Zwlekałam z oddaniem tego felietonu, z nadzieją, że skończę pisanie w euforii wielkiej wygranej w wyścigu o Expo 2022. I choć zabrakło nam 6 głosów – moim zdaniem wygraliśmy.
Porzućcie komentarze w stylu „porażka Łodzi”, „znowu się nie udało” i nie psujcie tego poczucia wspólnoty, które zjednoczyło nawet najbardziej zwaśnione na co dzień strony. Pamiętajmy, że na decyzję mogły mieć wpływ nie tylko pozytywne przekazy o naszym mieście, ale także ostatnie wydarzenia dziejące się w Polsce, a te raczej nie przysparzają nam fanów. Jako postronny obserwator starań Łodzi o organizację tej prestiżowej imprezy muszę przyznać, że daliśmy z siebie 100%. A konkurencja była naprawdę mocna. Nas, w zasadzie, nie znał nikt, naszych rywali cały świat.
Wygraliśmy, nie tylko jako miasto, ale przede wszystkim jako mieszkańcy. Bo formalne zabiegi władz samorządowych i rządowych decydentów to jedno, ale zaangażowanie i atmosfera, jaka udzieliła się wszystkim łodzianom jest nie do przecenienia. Dobrze przygotowana kampania promująca naszą kandydaturę też odgrywała istotną rolę w procesie informowania o potencjale miasta, a także dokładnie opisywała Łódź – jako największego i skutecznego beneficjenta rewitalizacyjnych zabiegów.
Nie da się bowiem pozyskać sympatii i akceptacji społecznej do tego typu akcji, jeśli nie włączy się w kampanię promocyjną samych zainteresowanych. Najlepiej pokazuje to fakt, iż środowiska początkowo sceptyczne co do naszej kandydatury, finalnie przyjęły starania o Expo z entuzjazmem i same próbowały we własnym zakresie promować projekt. Wszyscy zdają sobie bowiem sprawę, że dla Łodzi to gigantyczny kop w górę. Coś co pozwoliło pojawić się miastu na arenie międzynarodowej w pozytywnym świetle, pokazać jego wielowątkową przemianę i wzmocnić jego wizerunek wśród światowej opinii publicznej. Takiego ekwiwalentu reklamowego nie uzyska się wykupując jakąkolwiek, nawet najbardziej prestiżową, kampanię medialną. I mieszkańcy uwierzyli w Łódź.
Jak powiedział w jednym z filmów promocyjnych Krzysztof Candrowicz – „Mieszkańcy są największą wartością tego miasta”. Ta wiara w zmiany, rozwój i sukces, po latach kpin z Łodzi – w końcu zaprocentowała i udało się obudzić w ludziach lokalny patriotyzm. Taki pozytywny, budujący i dający gwarancję, że mamy świadomą oraz zaangażowaną społeczność, która już od teraz zawsze będzie najlepszą reklamą miasta i jego potencjału.
Wśród naszych ambasadorów wciąż mamy światowej sławy architekta – Daniela Liebeskinda, mieszkającego jako dziecko przy ul. Piotrkowskiej, który ze wzruszeniem mówi w spocie: „(…) tu jest całe moje życie, to jest moja baza”. Dzięki takim głosom, ten przekaz jest mocniejszy i wiarygodny. Nie tylko w kontekście starań o Expo. Mimo iż wystawa finalnie odbędzie się w boskim Buenos, to łódzkiego rozpędzonego pociągu do sukcesu nikt już nie zatrzyma. Wciąż mocno trzymam kciuki za moje miasto!