Styl życia

Okno pod osłoną

Okno pod osłoną

O sztuce osłaniania okien, podejściu do klienta, wytrwałości i pasji nurkowania rozmawiamy z Piotrem Kusiakiem, właściciel firmy P&K window devices.

LIFE IN. Łódzkie: Wiosna się rozkręca, to dobry moment na to, by w oknach coś pozmieniać?

Piotr Kusiak: Teraz każda pora jest dobra. Sezonowość w naszej branży nie ma już znaczenia. Kiedyś można było ją dostrzec i właśnie wiosna i wczesne lato, były takimi gorącymi okresami, a także czas przed Świętami Bożego Narodzenia, gdy pojawić się miała cała rodzina. Ludzie budują domy i remontują mieszkania przez cały rok, wcześniej planując związane z tym wydatki. W tym oczywiście osłony okienne.

Kto najczęściej decyduje o tym, jakie osłony pojawią się w oknach?

Kształt wybierają pary wspólnie, kolor żona, mąż zajmuje się płatnościami. Z reguły, ale nie zawsze.

Czy są ponadczasowe rozwiązania, które sprawdzają się zawsze?

Może jest ktoś, kto zna odpowiedź na to pytanie, ja niestety nie. Kiedyś żaluzje aluminiowe poziomie zdarzały się bardzo często, później zastąpiły je rolety i plisy. Teraz żaluzje wracają, pojawiły się nowe kolory, inne możliwości sterowania. Taka żaluzja daje duże możliwości, można mieszać kolory, jest w miarę atrakcyjna cenowo i w razie awarii można wymieniać pojedyncze lamele, czyli listki. Obecnie sporo montujemy plis, można tu sterować dolną i górną rynną niezależnie. Możemy zasłonić część okna, którą sami wybierzemy.

W Waszym portfolio jest bardzo duży wybór, są takie produkty TOP3?

Niezmienną popularnością cieszą się rolety materiałowe w kasetach z prowadnicami, sporo ostatnio sprzedajemy i montujemy plis i żaluzji poziomych, ale głównie drewnianych. Jeśli chodzi o koszty z tym związane, to rolety są z reguły najtańsze, plisy można by rzec, że są półkę wyżej, a najdroższe są żaluzje drewniane.

Skąd w ogóle pomysł na taki biznes? Jak to się zaczęło?

Zainspirowało mnie dwóch kuzynów z Warszawy, którzy w branży działali od 15 lat. A, że zawsze chciałem mieć coś swojego, żeby nie być na czyimś garnuszku, postanowiłem spróbować. Wiedziałem, że Łódź będzie się rozwijać, że będą powstawać nowe domy, mieszkania, biura, że będzie więcej okien, a więc i praca dla mnie.

Jak długo działa Pan już w tej branży?

W przyszłym roku minie okrągłe dziesięć lat. Przed rozpoczęciem działalności przez pół roku pobierałem, jak to się mówi, nauki u kuzynów.

Jak minął ten czas?

Wbrew pozorom szybko, były wzloty i upadki. Były kontrakty większe i dużo mniejszych zleceń. Pięć lat, a nie trzy jak początkowo zakładałem, zajęło mi dojście do wyznaczonego pułapu. Znam swoją wartość, szanuję czas i pieniądze klienta, a także swoje.

Gdy nie było tych wzlotów, jak Pan sobie radził?

Nie czytałem żadnych poradników, których na rynku jest tak wiele. Zdałem się na własną wiedzę i intuicję, wziąłem kredyt na działalność i okazało się to bardzo dobrym rozwiązaniem. Jeżeli mamy wizję działania, wiemy, dokąd zmierzamy, jak się rozwijać, nie ma możliwości, by nie przybywało kontraktów.

Dziesięć lat temu były inne możliwości pozyskiwania klientów, inaczej jest teraz?

Zaczynaliśmy od projektów rodzinnych i współpracy z architektami. Jeździliśmy oklejonym autem, ludzie spoglądali z zainteresowaniem, to okleiliśmy też dach. Wówczas pojawiły się telefony: stoi pan pod moim blokiem, mógłby pan zajrzeć. Zaglądałem i opowiadałem o tym, czym się zajmuję i co mam do zaoferowania.

Klientów ma Pan – z tego, co wiem – w całej Polsce?

Tak, podejmujemy się zleceń na terenie całego kraju. Z tym że te dalekie to już są raczej na zlecenie klientów firmowych. Jeżeli klient zaprasza nas na rozmowę kilkaset kilometrów od Łodzi, to już nam ufa i wie, czego może się po nas spodziewać.

Gdy wchodzi Pan do biura, czy do domu znajomych, od razu zerka Pan na okna?

Zdecydowanie tak, szczególnie gdy wchodzę do jakiejś firmy, od razu patrzę, co jest na oknach. Czasami zostawiam wizytówkę i w około 50 procentach przypadków otrzymuję telefon zwrotny: w sumie to coś powinniśmy zmienić w tych oknach.

Czym wygrywacie?

Doświadczeniem zdobywanym przez lata w branży, ono jest niezwykle istotne. Wygrywamy często jakością, obsługą posprzedażową, małymi gestami, ściąganiem butów, zabawą z psem, uważamy na przedmioty, zwracamy uwagę na uszkodzenia, które już są. Uświadamiamy klientów, że jest to usługa w pewnym sensie prestiżowa. Klient wykonuje telefon, resztę robimy my.

Czy prowadząc biznes, znajduje Pan czas na pasje?

Trzeba nauczyć się pracy z kalendarzem i mieć zaufanych ludzi przy sobie. Wtedy bez problemu można wyjechać na parę dni, oddać się pasji nurkowania i nie odbierać telefonu pod wodą.

Nurkowanie, wspaniała pasja, co Panu daje?

Przede wszystkim masę przyjemności, zawsze lubiłem wodę, ale nurkować zacząłem przez przypadek – pomagałem przy tworzeniu centrum nurkowego. Pomagałem między innymi budując skrzynie na sklep, więc kolega zaproponował mi później, żebym zrobił u niego kurs. Było to sześć lat temu, od tego czasu, gdy tylko mam chwilę wyjeżdżam nurkować. Co mi to daje? W nurkowaniu poprzez zanurzenie naszego organizmu uruchamiamy tzw. odruch ssaków nurkujących, spowalnia się nasze tętno, uspokaja się nasz oddech, uspokajają się nasze myśli, koncentrujemy się na tym, co jest dookoła nas, a nie na problemach, które siedzą w nas. Zaczynamy obserwować i czerpać całe piękno podwodnego świata.

Rozmawiał Damian Karwowski
Zdjęcia Adrian Biczysko

P&K window devices
Łódź, ul. Narutowicza 110
tel. 606 620 422
www.windowdevices.pl
e-mail: pk-wd@wp.pl