. Dzięki temu nasze odczucia będą bardziej adekwatne do tego, co nas spotyka, a nasz umysł zajmie się rozwiązywaniem bieżących spraw, a nie tych wymyślonych. Nie przywiązujmy się do oczekiwań i nie nastawiajmy na konkretne rozwiązania, tylko snujmy luźne wyobrażenia o najbliższej przyszłości. Marzenia pozwalają nam się rozwijać i czuć dziecięcą radość w sercu.

Pozwólmy sobie także na spontaniczne działania. Budowanie kolejnych planów czy scenariuszy i siłowe wdrażanie ich w życie, zawsze skończy się fiaskiem. Poziom stresu w równowadze utrzyma umiejętne łączenie planów z tym, co przychodzi od życia.

Dostrzegaj dwie strony monety

Każda historia jest naszym doświadczeniem. Nie pechem czy porażką. Nie ma złych doświadczeń, jeśli wyciągniemy z nich ważne wnioski. Zbyt szybka i stronnicza ocena niszczy pewność siebie, a to z kolei wpływa na to, jak podchodzimy do kolejnych doświadczeń. Z obawy przed kolejną porażką stresujemy się jeszcze mocniej. Unikajmy złego nastawiania się i fatalistycznego podejścia do kolejnych sytuacji. Czerpmy garściami z własnych przeżyć i je doceniajmy, a stres pozostanie na bezpiecznym dla nas poziomie.

Zawsze w doborowym towarzystwie

To, co możesz zrobić dla swojego ciała, umysłu i emocji, to jedno. Niemniej istotne jest to, kim się otaczamy i z kim żyjemy. Dobrzy i optymistyczni ludzie, z którymi jesteśmy blisko, znacząco wpływają na strefę komfortu i mogą zminimalizować poziom odczuwanego stresu. Dbajmy zatem o to, by mieć blisko osoby, przy których w pełni możemy być sobą. Nawzajem nakręcajcie się dobrymi fluidami, a stres nigdy was nie zniszczy.

Beata Wasilewska, psycholog